[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła na nich smar.Oddech Harolda cuchnął zepsutymmięsem, szczecina porastająca szczękę drapała jej skórę.Jego usta wędrowały wszędzie.Ciało Angeliki reagowało tak, jakby był Romeem, jakby był mężczyzną, o którym śniłakażdej nocy.Czuła, jak twardnieją jej piersi, a fałdki pomiędzy nogami obrzmiewają iwilgotnieją.Jej ręce macały go po pośladkach, pomagały mu się rozebrać.%7łołądek podszedłdo gardła, gdy poczuła w ustach język mechanika.Nie zwymiotowała.Jej język tańczyłgorączkowo, odpowiadając liznięciem na liznięcie, pocałunkiem na pocałunek.Ich twarze,szyje i ramiona były śliskie od śliny, gdy w końcu bez tchu odsunęli się od siebie.PotemAngelika usłyszała głos, który płynął z jej gardła, lecz nie należał do niej.Oprawca mówił zanią, błagając skradzionym głosem:- Och, Haroldzie, pragnę cię od tak dawna.Wez mnie od tyłu.Wez mnie natychmiast!Zakrztusiła się, słysząc te słowa, ale opadła na maskę pickupa, wypinając gołą pupę wstronę obiektu wieloletniej nienawiści.Zlina ciekła jej z kącików ust, lecz mechanik tego niewidział.***Harold spuścił się, gdy tylko jego członek wniknął pomiędzy jej pośladki.Niezrezygnował, wcisnął się w nią ponownie i po chwili wystrzelił kolejny ładunek.Czekał na todziesięć lat i zaoszczędził dość spermy, żeby przelecieć ją pięć razy pod rząd, jeśli mupozwoli.Oczywiście prawdziwy Harold nie miałby na to odwagi, ale ten, który obłapiał jej cycki itrącał biodrami pośladki, nie był prawdziwym Haroldem.No, był Haroldem, lecz trochępodrasowanym.Prawdziwy byłby się spuścił, wrzasnął ze wstydu i uciekł.Alenieprzypadkowo to on jechał w środku nocy drogą za miastem.Został wezwany, czy o tymwiedział, czy nie.Ciało Angeliki drżało z rozkoszy, przyjmując w siebie jego fiuta, a nawet zachęcając, żebyrżnął ją mocniej.Jednak umysł popadał w szaleństwo, na przemian płacząc i wyjąc.A ustamilczały, płynęły z nich tylko cienkie strużki śliny.Chciała tłuc pięściami w cuchnące cielsko, które kopulowało z jej ciałem, które jągwałciło.Nic z tego.Ręce Angeliki czule gładziły spoconą twarz Palmera, jakby byłprawdziwym kochankiem i bawiły się śliskim narzędziem pomiędzy grubymi udami.Stała sięjego dziwką i nie mogła nic zrobić.Ale oczywiście to nie był koniec.Nie wystarczyło Mu, żeby Angelikę przeleciał najbardziej odrażający facet, jakiego znała.Wiedział, jak zadać jej jeszcze większy ból.Długo tarzali się po brudnym kocu, który Harold ściągnął z platformy ciężarówki.Gdyskończył trzeci raz, gdy Angelice kręciło się w głowie od smrodu jego potu, spoczęli oboksiebie.Wilgotni i nadzy patrzyli w gwiazdy.Ale myśleli o różnych rzeczach.- Marzyłem o tobie - szepnął.- Od tak dawna, Angie.Dlaczego kazałaś mi czekać?Angelika nie podzielała jego zadumy.Gdy Harold rozkoszował się spełnieniem życiowegomarzenia, jej ręce były zajęte.Nie miała pojęcia, co On knuje.A nawet gdyby odgadła i taknie miałoby to znaczenia.Nie mogłaby niczemu zapobiec.Tej nocy była jego narzędziem.- Jesteś wszystkim, czego zawsze pragnąłem - powiedział Harold.Angelika podniosła sięna łokciu i zobaczyła łzy spływające po jego tłustej, zarośniętej twarzy.Był brzydkimmężczyzną, jeszcze bardziej odpychającym niż dawniej, gdy głupkowaty i obrzydliwy ganiałją po labiryncie szkolnych korytarzy.Na przekór sobie poczuła coś do niego, gdy wyrzekłsłowa pełne bólu, tęsknoty i samotności.Pełne obsesji, która w nim tkwiła od przeszłodwudziestu lat.Budził wstręt.Był brzydki.Cuchnął.Ale była dla niego wszystkim, czego pragnął.Tragiczne.Iskierka ni to litości, ni towspółczucia zapłonęła w jej sercu.Wtedy On uderzył.Ręce podniosły pasek dyskretnie wysunięty ze spodni mechanika i szybko okręciły gowokół jego szyi.Harold najpierw pomyślał, że Angelika rzuca się na niego, żeby zmiażdżyćmu usta w namiętnym pocałunku.Dopiero potem poczuł, że nie może złapać tchu.Spróbowałodepchnąć kobietę.Za pózno.Gdy tylko poderwał głowę z koca, ona błyskawicznie sięprzetoczyła i już była za jego plecami.Mogła zaciskać pasek, nie pozwalając się dosięgnąć.Angelika wrzeszczała w myślach tak mocno, że coś pękło jej w szyi.Pieprzenie go byłokoszmarne, ale zabijanie niewyobrażalnie gorsze.Wolałaby, żeby zalewał ją spermą,wolałaby czuć go w ustach, obciągać grubego, groteskowego penisa.Harold prężył grzbiet i wierzgał jak byk na rodeo, gdy coraz mocniej zaciskała pasek.%7ładen kowboj nie miał takiej krzepy jak ona.Bo to nie była Angelika, wyciskała życie zmechanika za pomocą pożyczonej siły.Skóra pasa bezlitośnie dławiła grubego mężczyznę.Bełkotał z ustami pełnymi śliny,błagając o życie.To było najgorsze.- Proszę, Angie - chrypiał.- Kocham cię.Kocham cię.Azy spływały jej po twarzy, gdy słuchała miłosnego wyznania.Nienawiść do Palmerawygasła, ale nie mogła go uratować.Mogła tylko patrzeć, jak jej ręce zdradzają ich oboje.Wsterylnym blasku księżyca widziała, że jego twarz robi się fioletowa jak śliwka, a oczywychodzą z orbit.Miotał się, próbując jej dosięgnąć.Raz uderzył Angelikę w brzuch lepkąłapą.Zatrzęsła się z bólu, gdy zahaczył palcem o prawy sutek i szarpnął mocno.W końcu mógł tylko słabo poklepywać ją po udzie.A jej ręce ani na chwilę nie rozluzniłypaska.Wreszcie charkot zaczął cichnąć.Harold przestał się bronić.Wtedy legła na nim całymciężarem, jeszcze bardziej zacieśniając pasek.- Ko.cham.cię - tak brzmiały jego ostatnie słowa.Po raz pierwszy tej nocy On przemówił do niej:- To było urocze.Pocałuj go jeszcze raz, zrób mu dobrze.Trzeba odwzajemnić okazanąmiłość.- Nie - wymamrotała.- Błagam.Na próżno Go błagała, żeby ją uwolnił.Wciąż miał nad nią władzę.Zmusił Angelikę, żebypatrzyła, jak jej ręka bawi się martwym sztywnym członkiem.Potem zadarła nogę nad udemzamordowanego mężczyzny, żeby go dosiąść.On wykręcił jej szyję, zmuszając do patrzenia,co robi, do patrzenia w martwe oczy Harolda.Były szeroko otwarte, jakby widział ducha.Jużzrobiły się szkliste.Martwe.Puste
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- John Norman Gor 13 Explorers of Gor
- John Norman Gor 01 Tarnsman of Gor
- John Norman Gor 05 Assassin of Gor
- John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
- John Norman Gor 19 Kajira of Gor
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- John Norman Gor 22 Dancer of Gor
- John Norman Gor 25 Magicians of Gor
- John Betancourt Dawn of Amber 1 Dawn of Amder
- William W. Falk Rooted in Place, Family and Belongings in a Southern Black Community (2004)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl