[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Palce dotykały trawy, niemal ją pieściły.Kiedy Anders się do niego zbliżył, temperatura wrzątku nieco się obniżyła irozpad został spowolniony.Ostatnie smugi pary unosiły się znad tego, co kiedyśbyło twarzą Henrika.348To, do czego Anders teraz się zbliżył, obok czego się położył, nie było czło-wiekiem.Bowiem człowiek nie może się rozpaść w ten sposób.Woda przepłynę-ła przez Henrika, niszcząc zarówno to, co w ludzkim organizmie jest twarde, jaki to, co jest miękkie.Lewa strona jego szyi i brody znikła, w policzkach pojawiływiększe i mniejsze dziury; dziury były zresztą wszędzie.Nad człowiekiem, który doznał takiego urazu, powinien unosić się odór krwialbo swąd spalonej skóry, a ciało Henrika było w ogóle pozbawione zapachu.Jakby jego twarz została wyrzezbiona w piasku i polana wiadrem wody, a terazniektóre jej części po prostu się rozsypały albo rozpłynęły.- Henriku.Anders oparł się na łokciu, żeby móc patrzeć mu w oczy, czy raczej w to, cojeszcze z nich zostało, i teraz przyglądało mu się, wystając z twarzy, na którejniemal nie było już skóry.Jego zrenice podążały za Andersem.Trudno byłopowiedzieć, czy Henrik się uśmiechał, bo jego usta właściwie już też znikły.- Pokaż.- powiedział Henrik.Jego głos brzmiał niewyraznie, jakby bulgotał, jakby mówił przez ciekłą gazę.- Pokaż mi.co masz.Anders nie rozumiał, o co mu chodzi, ale właśnie w tym momencie Spiritusporuszył się w jego dłoni niczym palec pragnący się wyswobodzić z uchwytu.Wyciągnął więc rękę i podsunął Henrikowi do oczu.Otworzył dłoń i szybko jązamknął.Henrik poruszył głową niemal niewidocznie.- Tak myślałem.- powiedział.- Musisz mi powiedzieć.- zaczął, ale Henrik przerwał mu swoim bulgocą-cym głosem.- Nie smuć się z mojego powodu.Gdzieś w głębi serca pragnę odejść.- Asleep - powiedział Anders i dodał: - Słuchaliśmy tego u ciebie w domu.Siedzieliśmy na twoim łóżku.Proszę cię, Henriku.Powiedz mi.- Klucz.- zaczął Henrik.- Tak.Co mam zrobić?Z ust Henrika dobyła się para czy może powietrze, które w chłodzie zamieni-ło się w parę; trudno dokładnie powiedzieć, co to było.Jego pierś zapadła się okolejne centymetry.Głos brzmiał jak ciche syczenie i chcąc cokolwiek zrozu-mieć, Anders musiał przystawić ucho do jego piersi.- Masz go w ręku - powiedział.Po chwili milczenia dodał: - Kretynie.Jakby dla potwierdzenia dodatkowy palec Andersa zaczął się wiercić i kręcićw jego dłoni.Anders natomiast nachylił się, tak że jego usta niemal dotykałyniezniekształconego jeszcze ucha Henrika.Zanim jednak zdążył go o cokolwiekspytać, rozległ się cichy szept, ostatnie westchnienie.349- Istnieje inny świat.Lepszy świat.Musi istnieć.Potem Henrik nie powiedział już nic więcej.Anders zaś uległ swoim mię-śniom, które domagały się odpoczynku i padł na trawę, opierając czoło tuż obokgłowy Henrika.%7łegnaj.Kretynie.Utrata krwi i wysiłek wykończyły go.Mógł jedynie leżeć; ledwie zdołał od-wrócić głowę na bok, tak by móc oddychać.Mijały kolejne minuty, zimna ziemiasprawiła, że niemal nie czuł prawej strony twarzy.Spiritus pełzał w jego dłoni,ale nie próbował uciekać.Anders czuł biegnące pod nim żyły i cieki wodne, jed-nak z trudem odróżniał je od własnego krwiobiegu.Ja.się zapadam.Jedyne ciepło pochodziło z piekącej go rany na szyi.Gorąca rana pozostałana powierzchni, podczas gdy on sam zapadał się w głąb chłodnej ziemi, ogarnę-ła go ciemność.Stracił kontakt ze swoim ciałem i zaczął spadać.Ukołysz mnie do snu swoim śpiewem.Nie wiedział już, gdzie jest góra, a gdzie dół; leciał, spadał, nie wyczuwającdna, czy zbliżającego się końca.Pozwalał się unosić.Otaczała go ciemna woda,tonął.Czuł, jak jego płuca się kurczą, gdy próbował zaczerpnąć powietrza, któregonie było.Zostało mu zaledwie kilka sekund życia.Jednak czas mijał, a jegoświadomość nadal szybowała w bezkształtnej ciemności, nie chciała zgasnąć.Ja tu już kiedyś byłem.Wiem, co zaraz się stanie.Lęk przed tym, co miało nastąpić, sprawił, że gdzieś w ciemnościach czyjeśserce zaczęło szybciej bić.To mogło być jego serce, ale takie rozróżnienia byłyteraz bezsensowne.Jakieś serce biło ze strachu i coś się zbliżało.Zaraz nadejdzie.Ciemność jeszcze zgęstniała, jeden cień przekształcił się w drugi.Był wobecniego niczym; czuł jak go zasysa, jakby był krylem, który trafił do paszczy wielo-ryba.Cień był zbyt potężny, żeby się nim przejąć, ale ponieważ stanął na jegodrodze, to został przez niego pochłonięty.Chodz.chodz.Jakaś dłoń wślizgnęła się w jego dłoń.Jakaś maleńka dłoń.Ciągnęła go,szarpała.Dłoń Mai.No chodz!Nie.Ja jestem Mają.Dłoń taty jest duża.Kiedy idziemy, chwytam jego palec.Trzymam jego palec wskazujący w swojej dłoni.Dlaczego on nie idzie?Chodz, tato!350Jej dłoń w mojej dłoni, taka mała, taka drobna; trzymam jego palec, chodz,tatusiu, chodz, musimy już iść!Już idę.Podążył za dłonią, która go ciągnęła, pociągnął za palec, który za nim podą-żał i ciemność przeszła w aluminium, podczas gdy palec i dłoń przeobraziły sięw larwę, a jego płuca wciągnęły nasycone solą morskie powietrze jednym głębo-kim oddechem.Już idę.Wzrok powrócił do jego oczu.Mógł oddychać.Jego ciało leżało na trawia-stym zboczu.Wiatr owiewał mu twarz.Obok niego leżały mokre ubrania, uło-żone jakby miały schnąć w świetle księżyca.Sądząc po położeniu księżyca naniebie nie było go dość długo, może nawet kilka godzin.Dziesięć metrów odniego, na piaszczystym brzegu leżała łódz.Nie mam sity.Wyobraził sobie, ile wysiłku musi włożyć, żeby zepchnąć łódz na wodę, a po-tem uruchomić silnik.Nie sądził, że jest w stanie to zrobić.Chciał dalej spać,tylko nie chciał śnić.No, chodz!- Tak, tak - wymamrotał.Stanął niepewnie na nogi i chwiejnym krokiem ruszył w stronę łodzi.Wiatrprzybrał nieco na sile i teraz mu pomagał.Drobne fale uderzały o burtę, ściąga-jąc ją na wodę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- John Norman Gor 13 Explorers of Gor
- John Norman Gor 01 Tarnsman of Gor
- John Norman Gor 05 Assassin of Gor
- John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
- John Norman Gor 19 Kajira of Gor
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- John Norman Gor 22 Dancer of Gor
- John Norman Gor 25 Magicians of Gor
- John Betancourt Dawn of Amber 1 Dawn of Amder
- Cheryl Mullenax (ed) Necro Files Two Decades of Ext
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuba791.keep.pl