[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zmieniła się jeszcze bardziej, kiedy dopadły mnie wampiry.Tej nocy stałam na czatach dla Tritona inie wyczułam, że się zbliżają, aż było za pózno.Kiedy zostałam przemieniona, kilka razy potajemniesię z nim skontaktowałam, ale ciężar jego wyrzutów sumienia, że mnie nie obronił, przytłaczał nasoboje.Kiedy Normand, żeby utrzymać mnie w ryzach, zagroził, że zabije moich rodziców, Tritonpomógł im uciec.Zrobił to samo dla pozostałych nielicznych członków mojej rodziny, aż został ostatnim ogniwem, które łączyło mnie z dawnym życiem.Nalegałam, żeby i on opuścił St Augustine, i obiecaliśmy sobie pozostać w kontakcie telepatycznym.Przez pięćdziesiąt lat zawsze mogłam sięgnąć myślami i go wyczuć - nawet z trumny.Aż któregośdnia nic.Kompletne odcięcie.Od tamtej pory nie miałam z nim kontaktu.Logika podpowiadała mi, że nie żyje.Nadzieja kazała wierzyć, że jest inaczej, ale mimointensywnych poszukiwań przez Internet nie mogłam go znalezć.I pewnie tak było lepiej, powiedziałam sobie stanowczo, wsiadając na rower i pedałując z powrotemdo domu.Moje nowe życie po życiu, które tak chciałam uczynić normalnym, wywróciłoby się do górynogami, gdyby Triton wrócił do miasta.Interesujący fakt: tyłki surferów świetnie wyglądają w piankach.Nie żebym patrzyła na tyłek Neila, kiedy w czwartkowy ranek na plaży było dziesięć innych.Zostawiliśmy samochody na parkingu przy Cerscent, niedaleko South Beach Grill, i przeszliśmypieszo do zejścia na plażę, taszcząc nasze deski.Północno-wschodni sztormowy wiatr, zwany tutajnofeaster, nie dął jeszcze na całego, ale pędził ostre fale i podwyższał przypływ, więc z wody wyłaniałsię tylko wąski pasek piasku.Dzielni spacerowicze podziwiający wschód słońca nic sobie nie robili zżywiołów.Wzburzone morze pluło na piasek pianą, która łaskotała mnie w kostki.Zanim weszliśmy do wody,wydawało mi się, że widzę małą łódkę za linią bałwanów, ale równie dobrze mógł to być jakiśniezłomny pelikan ujeżdżający fale.Nie zawracałam sobie głowy włączaniem żadnego wam- pirycznego widzenia.Smagana kroplami wody i piaskiem, byłam bardziej zajęta sprawdzaniem, czylinka jest dobrze przypięta do deski i mojej kostki.Wszyscy padliśmy na deski w kilkusekundowych odstępach, ale Neil powiosłował trochę bardziej napołudnie, pewnie żeby dać mi więcej miejsca do nauki.Tak jak inne sporty, surfing ma swoją ścisłąetykietę.Chociaż byłam już wcześniej w wodzie z przynajmniej sześcioma z tych facetów, niechciałam ich denerwować, wjeżdżając im niechcący na falę czy robiąc coś innego, przez coprzypięliby mi łatkę żółtodzioba.Kiedy już przejechaliśmy się na trzech falach aż do miejsca, gdzie płetwy niemal drapały o dno, Neil ija siedzieliśmy sobie okrakiem na deskach, czekając na czwartą falę.Wtedy coś uderzyło o mojąprawą stopę.Poderwałam ją do góry, myśląc, że to rekin.Ale zamiast rekina na powierzchnię między nami wypłynął trup. Rozdział 7Twarzą w dół.Nagi.Smukłe plecy były posiniaczone.Długie, czarne włosy falowały jak żywa istota,ukrywając twarz.Te obrazy przemknęły mi przez głowę, zanim wrzasnęłam jak mała dziewczynka.A może to był Neil.A może my oboje.Nie wiem, czy minęły sekundy, czy minuty, zanim usłyszałam jego wołanie i spojrzałam na niego.- Złap ją za rękę i doholuj do brzegu.Pokręciłam głową.Za Chiny Ludowe, chłopie.- No już, Fresca, wez się w garść! - krzyknął Neil wśród huku wiatru i fal.- Nie możemy jej zostawić.Nie bardzo rozumiałam, czemu nie, ale Neil trzymał ją już za prawą rękę.Przełknęłam ślinę izaczęłam po omacku szukać białego jak wosk lewego nadgarstka martwej kobiety.Na sygnał Neilapołożyliśmy się na deskach, by fale poniosły nas do miejsca, gdzie mogliśmy stanąć na dnie.Manewrowanie tak, żeby nie zgnieść kobiety między nami, było trudne, ale jakoś nam się udało.W wodzie sięgającej piersi Neil krzyknął do mnie, żebym przytrzymała ciało, dopóki on nie odepnielinki.Przygarnę- łam je do deski, krzywiąc się od dotyku nagiej, lodowatej skóry pod moimi dłońmi, nasiąkniętej, alenie tak opuchniętej, jak się spodziewałam po lekturze kryminałów.Kiedy Neil był już wolny,zsunęłam się do wody i chwyciłam jego dłuższą deskę, żeby nie uderzyła w ciało.- Masz ze sobą komórkę?- W samochodzie - odkrzyknęłam, macając pod wodą, by odpiąć swoją linkę.- Wez deski i wezwij policję, a ja dociągnę ją na brzeg.Być może poruszałam się z wampiryczną prędkością, holując deski do plaży, rzucając je na piasek ipędząc do mojego pikapa na parkingu.Ręce tak mi się trzęsły, że dopiero po czterech próbach udałomi się trafić w trzy właściwe guziki.Sygnał komórkowy na plaży bywa dziurawy, więc trzymałam w duchu kciuki, patrząc, jak porannispacerowicze i biegacze pomagają Neilowi.- Ciało na plaży - wypaliłam, kiedy odezwała się dys-pozytorka.- Było w wodzie, ale teraz jest naplaży.W Crescent Beach.Dyspozytorka widocznie uspokoiła mnie na tyle, że udało jej się wydobyć ode mnie potrzebneinformacje, bo dziesięć minut pózniej, kiedy stałam już z Neilem, gapiami i innymi surf erami naplaży, pojawił się pierwszy radiowóz z biura szeryfa.Uwierzcie mi, nie gapiłam się już na tyłki surferów.Na piasku, twarzą do góry, leżała Yolette, francuska panna młoda, z dwiema dziurkami nawewnętrznej stronie uda.Bardzo przypominającymi ślady kłów.Neil pracuje dla stanu Floryda jako antropolog sądowy z przeszkoleniem z patologii, o czym niewspomniałam wcześniej, bo nie miało to znaczenia.Teraz miało, bo nie mdliło go z obrzydzenia takjak reszty z nas, stojących wokół ciała.Nie zbadał martwej kobiety, zanim przyjechała policja, ale przyglądał jej się tak długo iuważnie, że zapamiętał chyba każdy por.Mnie potwornie mdliło, ale też patrzyłam.Młoda żona ewidentnie miała skręcony kark.Nawet jaumiałam to poznać po tym, jak jej głowa przekręciła się na piasku.Jej brzuch był trochę wzdęty, alemoje spojrzenie ciągle wracało do jej prawego uda.Choć nie nazwałabym się ekspertką od śmierci zadanej kłami, to w dawnych czasach widziałam sporougryzień.%7ładnego w tak intymnym miejscu, ale mimo wszystko, jeśli to naprawdę ślady po kłach, tonie zginęła z powodu utraty krwi.Plamy opadowe, pomyślałam, pstrykając w myślach palcami.To tak się nazywały te siniaki naplecach, spowodowane gromadzeniem się krwi.Z przodu ciała ich nie było.Neil potwierdził moje domysły, kiedy mundurowi odgonili nas od ciała.Pozbyli się gapiów, aświadkom kazali poczekać na śledczych.Pozostałym surferom pozwolili spakować graty, ale uparlisię, że Neil i ja mamy nie ruszać się z miejsca.Pewnie żeby poszukać mikrośladów.To prawda,przycisnęłam ciało do swojej deski.Może kupię nową zamiast tej z wyprzedaży garażowej; sprawiłamją sobie przecież do nauki.Gliniarze mogą ją sobie zatrzymać.Nie rozdzielili nas, żebyśmy nie mogli rozmawiać, ale reszta surferów stłoczyła się u stóp schodkówprowadzących na deptak - ostentacyjnie z daleka ode mnie.Rany, a przedtem byli tacy przyjazni.Przynajmniej Neil mnie nie porzucił.Kucnęliśmy skuleni na deptaku; Neil zaczął sobie suszyć włosyzapasowym ręcznikiem, który przyniosłam z samochodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl