[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale uwielbiała równieżwygody.Tak jak on.* Jak załatwimy sprawę dzwonu, wybierzemy się do Dar es*Salaam, wynajmiemyapartament w Royalu, będziemy pili dżin z tonikiem i obstawiali mecze krykietowe.Remi uśmiechnęła się szeroko.Moevenpick Royal Palm był jedynym pięciogwiazdkowym hotelem wDar es*Salaam.vi* Czytasz w moich myślach, Samie Fargo.Sam spojrzał na zachodzące słońce, a potem na zegarek.* Ale najpierw * rzekł * musimy się przygotować na wizytę.Po zapadnięciu zmroku w lagunie odezwały się świerszcze, a wśród drzew wzdłuż brzegu i zarośli nawysepkach pojawiły się świetliki.Sam wprowadził motorówkę między dwie z większych wysepek iustawił ją dziobem na zachód.Pogodne niebo było usiane gwiazdami, sierp księżyca otaczała lekkamgiełka.* Jutro może padać * zauważył.* Czy to babskie gadanie odnosi się do południowej półkuli?* Przekonamy się.Siedzieli w ciemności na pokładzie rufowym, pijąc kawę i obserwując owadzi pokaz świateł.Zeswojego miejsca widzieli wylot laguny i plażę, gdzie ustawili prowizoryczny namiot z brezentowejplandeki, którą znalezli w schowku łodzi.Przez plandekę przebijał nikły blask lampy, a kilka kroków odnamiotu płonęło ognisko.Sam ułożył dość bierwion z palm kokosowych, by żarzyły się całą noc.* To był długi dzień * powiedziała Remi, tłumiąc ziewnięcie.* Zejdz na dół i prześpij się * odparł Sam.* Wezmę pierwszą wachtę.* Równy z ciebie gość.Obudz mnie za dwie godziny.Cmoknęła go w policzek i zniknęła.Pierwsze dwie wachty minęły spokojnie.Pod koniec szóstej godziny czuwania, tuż przed trzecią nadranem, Samowi wydało się, że słyszy warkot silników, lecz po chwili odgłos ucichł.Pięć minut pózniejznów się odezwał, tym razem głośniej i bliżej.Gdzieś na północy.Samzlustrował wylot laguny przez lornetkę, ale zobaczył tylko zmarszczki na powierzchni wody, gdzie prądprzepływał przez przesmyk.Silniki znowu ucichły.Nie, nie ucichły, poprawił się w duchu.Umilkły, jakbyzostały wyłączone.Uniósł lornetkę do oczu.Minęła minuta, potem druga.Po kolejnych dwóch w przesmyku pojawił się cień.Sunął kilkadziesiątcentymetrów nad powierzchnią, poruszając się wolniej niż piechur.Ponton Zodiak wpłynąłbezszelestnie z przesmyku do laguny.Trzydzieści sekund pózniej pojawił się drugi, a za nim trzeci.Dryfowały gęsiego przez piętnaście metrów, po czym skręciły w szyku w prawo.Sam zszedł po drabince, zbliżył się do koi i dotknął stopy Remi.Natychmiast uniosła głowę zpoduszki.* Mamy towarzystwo * szepnął.Skinęła głową.Po kilkudziesięciu sekundach oboje byli na pokładzie rufowym i opuścili się z łodzi dowody.Sam odruchowo sięgnął za burtę i wyciągnął z uchwytu ich jedyną broń, osękę wędkarską.Dopłynęli żabką do najbliższej wysepki, przepełzli między odsłoniętymi korzeniami namorzynów i dostali się przez labirynt do otworu w środku.Ich wcześniejsze rozpoznanie wykazało, że dziura podwarstwą ziemi ma średnicę metra i wysokość prawie dwóch i pół.Dookoła zwisały korzenie i pnącza.W powietrzu unosił się zapach pleśni i gliny.Przez plątaninę korzeni widzieli jakieś trzy metry na prawo swoją motorówkę.Przytuleni do siebie wciasnym otworze, obrócili się w kierunku wylotu laguny.Zobaczyli tylko ciemność i wodę oświetlonąblaskiem księżyca.Panowała cisza.Potem rozległo się ledwo słyszalne buczenie.Sam przyłożył usta do ucha Remi i szepnął:* Zodiaki z silnikami elektrycznymi.Płyną bardzo wolno.* Więc musi być statek*baza * odszepnęła.Miała rację.Pontony Zodiak poradziłyby sobie na wodach przybrzeżnych Zanzibaru, ale większośćsilników elektrycznych ogranicza zasięg i prędkość maksymalną do czterech, najwyżej pięciu węzłów.Kimkolwiek byli goście Fargów, wyruszyli skądś w pobliżu.Statek wydawał się najbardziejprawdopodobny.* Zostawiłaś smakołyki dla Zwiętego Mikołaja? * zapytał Sam.Przytaknęła.* Będą musieli trochę poszukać, ale wszystko tam jest.Minęło półtorej minuty, zanim pierwszy zodiak pojawił się dwieście metrów na prawo od nich.Drugiukazał się w takiej samej odległości, tyle że na lewo.Chwilę pózniej trzeci znalazł się w polu widzeniana środku laguny.Wszystkie płynęły bez świateł, ale w blasku księżyca Sam i Remi widzielipojedynczą postać siedzącą na rufie każdego pontonu.Zodiaki sunęły tyralierą, a ich sternicy milczeli i nie zapalali nawet latarek.To nie byli turyści nanocnym wodnym safari.* Widzisz jakąś broń? * szepnął Sam.Remi pokręciła głową.Przez kilka minut obserwowali, jak pontony omijają kolejne wysepki.W końcu zbliżyły się do ichmotorówki na odległość mniej więcej pięćdziesięciu metrów.Człowiek w środkowym zodiaku podniósłrękę, wykonał jakiś gest i dwa pozostałe pontony skierowały się ku łodzi.Sam klepnął Remi w ramię, żeby zwrócić jej uwagę, i wskazał kciukiem w dół.Oboje się zanurzyli, tylkooczy i nosy mieli nad powierzchnią.Zrodkowy zodiak * najwyrazniej dowódcy grupy * pierwszy dotarł do motorówki.Kiedy zrównał się z jejdziobem, dowódca chwycił jedną ręką reling.Jego twarz była teraz widoczna z profilu.Sam rozpoznałorli nos tajemniczego mężczyzny z kanonierki.Dwa pozostałe pontony minęły łódz z prawej i lewej burty i spotkały się przy rufie.Ich sternicyprzesadzili reling i stanęli na pokładzie dziobowym.Ten najbliżej kryjówki Sama i Remi sięgnął w dół,coś chwycił i uniósł rękę.Stal zalśniła w blasku księżyca.Nóż.Remi odnalazła pod wodą dłoń Sama i ścisnęła.Odpowiedział uściskiem.* Jesteśmy bezpieczni * szepnął jej do ucha.Dwaj mężczyzni zniknęli w kabinie i po chwili wyłonili się z powrotem.Jeden wychylił się za burtę izasygnalizował coś Orlemu Nosowi, który odpowiedział gestem, obrócił zodiaka i skierował w stronęplaży.Gdy ponton zatrzymał się na piasku, on też wyciągnął nóż i podkradł się wolno dooświetlonego lampą namiotu Sama i Remi.Zajrzał do środka, cofnął się i zlustrował wzrokiem plażę ipalmy kokosowe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl