[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyrazniej zostało coś jeszcze do powiedzenia.Nick uśmiechnął się.- No cóż, ten, kto was wystawia, zrobił kawał niezłej roboty - zwrócił się do Jake'a.-Powiedz mi o tych zwłokach w magazynie.Jake opowiedział ze szczegółami.- Ty też słyszałaś, jak mówił wtedy o tym szkielecie? - zapytał Nick Carolyn.- Oczywiście.A ty nie? Pokręcił przecząco głową.- Nie mogliśmy korzystać z otwartego kanału, pamiętasz? Sean Foley, kierownikprojektu nie chciał, żebym przeszkadzał.Powiedział, że jak będzie czegoś potrzebował, topoprosi sam.- Rozmowa wznieciła stare emocje, ale Nick szybko powrócił do sprawbieżących.- Myślicie, że ktoś monitorował radio? - ciągnął.- %7łe słyszał, jak znalazłeś tenszkielet, i po prostu zaczął strzelać?Jake wzruszył ramionami.- Nie wiem.Nie sądzę.Myślę, że od samego początku planował wszystkich zabić.- No dobrze, moi drodzy, spekulacje na pózniej - ucięła pogawędkę Carolyn.- Mamyrobotę do zrobienia.Nick, ty jesteś magikiem od techniki.Czy istnieje dużeprawdopodobieństwo, że dożyjemy jutra, jeśli się zdecydujemy na wejście?Jake rzucił jej pełne dezaprobaty spojrzenie i skinął na pochłoniętego rozpruwaniemkartonów Travisa, który zdawał się niepomny tego, o czym rozmawiają.Ten dzieciak miał jużdosyć zmartwień.- Szczerze mówiąc, powinno to być całkiem bezpieczne wejście - odrzekł raznie Nick.-Ale z drugiej strony, w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym trzecim też tak sądziłem.Mamysprzęt na poziom A, lecz myślę, że tym razem zagrożenie jest dość szczególne.Po czternastulatach nie unosi się tam żaden gaz, a jeśli kiedykolwiek były jakieś ciecze, dawno jużwyparowały, może nawet uległy biodegradacji.Pozostało jednak mnóstwo naprawdę pa-skudnego świństwa, jak pył, osady i popiół.Nie powinniśmy tego wdychać.- Dlaczego? - zapytał Travis, podnosząc wzrok znad pudeł.- Co by się wtedy stało?To tyle na temat niezwracania uwagi, co się dzieje wokół - pomyślał Jake.Nick spojrzałna chłopca i uśmiechnął się.- Cóż, Travis, nie wiemy na pewno.To zależy od tego, co tam wcześniej było i jak sięwymieszało podczas pożaru.Spodziewam się poważnego dyskomfortu w układzieoddechowym.Może również problemów z innymi układami wewnętrznymi.Prawdopodobniewątroba i nerki.Szczerze mówiąc, wszystko ma wpływ na działanie tych narządów.- To oznacza, że miałbyś kłopoty z oddychaniem i poważnie się rozchorował -przetłumaczyła Carolyn, otrzymując w zamian spojrzenie mówiące: Przecież głupi nie jestem.- A co ze strażnikami? - spytał Jake.- Czy to duży problem?Nick przerzucił papiery.Znalazł ten, którego potrzebował: zdjęcie z lotu ptakaukazujące magazyn i teren dokoła.- Szczerze mówiąc, to chyba nic wielkiego - wytłumaczył.- W agencji panuje ogólneprzekonanie, że na ogół ludzie nie mają tendencji samobójczych.Sądziliśmy, że ustawiającdwa koncentryczne ogrodzenia tutaj i tutaj - wskazał końcem ołówka - oraz umieszczając coparę metrów znaki z napisem "Niebezpieczeństwo! Wejście grozi śmiercią!", odstraszymy po-tencjalnych ciekawskich.Uśmiechnęli się.- A zatem nikt nie widział konieczności zatrudnienia strażników.Byłaby to nie tylkostrata czasu.Pracując ponad osiem godzin dziennie przez pięć dni w tygodniu.kto wie?Mogliby ulec jakiemuś skażeniu.Carolyn nie mogła uwierzyć.- Chcesz powiedzieć, że nikt nawet nie obserwuje tych ogrodzeń? Mężczyzna pokręciłprzecząco głową.- Nie dokładnie.Jeśli spojrzysz tu na mapę, zobaczysz, że ten stary system dróg -zbudowany Bóg wie kiedy - wciąż istnieje.Ta droga, o tutaj, przebiega najbliżej strefyzagrożonej, w odległości około stu metrów, a ta tutaj - przesunął ołówek - mniej więcej półtorakilometra.Kiedyś uznaliśmy, że sensownie będzie wykorzystać te drogi jako naturalne barieryi zbudować wzdłuż nich zewnętrzne ogrodzenia.Tak więc trzy razy dziennie jakiś glina jezdzitam w poszukiwaniu ewentualnych problemów.- Problemów typu.? - przerwała mu Carolyn.Nick wzruszył ramionami.- Do diabła, nie mam pojęcia.Jakichkolwiek.Dziury w ogrodzeniu? Ptaki spadające znieba?Wyobrażenie ptaków wzbudziło śmiech Travisa.Jake odwrócił się i spojrzał na syna.- Proszę bardzo, podejdz tu i dołącz do nas.Bardzo bym nie chciał, żebyś przetrenowałsobie słuch.Travis posłał mu uśmieszek, po czym powrócił do przecinania taśm.- Nie, w porządku.Dobrze mi tutaj.- Nie chcesz chyba powiedzieć, że znasz grafik tych strażników? - zapytała Carolyn.Nick rzucił jej skromne spojrzenie i podniósł kolejny arkusz papieru.- Pani Donovan - rozpoczął.- Którą to mamy godzinę? - Spojrzał na zegarek.- Mniejwięcej druga.Następny patrol jest o trzeciej, a potem przerwa do dziewiątej.Myślę, żewejdziemy o trzeciej trzydzieści, zrobimy co mamy do zrobienia i wrócimy do Little Rockprzed zapadnięciem zmroku.Jake przeniósł wzrok na Carolyn.Spojrzała na niego niespokojnie.A więc to miałonaprawdę się stać.Stracone lata, nieustanna ucieczka, nowe dokumenty, kłamstwa - wszystkosprowadzało się do jednej prostej decyzji.Czy to mogło być aż tak proste?- Brzmi to jak konkretny plan - przyznał Jake.29Obserwując zmieniający się krajobraz Wirginii Zachodniej półtora kilometra poniżej,Irene próbowała wymyślić przyczynę, dla której Donovanowie wrócili do Arkansas - na"miejsce zbrodni".Chryste, to brzmiało jak wyświechtany frazes.Nie cierpiała tych słów.Ciludzie ukrywali się tak długo.Jakie korzyści widzieli w wyjściu na światło dzienne? To siękupy nie trzymało.Frankel jednak był całkowicie przekonany; kiedy siedziało się w takim gabinecie, nawetpodejrzenie nabierało wagi prawa.Nie raczył jednak wspomnieć, skąd o tym wie.Jakiśpracownik Agencji Ochrony Zrodowiska znalazł coś w komputerze, ale nerwowa rozmowaprzez komórkę, a w szczególności pompatyczny ton Frankela przyćmiły połowę szczegółów,niezbędnych aby Irene mogła w pełni zrozumieć stan rzeczy.Nie przejmowała się jednak.Jejludzie w Charleston poskładają wszystkie fragmenty w sensowną całość.Na ironię zakrawał fakt, że Irene otrzymała wiadomość od Frankela w chwili, gdy jejekipa znalazła białą furgonetkę Donovanów, porzuconą w walącej się, starej stodole.Donovanowie wykazali się niezwykłym opanowaniem i stalowymi nerwami, pozostając wcentrum zakrojonych na pełną skalę poszukiwań.Fakt faktem, że postąpili właściwie.Gdybypróbowali uciekać, niewątpliwie zostaliby złapani.Oni zawsze postępują właściwie - pomyślała Irene - To naprawdę zaczyna mniewyprowadzać z równowagi.Sądząc po sprzęcie i zapasach, jakie pozostawili w furgonetce, nie spodziewali się, byschwytano ich w Wirginii Zachodniej.To akurat, jak stwierdziła, było pozytywnym aspektem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- John Norman Gor 13 Explorers of Gor
- John Norman Gor 01 Tarnsman of Gor
- John Norman Gor 05 Assassin of Gor
- John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
- John Norman Gor 19 Kajira of Gor
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- John Norman Gor 22 Dancer of Gor
- John Norman Gor 25 Magicians of Gor
- John Betancourt Dawn of Amber 1 Dawn of Amder
- Morgan Matson Lato drugiej szansy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- lastella.htw.pl