[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ashleypomyślała, że w swoim życiu niewiele widziała rzeczy tak lodowatych jakten uśmiech.- A więc podróż warta była zachodu, profesorze?Scott nie odpowiedział.Był prawie przekonany, że O'Connell rzucipieniądze na stolik albo ciśnie mu je w twarz, napiął więc mięśnie, stara-jąc się zachować pełną kontrolę nad emocjami.Ale zamiast wykonać jakiś dramatyczny gest, O'Connell odwrócił się iraz jeszcze spojrzał na Ashley.Jego oczy wpiły się w nią tak, że zaczęłasię wiercić na krześle.- Czy wiesz, co kiedyś, w czasach twojego ojca, śpiewali Beatlesi?Pokręciła głową.- Nie dbam za bardzo o pieniądze.Za pieniądze nie kupi się miło-ści.Nie spuszczając wzroku z Ashley, O'Connell wsunął kopertę do kie-szeni marynarki, zbijając z tropu zarówno ją, jak i jej ojca.Potem, wciążpatrząc na nią, powiedział:- Okay, profesorze, czas, by mi pan pozwolił odejść.Nie zostanę naobiedzie mimo wszystko.Ale dzięki za piwo.Scott odsunął się na bok i stanął przy brzegu stołu, a O'Connell za-skakująco zwinnie prześliznął się obok niego i wstał.Jeszcze przez chwi-lę wpatrywał się w Ashley, potem, z lekkim uśmieszkiem, odwrócił sięnagle i szybko ruszył przez salę restauracyjną w stronę drzwi, nie oglą-dając się ani razu.Ashley i Scott siedzieli w milczeniu prawie przez minutę.- Jak mam rozumieć to, co się stało przed chwilą? - zapytała Ashley.Scott nie odpowiedział.Sam nie był pewien.115Kelnerka znowu podeszła do nich.- A więc tylko dwa obiady? - zapytała, wręczając im karty dań.Na zewnątrz domu Ashley wieczór wyglądał jak pomalowany cienia-mi i światłami lamp ulicznych, które z trudem opierały się gęstniejące-mu jesiennemu zmrokowi.Nie było miejsca do parkowania, więc Scottzatrzymał porsche przed hydrantem przeciwpożarowym.Nie gaszącsilnika, odwrócił się do córki.- Może powinnaś wyjechać na jakiś czas na zachód.Dopóki nieupewnimy się, że ten facet dotrzyma obietnicy.Zamieszkasz przez parędni u mnie, potem może kilka dni z matką.Trochę czasu i odrobina dy-stansu dobrze by ci zrobiły.- Nie chcę być kimś, kto musi uciekać i się ukrywać - rzekła Ashley.-Mam zajęcia na uczelni, mam pracę.- Wiem, ale może w tym przypadku powinniśmy zgrzeszyć nadmia-rem ostrożności.- Nienawidzę tego - mruknęła Ashley.- Po prostu nienawidzę.- Rozumiem cię, kochanie, ale nie wiem, co jeszcze mógłbym powie-dzieć.Ashley westchnęła, potem odwróciła się do ojca i uśmiechnęła.- On po prostu wkurzył mnie trochę.Wszystko będzie w porządku.Tacy faceci jak on są w rzeczywistości tchórzami.Może trochę udawałdumnego, kiedy brał pieniądze, ale tak naprawdę załatwiłeś go.Odczepisię, zobaczysz, będzie mnie obrzucał wyzwiskami w towarzystwie kum-pli, ale odejdzie.Nie bardzo mi się to podoba, a ty straciłeś trochę pie-niędzy.- To najmniej ważne - odparł Scott.- On powiedział, że ich nie chce,a potem wsadził je do kieszeni.To było prawie tak, jakby nas nagrywałna taśmę.Mówił jedno, robił co innego.Odrażające.- Miejmy nadzieję, że już jest po wszystkim - powiedziała Ashley.- Tak.Posłuchaj.Przyjmujemy taką zasadę: jakikolwiek sygnał odniego, dosłownie jakikolwiek, dzwonisz do domu.Zawiadamiasz mamę,Hope albo mnie, natychmiast.O każdej porze dnia lub nocy, rozumiesz?Coś cię zaniepokoi, masz przeczucie, że dzieje się coś złego, i od razudzwonisz, okay?- Tak.Posłuchaj, tato.Michael przyprawiał mnie o gęsią skórkę.Niemam zamiaru odgrywać bohaterki.Chcę tylko móc żyć tak, jak żyłamdotychczas, nawet jeśli to moje życie nie było doskonałe.Westchnęła znowu, odpięła pas bezpieczeństwa, chwyciła torebkę iwyjęła klucze od swojego mieszkania.- Chcesz, żebym poszedł z tobą na górę?116- Nie.Zaczekaj tylko, aż wejdę do środka, jeśli ci to nie sprawi kło-potu.- Posłuchaj, kochanie, nic mi nie sprawi kłopotu.Chcę tylko, żebyśbyła szczęśliwa.I chciałbym zapomnieć o całym tym incydencie i Micha-elu O Connellu, zobaczyć, jak zdobywasz tytuł magistra albo doktora hi-storii sztuki i żyjesz szczęśliwie.Ja tego chcę i tego pragnie również two-ja matka.I tak będzie, wierz mi.A wkrótce spotkasz kogoś wyjątkowegoi wszystko to, co teraz przeżywasz, stanie się tylko wspomnieniem małe-go problemu, który miałaś w przeszłości.Nigdy już nie będziesz o tymmyślała.- Mały, koszmarny problem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- John Norman Gor 13 Explorers of Gor
- John Norman Gor 01 Tarnsman of Gor
- John Norman Gor 05 Assassin of Gor
- John Norman Gor 21 Mercenaries of Gor
- John Norman Gor 19 Kajira of Gor
- John Norman Gor 02 Outlaw of Gor
- John Norman Gor 22 Dancer of Gor
- John Norman Gor 25 Magicians of Gor
- John Betancourt Dawn of Amber 1 Dawn of Amder
- Lumley Brian Nekroskop 5 Roznosiciel
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- revelstein.htw.pl