[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cammie Reed, matka blizniaków,siedziała oparta o drzwi z kiczowatątabliczką w stylu retro: "SPI%7łARNIA".Belinda uznała, że Cammie nie straciłarezonu jak pozostali; miała chłodne,rozsądne spojrzenie.- Mówiłaś, że ktoś krzyczał - zwrócił sięJohnny do Susi.- Ja niczego niesłyszałem.- Już nie krzyczy - odparła głuchodziewczyna.- To chyba była pani Soderson.- Jasne, to ona - powiedział Jim Reed.Poprawił sobie Ralphiego na kolanach,krzywiąc się lekko.- Poznałem po głosie.Przez całe życie dość się nasłuchaliśmyjej wrzasków na Gary'ego.Prawda, Dave?- Miałem ochotę ją zamordować - pokiwałgłową Dave.- Poważnie.- Bo też nie jesteś potulny, mój chłopcze,tak jak Gary - rzekł Johnny swymnajlepszym głosem Humphreya Bogarta. Zdjął kuchenny telefon z widełek,posłuchał, stuknął kilka razy w zero iodwiesił go z powrotem.- Debbie nie żyje, prawda? - zapytała SusiBelindę.- Cii, kochanie, przestań - uciszyła jąKim Geller z niepokojem w głosie.- Nie poszła wcale do tamtego domu.Prawda? I nie okłamujcie mnie.Belinda właśnie taki miała zamiar, leczzdecydowała, że to jednak niedobra metoda.Z jej doświadczenia wynikało, że nawetkłamstwa w dobrej wierze tylko pogarszająsytuację.I zwiększają zamieszanie.Azamieszanie na Topolowej osiągnęło jużpoziom obłędu.- Prawda, kochanie - odpowiedziała więc,nie mogąc się nadziwić, jak to jej akcentrobi się zawsze bardziej południowy, gdyma komuś przekazać złe wieści.Możenależało to przypisać bagażowimurzyńskiego doświadczenia, choć o tymjeszcze nie uczono w żadnej szkole.W jejprzypadku było to o tyle interesujące, żenigdy w życiu nie dotarła na Południedalej niż do linii Mason-Dixon6.- Prawda,kochanie.Obawiam się, że nie żyje.Susi schowała twarz w dłoniach i zaczęłapłakać.Dave Reed przyciągnął ją do siebiei Susi wtuliła twarz w jego ramię.KiedyKim próbowała ją odciągnąć, dziewczynazesztywniała i nie pozwoliła jej na to.Kim spojrzała ze wstrętem na Dave'a, alechłopak nawet tego nie zauważył.Zwróciławięc rozgniewaną twarz ku Belindzie.- Dlaczego jej powiedziałaś?- Ta dziewczyna leży na ganku; z takimirudymi włosami ciężko by było jej niezauważyć.- Cicho już - nakazał jej Brad.Chwycił jąza przegub i pociągnął w stronę zlewu.-Nie denerwuj jej.Za pózno, mój drogi, pomyślała Belinda -lecz roztropnie zamilkła.Za zlewem było okno przesłonięte siatką.Wyjrzawszy przez nie na prawo, widziałapłot z drewnianych sztachet, oddzielającyposesje Carverów i Starego Doktora.Widaćteż było zielony dach domku Billingsleya.Chmury ponad nim już zaczynały sięrozpierzchać.Odwróciła się i podsunęła wyżej,przysiadając bokiem na krawędzi zlewu.Pochyliła głowę ku oknu, czując woń metalui przesączające się przez oczka siatkizapachy mokrego lata.Ta mieszaninawywołała w niej natychmiast tęsknotę za dzieciństwem; uczucie zarazem wspaniałe ibolesne.To dziwne - pomyślała - żezapachy przypominające przeszłość sązawsze takie nie do zniesienia.- Halooo! - zawołała, otaczając ustadłońmi.Brad chwycił ją za ramię,najwyrazniej chcąc ją powstrzymać, alestrząsnęła stanowczo jego rękę.- Halooo,Billingsley!- Nie rób tego, Bee - skarciła ją CammieReed.- To nierozsądne.A co by było rozsądne w tej sytuacji? -zastanowiła się Belinda.- Siedzieć napodłodze w kuchni i czekać na kawalerięStanów Zjednoczonych?- A diabła tam, wołaj dalej - rzekłJohnny.- Co nam to zaszkodzi? Jeżeli ci,co strzelali, jeszcze są w pobliżu,podejrzewam, że miejsce naszego pobytu itak nie stanowi dla nich tajemnicy.-Raptem przyszło mu coś do głowy iprzykucnął przed żoną nieboszczykapocztowca.- Kirsten, czy David miał broń? Możestrzelbę myśliwską albo.- W jego biurku jest pistolet - odparła.-Druga szuflada po lewej.Jest zamknięta,ale klucz znajdziesz w środkowejszufladzie.Taki na zielonej tasiemce.- A biurko? Gdzie stoi?- Och.W jego gabinecie.Na górze, w końcukorytarza.- Mówiła to wszystko,kontemplując własne kolana, po czympodniosła na niego zrozpaczone, rozbieganespojrzenie.- On tam leży na deszczu,Johnny.Koleżanka Susi też.Nie powinniśmyich zostawiać na deszczu.- Już przestaje padać - odparł Johnny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl