[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.342- Chcę wiedzieć, czy masz na imię Daryl czy nie.- A jeśli tak, dostanę ten woreczek?- Zależy, czy powiesz mi to, co chcę wiedzieć.Dryblas podszedł bliżej i Jerome ze zdziwieniem odkrył, ja-ki jest słaby.Jeśli będzie taka potrzeba, nie namęczy się zbyt-nio, próbując wycisnąć z niego informacje siłą.- Jesteś gliną?- Wyglądam na gliniarza? - Jerome niejednokrotnie za-stanawiał się już, po co ludzie zadają tego typu pytania, takjakby działający pod przykrywką policjant miał im odpowie-dzieć: Masz mnie, rzeczywiście jestem gliną.- Dzisiaj już nie wiadomo, kto jest gliną, a kto nie.- Nie jestem gliną.To jesteś Daryl czy nie?Mężczyzna wahał się przez moment, wpatrując się w wore-czek z brązowym proszkiem.- Tak, to ja.Ogromna jest siła łapówki, pomyślał Jerome.- Dobra, to teraz możemy pogadać - powiedział, chowającnarkotyk do kieszeni.Daryl wyglądał jak zawiedziony mały chłopiec, któremuwłaśnie zabrano lizaka- O czym chcesz gadać?- O tym, co wiesz.Daryl nie wyglądał na przekonanego.- A co niby mam wiedzieć?Jerome wciąż wyczuwał wrogość.Potrzeba więcej zachęty.- Jesteś pewnie głodny, ja też chętnie bym coś zjadł i napiłsię kawy.Za rogiem jest całodobowy bar.Może tam pogada-my? Ja stawiam.Daryl wahał się przez sekundę, ale w końcu odpowiedział:- Tak, przydałoby się jedzenie i kawa.Szli w milczeniu.Daryl zawsze dwa kroki przed Jerome'em.Weszli do pustego lokalu i usiedli przy stoliku w głębi.Jerome343zamówił kawę i naleśniki, które konsumował bez pośpiechu, aDaryl podwójnego cheeseburgera z frytkami, które pochłonąłw mgnieniu oka.- Chcesz jeszcze? - spytał Jerome.Daryl dopił ostatni łyk piwa korzennego i beknął głośno.- Nie, dzięki.Dokładnie tyle było mi trzeba.To co chceszwiedzieć?Jerome rozsiadł się wygodniej, pokazując, że jest zupełnierozluzniony.- Potrzebuję informacji na temat pewnych ludzi.- Ludzi? Jakich ludzi?- Nie za przyjemnych.Daryl podrapał się po gęstej brodzie, a potem po krzywymnosie.- Innych nie znam - odpowiedział z półuśmiechem.- Z tego co słyszałem, wiesz, gdzie mogę ich znalezć.Daryl uniósł brwi.- Musisz mi powiedzieć coś więcej, stary.Jerome przysunął się bliżej, oparł się o stół.Poczekał, ażDaryl zrobi to samo.- Wiesz, co to są filmy snuff? - spytał szeptem.Daryl podskoczył jak oparzony, prawie wylewając kawę naJerome'a.- Pieprz się, człowieku.Wiedziałem, że to jakaś ścierna.Janic nie wiem.- Słyszałem coś innego.- No to zle słyszałeś.Kto ci, kurwa, nagadał takich bzdur?- Nieważne.Chodzi o to, że muszę się dowiedzieć, cowiesz.- Nic nie wiem, człowieku - bronił się, żywo gestykulując iuciekając wzrokiem.- Słuchaj, możemy to załatwić na dwa sposoby.- Jeromeprzerwał i wyciągnął ten sam woreczek z proszkiem, który344pokazywał mu wcześniej.- Powiesz mi, co chcę wiedzieć, adostaniesz dziesięć takich.Daryl zaczął się wiercić na krześle.- Dziesięć?- Tak.Nigdy nie miał tyle heroiny.Mógłby nawet część sprzedać itrochę na tym zarobić.Nerwowo oblizał popękane usta.- Nie mam z tym nic wspólnego.- Nigdy nie mówiłem, że masz.Musisz mi po prostu po-wiedzieć, co wiesz.Daryl zaczął się pocić.Potrzebował działki.- Goście, którzy się tym zajmują to.niebezpieczni skur-wiele.Jeśli dowiedzą się, że coś pisnąłem, już nie żyję.- Nie jeśli ja wcześniej ich dorwę.Nie będziesz się już mu-siał nimi martwić.Daryl przejechał rękami po ustach, jakby próbował coś znich zetrzeć.- Rozumiem, że ten drugi sposób będzie raczej bolesny?- Dla ciebie.tak.Daryl wziął głęboki oddech i powoli wypuścił powietrze.- Nie znam żadnych nazwisk ani innych rzeczy.- Nie potrzebuję nazwisk.- Nie miałem ostatnio szczęścia - zaczął niskim, smutnymgłosem.- Rzadko jadam posiłki, które nie składają się z resztekczyjegoś stołu.Gdybym mógł codziennie brać prysznic, robił-bym to, ale to niełatwe, gdy jest się kompletnie spłukanym.Zazwyczaj śpię gdzie popadnie, czasem udaje mi się znalezćjakieś zadaszone schronienie.Jerome słuchał.- Kilka miesięcy temu pijany i naćpany wylądowałem wjakiejś opuszczonej fabryce w Gardenie.- W Gardenie? To przecież kawał od centrum? - przerwałmu Jerome.345- Często się przemieszczam, to jedna z zalet bycia bez-domnym.- Zmusił się do uśmiechu.- Na tyłach głównego bu-dynku wciąż można znalezć zadaszone pomieszczenia, więctam zasnąłem.Obudził mnie hałas nadjeżdżającego samocho-du.Nie mam pojęcia, która mogła być godzina, przypuszczam,że pózno, bo wciąż było ciemno.Tak czy siak, z czystej cieka-wości wyjrzałem przez dziurę w ścianie.- I co zobaczyłeś?- Czterech kolesiów wyciągających z furgonetki związanąkobietę.- Gdzie ją zabrali?- Poszli nieutwardzoną ścieżką na tyły.Zaciekawiony za-cząłem ich śledzić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Chris Kennedy [The Theogony When the Gods Aren't Gods (epub
- Chris Moriarty [Spin 01] Spin State (v5.0) (epub)
- Chris A Jackson [Scimitar Sea Scimitar's Heir (retail) (epub)
- Chris A Jackson [Scimitar Sea Scimitar Sun (retail) (epub) id
- Chris Burton [Alpha One 01] The Jump Pilot (v5.0) (epub) id
- Chris Wooding [Ketty Jay 02] The Fade (ORIGINAL) (epub)
- Chris Wooding [Braided Path The Skein of Lament (v4.0) (epu
- Chris Ewan Dead Line (US) (v5.0) (epub) id
- Kate Welsh Zaufaj miłoÂści
- Roberts Nora Czarne wzgórza(1)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- karro31.htw.pl