[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kim jest takobieta obok pana? To jest panna Webb.Ja nazywam się McGee.Możliwe, że jej brat zginął z rąk tychsamych ludzi, którzy zabili Jassa.Twarz mojej rozmówczyni pociemniała. Uważa pan, że mogę coś wiedzieć.Czy ja mogłabym zrobić coś złego takiemumężczyznie? Był dla mnie dobry! Kto go zmuszał, żeby dawał pieniądze na dziecko? Nikt!Kochał ją tak jak ja.Czy nie wziął jej do siebie do domu? Wyszła za porządnego człowieka.Zawsze dawał jej pieniądze na ubrania, szkołę, leczenie, wszystko.Ma taką wielką kuchnię,jakiej nigdy nie widziałam.Myślał o niej jak o córce.Mam jego listy, pisze, że jest jegocóreczką.Ufał mi, nigdy bym go&Potok jej wymowy przerwało kilka głośno wypowiedzianych po hiszpańsku słów, któredobiegły mnie z tyłu.Jak na gringo nie najgorzej rozumiem ten język, lecz kiedy władający nimnie chcą być zrozumiani, można wyłapać zaledwie pojedyncze niezwiązane ze sobą wyrazy.Kobieta wsłuchała się w wypowiedz, spojrzała z powątpiewaniem, a potem gniewnie.Cośodrzekła, młody mężczyzna znów przemówił.Gospodyni odpowiedziała łagodniej. Co czuła do niego Dolores?  zapytałem. Kochała go  odparła z wielką godnością Amparo. Co innego można czuć do ojca? Zagryzła wargę i zerknęła na syna. Nikt nie wie o tym, że pan do mnie przyjechał?Tego rodzaju pytanie uruchamia wszystkie dzwonki alarmowe.Było nadzwyczajniezręczne i nie ulegało kwestii, że podpowiedział je kobiecie syn.Jednak z drugiej stronywszystko, co się do tej pory zdarzyło, było niezręczne.Morderstwo to nie zabawa dla amatorów,dla nieślubnej służącej i jej przyrodnich braci.Zbyt dużo czasu zajęło mi dopasowywaniew myślach fragmentów układanki i moja odpowiedz padła za pózno. Przysłał mnie tutaj szeryf Buckelberry. Wypowiedziałem te słowa z opóznieniemi niezręcznie; zabrzmiały równie fałszywie, jak pytanie.Indolencja bywa zarazliwa.Isobel wyczuła, co się dzieje; wsparła mnie pospiesznie i ze zbyt silnym przekonaniem: O tak, szeryf wie, że do pani przyjechaliśmy.Usłyszałem ruch, obejrzałem się i zobaczyłem, że chłopcy zniknęli.Poczułem dotknięcie lodowatego zimna na szyi.Amparopatrzyła ze zdziwieniem.Było dla mnie jasne, że nie uczestniczyła w tym, co się do tej porywydarzyło. Czy pani synowie mieszkają tutaj?  spytałem grzecznie. Hę? Nie, ci dwaj nie.Charlie i Pablo.Przyjechali mnie odwiedzić.Chyba nie mająpracy.Mieszkają w Phoenix.Mój pierwszy mąż nazywał się Canario.To jego synowie.To samonazwisko daliśmy Dolores.Mam trzy córeczki o nazwisku Sosegado.Senior Canario umarł.Porządny człowiek.Teraz moim mężem jest Esteban Sosegado, przeleży w łóżku resztę życia.Jest w innym pokoju.Ciągnik go przygniótł, nie ma ubezpieczenia.Dajemy radę.Gdyby Jass cośzostawił, byłoby teraz łatwiej.Ale skoro nie&  Wymownie wzruszyła ramionami. Ma pani listy Jassa? Oczywiście!  odparła, prostując się. Mogę któryś zobaczyć?Wstała bez słowa i wyszła z pokoju.Isobel spojrzała na mnie nerwowo. Będą kłopoty? Nie wiem, nie przejmuj się tym.Raptem gdzieś na tyłach domu rozległ się krzyk Amparo.Po chwili wpadła do pokojusztywna ze złości; po jej miedzianozłotej twarzy płynęły łzy. Znikły!  zawołała. Wszystkie.Pudełko jest puste.Listy i zdjęcia, na którychuśmiechamy się i jesteśmy szczęśliwi.Zdjęcie Jassa z małą Dolores w ramionach.Wszystkoznikło.Kto mógł coś takiego zrobić?Wiedziałem, że nic więcej z niej nie wydobędę, była zbyt wstrząśnięta utratą skarbu.Jednak pożegnała się z nami, kiedy ruszaliśmy w kierunku kościoła i jedynej uliczki osadyBurned Wells.Wróciliśmy do sklepu.Latarnia wciąż syczała, lecz nikogo nie było w pobliżu.W nieruchomym chłodnym powietrzu wiejskiej nocy zawisła przedziwna cisza.OtworzyłemIsobel drzwi samochodu, usiadłem za kierownicą i odwróciłem się do dziewczyny.Ująłem ją zarękę. Mogą być kłopoty  powiedziałem cicho. Ci dwaj wcale mi się nie podobali.Pytanie,które zadała Amparo, także.Pryskamy stąd, jakby nas gonili wszyscy diabli, więc mocno siętrzymaj.Jeśli powiem ci, żebyś położyła się na podłodze, schowaj głowę pod skrytkę. D-dobrze.Uruchomiłem silnik i zawróciłem, wciskając gaz, aż zabuksowały koła.Ruszyłem tą samądrogą, którą przyjechaliśmy.Wyciągnąłem rękę, żeby zapalić światła, ale się rozmyśliłem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl