[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cara miała wrażenie, że przechodząc przez drzwirestauracji w centrum miasta, znalazła się w innymżyciu.Zwiatło świec migotało w kryształowych kie-liszkach do wina.Dokoła rozlegał się przytłumionygwar rozmów i szczęk sztućców.Cara po raz pierw-szy tego lata miała okazję włożyć czarną sukienkę,którą w pośpiechu wrzuciła do walizki przed wyjaz-dem z Chicago.Na szyi miała perły, a na przegubiezegarek od Cartiera zamiast timeksa, którego nosiłana plażę. Wyglądasz cudownie  skomplementował ją Ri-chard ze szczerym uznaniem. Jak ładnie się opaliłaś!Grasz w golfa? Nie  roześmiała się. Zostałam opiekunkążółwi. Czym?  zdumiał się.Wyjaśniła mu to pokrótce, świadoma, że tematżółwi nie zainteresuje go w najmniejszym nawetstopniu. Dużo spaceruję po plaży.Poza tym pracujęw ogródku, chodzę na ryby i pływam łódką.Tym razem to Richard się roześmiał. Ty? Nie mogę uwierzyć.Przecież nie cierpiszrozrywek na świeżym powietrzu.322 Cara poczuła irytację.Ona sama przestała już tako sobie myśleć. To nieprawda.Tu żyje się zupełnie inaczej.Ktowie, może i tobie by się to spodobało. Dlaczego miałoby mi się nie spodobać? Miastojest piękne, pogoda fantastyczna, a dokoła mnóstwopierwszej klasy pól golfowych.Restauracje też sąznakomite.O tej, w której jesteśmy, czytałem w facho-wych pismach.Dostała pięć gwiazdek. A czy bardzo byś się zdziwił, gdybym ci powie-działa, że odkąd tu przyjechałam, po raz pierwszy jemcoś w mieście? Chyba żartujesz.Biedactwo, musisz być wy-głodzona.Przecież nie cierpisz domowego jedzenia.Cara przypomniała sobie kraby i krewetki, któreBrett dla niej przyrządzał, improwizowane pikniki naplaży, eksperymenty Toy ze zdrową żywnością i prze-pisy mamy i uśmiechnęła się na myśl, że nigdy w życiunie jadała lepiej. Jak się czuje twoja mama? Richard, ona umiera.Jak może się czuć?Uśmiech znikł z jego twarzy. Po prostu próbuję być uprzejmy  wzruszyłramionami. Daj sobie spokój.Posłuchaj, nie jestem w stanieudawać, że to zwykła kolacja dwojga przyjaciół.Gdysię widzieliśmy ostatnim razem, pocałowałeś mnie napożegnanie i odleciałeś do Nowego Jorku.O ilepamiętam, to przepraszałeś mnie za to, że zapomniałeśo moich urodzinach, chociaż tak naprawdę zapom-niałeś o czymś zupełnie innym, nie powiedziałeś mi,że następnego dnia wylecę z pracy.A może to miała323 być niespodzianka na urodziny?  dokończyła Caraz ironicznym uśmiechem. Naprawdę musiałem wtedy polecieć do NowegoJorku.I nie mogłem powiedzieć ci wcześniej o zwol-nieniu, bo to była tajemnica służbowa. Och, proszę cię.Richard uniósł dłoń. Cara, posłuchaj.Daj mi przynajmniej szansę,żebym mógł to wyjaśnić.Nie chciałem cię zranić. Aha.No ale mnie zraniłeś.To był poważny ciosi nie miałam niczyjego wsparcia.Po prostu zostawiłeśmnie na lodzie. Nie przypuszczałem, że wyjedziesz z miasta!Przez te ostatnie miesiące szalałem z niepokoju, za-stanawiając się, gdzie jesteś i jak się czujesz! Próbowa-łem do ciebie dzwonić na domowy numer, na komór-kę, musiałaś chyba dostawać moje wiadomości! Dla-czego nie oddzwoniłaś? Oszczędziłabyś mi wiele cier-pienia i sama znacznie wcześniej dowiedziałabyś się,co się właściwie stało! Przysporzyłam ci miesięcy cierpienia? O, tociekawe. Jeśli od tego poczujesz się lepiej, to tak, przy-znaję, że cierpiałem.Zostawiłaś mi wiadomość; żezadzwonisz, gdy dotrzesz do domu.Czekałem więcprzez kilka dni, a gdy przeciągnęło się to do kilkutygodni, zacząłem cię szukać.Nikt nie wiedział, gdziesię podziałaś.Zupełnie jak kamień w wodę.Jednak jazachowałem spokój, bo wiedziałem, że lubisz podróże,a poza tym na pewno jesteś na mnie wściekła.Cara nie dała się zwieść.Wiedziała, że ona sama anijej los w najmniejszym nawet stopniu nie obchodzi324 Richarda.Chciał czegoś od niej i musiała tylko po-czekać, żeby to jasno powiedział. To już stare dzieje  skonstatowała chłodno. No tak, ale gdy przez całe lato nie dawałaś znakużycia, przestraszyłem się, że straciłem cię na dobre.Przychodziło mi nawet do głowy, żeby wynająć pry-watnego detektywa.A wiesz, jak cię w końcu znalaz-łem? Byłem na lunchu z Adele i ona mi powiedziała,że jesteś u matki w Charlestonie, ale nie chciała dać minumeru telefonu.Wróciłem więc do biura, znalazłemwszystkich Rutledge ów w książce telefonicznej zdajesz sobie sprawę, ilu ich jest?  i w końcutrafiłem na twojego brata.No i jestem. Imponująca opowieść.Mogę się tylko zastana-wiać, po co zadałeś sobie tyle trudu.Richard przymrużył oczy i rozpostarł dłonie nastole. Kochanie, wiem, że jesteś na mnie zła.Prze-praszam, rzeczywiście zawiniłem, nie informując cięo tym zwolnieniu.Naprawdę jest mi z tego powodubardzo przykro, ale musisz mi uwierzyć, że miałem jużgotowy plan ponownego ściągnięcia cię do firmy.Tobyła tylko kwestia przeczekania.I właśnie o tym chcęz tobą porozmawiać. Jego brązowe oczy zalśniływ blasku świec [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl