[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Camille BaileyZciągnąłbrwi.-Camille Bailey.Nie słyszałem.A znam wszystkich,którzy coś znaczą w tejbranży - Podał mi wizytówkę.-Dokiedy jest pan w mieście?- W czwartek po południu wylatuję z Los Angeles,alepóki cozatrzymałem sięw hotelu w BeverlyHills.-Jateż mieszkamw BeverlyHills.Ma pan jakieś plany na wieczór?- Nie.-To może spotkamy się gdzieś na kolacji?- Czemu nie.-Zwietnie.Gdzie się pan zatrzymał?- W Beverly Wilshire.-Mam ich numer.Zadzwonię i dam panu znać, co i jak.Kiedy odszedł, poczułem się, jakbym właśnie dostał zaproszenie docałkiem nowego świata. A Darren Scott znadoniego drogę.Rozdział 34Do Beverly Wilshire dotarłemkrótko przed piątą.Na sekretarce czekała już na mniewiadomość.Darren Scott zarezerwowałna wpół do ósmej stolik we włoskiejrestauracjiLa Dolce mieszczącej się niedaleko hotelu.Zapewniał, żenie będę rozczarowany,ponieważ jadatamsamaśmietankabranży rozrywkowej.Podłączyłemkomputer doIntemetu i sprawdziłempocztę.Odpowiedziałem na kilka maili, a potem opisałem dzieńw pamiętniku.Zostało mi jeszcze trochę czasu,więc postanowiłem poszukać w siecidomów.Trafiłem na stronęagencjinieruchomości z Salt Lakę City, specjalizującejsię w luksusowych posiadłościach,i zacząłem przeglądać ofertyZnalazłemdokładnie to, czego szukałem -dom z sześciomasypialniami po wschodniej stronie doliny Fasada z ciemnej cegły,spadzisty dach i wieżyczka zwieńczona iglicą.Dombył wyposażonywe wszelkie wygody,o jakich można zamarzyć, wtym zestaw kina domowegoz ogromnym ekranem,fotelami kinowymi isystemem dzwiękowymsurround.Byłytam dwie kuchnie (jedna do obsługiwania przyjęć), sauna,jacuzzi,ręcznie rzezbione poręcze schodów, a w każdejsypialniosobna garderoba.O tym ostatnim zawsze marzyła AllySądzącze zdjęć,dom posiadał piękny, zadbany ogródz kamiennymiposągami, a na tyłach basen i kort tenisowyOd frontu roztaczał się widokna dolinę Salt Lakę.Do posiadłości wiodła prywatna droga dojazdowa zautomatycznieotwieraną bramą.Brakowało tylko ceny.Zanotowałem daneagenta i zadzwoniłem.161. - Słucham, mówi Chris.-Nazywam się Robert Harlan.Właśnieoglądam w Internecie państwa ofertę dotyczącą domu w FairfaxCourt.- Ach, tak.Rezydencja Stringhamów.Piękny dom.Mamygow ofercie dopiero od wczoraj.- Ile wynosi proponowanacena?-Prawdę mówiąc, jest stanowczo za niska.Tylko siedemset pięćdziesiąt tysięcy To prawie za darmo.Mówienie, że dwie trzecie miliona dolarów to "za darmo" możesięwydać niedorzeczne, ale z tego, co widziałem,dom chyba był wart tychpieniędzy- Czy można ten dom obejrzeć?-Możemy sięumówić na dziś po południu, jeślito panuodpowiada.- Szczerze mówiąc, nie bardzo.Dzwonię zBeverly Hills.Chyba muto zaimponowało.- Och, mamy bardzo wielu klientów z Beverly Hills.Planuje pan przeprowadzkę do Utah?- Nie, ja tam mieszkam.W LosAngelesjestem tylkowinteresach.- Jeśli wolno spytać, czym się pan zajmuje?-Jestempisarzem.- No jasne - głos mu się nagleożywił.- Zastanawiałemsię,czy to t e n Robert Harlan, ale nie chciałem nic mówić.Jeszcze nie czytałem pańskiejksiążki, ale mojażonaowszem.Była zachwycona.Padnie trupem, jak jej powiem,że z panem rozmawiałem.A więcjaki dzień by panu najlepiejodpowiadał?- Przylatuję do SaltLakę City w najbliższą niedzielę około czwartejpo południu.-Z przyjemnością odbiorępana z lotniska.- Dziękuję, żonabędzie na mnieczekać.Ale możemyprzyjechać prosto stamtąd.- Zwietnie.Wytłumaczę panu, jaktam trafić. 162Chris podałmi wszystkie dane i rozłączyliśmy się.Jeszczeraz przyjrzałemsię domowi.Na nasze potrzeby był o wieleza duży Podejrzewam, że wcale nie chodziłomi o dom, tylko o znalezienie dla siebie usprawiedliwienia.A może potrzebowałem namacalnego dowodu, że syn ChuckaHarlanamimo wszystko nie jest nieudacznikiem.Wobec takiej rezydencji nawet sam Chuck nieśmiałby tegozakwestionować.Nie mogłem się doczekać, kiedy jąobejrzę.I zobaczęminę Allyson. Droga z hotelu do restauracji zajęła mi więcej czasu niżsądziłem,więc w rezultacie przyszedłem spózniony o pięćminut.W holubyło ciemno, żarzyły się tylko kinkietynaścianach, umieszczonemiędzy trejażami z dębowego drewna oplecionymi winoroślą.Wtle cichorozbrzmiewała włoskamuzykaoperowa.Podszedłem do szefa sali.Był to starszy mężczyzna o włoskim typie urody przystojny, zogolonągłową ikozią bródką.Obok stała młoda, atrakcyjna blondynka, chuda jak modelka,ubrana wniebieskofioletową suknięz jedwabiu.Ustamiała pomalowane szminkąw niemal takimsamym kolorze.Mężczyznarzucił na mnie okiemi wróciłdo studiowania listy rezerwacji.Dopiero gdy postałem tamdobrą minutę, podniósł na mnie wzrok.- Mogę wczymś pomóc?-Mam stolik zamówionyna siódmątrzydzieści.- Pańskie nazwisko?-Robert Harlan.Jestemumówiony z Darrenem Scottem.Na dzwięk tego nazwiska zmienił mu się wyraz twarzy- Ach, tak.Pan Scott jużczeka.Jeanette,zaprowadz panaHarlanado stolika pana Scotta.- Oczywiście - uśmiechnęła się domnie.- Proszę zamną.Darren Scott siedział przystoliku, który musiał być chyba najbardziejpożądanym miejscem w tejrestauracji.Ustawiony wzacisznymkącie z widokiem najezioro.Na mój widok Darren podniósł się z krzesła.- Witaj, Robercie.A propos, możemy sobie mówićpoimieniu?164- Oczywiście.-Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę.Wiem, jaki napięty bywa program wczasie takiej trasy promocyjnej.Ciężko znalezć czas, żeby wyjśćdo toalety- Mniejwięcej.-Byłeś już kiedyś w La Dolce?- Nie;w ogóle pierwszyraz jestem wBeverly Hills. -Nie jest łatwo zarezerwować tu stolik.No,chybaże sięzna odpowiednie osoby.; - A ty znasz?;Uśmiechnął się szeroko.--Ja znam wszystkich.Ale na tym polega moja praca.- Wskazał ręką krzesło.-Siadaj, proszę.Natychmiast wyrósł obok nas kelner.- Buona sera, panie Scott.-Dobry wieczór, Enrico [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl