[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie powiedział jej tego, bo nie chciał ryzykować swojej dumy.Ale co, co do cholery, warta była duma, gdy był samotny?Drzwi otworzyły się na jego piętrze, wyszedł i mamrocząc pod nosem przekleństwa pod własnymadresem, zmierzał do swojego gabinetu.Minął biurko Carol, nawet na nią nie spoglądając, i wszedł dosiebie.181Rzucił teczkę na najbliższy fotel, podszedł do okna i zamyślony patrzył na teksańskie niebo.- To nie była tylko ta jedna noc - wymruczał do siebie, chcąc słyszeć własne słowa.- To było coświęcej, dużo więcej.A przy odrobinie szczęścia mogło stać się wszystkim.Muszę jej powiedzieć, żeją kocham.Zmusić, by wysłuchała i.- Panie Wolff.- Carol, nie chcę by mi przeszkadzano - rzucił, nawet się nie odwracając.Starał się ukryć irytację w głosie, ale naprawdę nie miał teraz siły na rozmowę z sekretarką.Chwilę potem usłyszał odgłos zamykanych drzwi, odwrócił się więc z ulgą, lecz kiedy dostrzegł, żejego asystentka wciąż tu jest, był zaskoczony i zły.- Nie teraz, Carol - powtórzył.Nie poruszyła się.Wpatrywała się w niego przerażonymi oczami.Po chwili ruszyła w jego stronę, a jejkroki były tak drżące, jakby z trudem zmuszała się do normalnego funkcjonowania.- Kochasz ją? - spytała dziwnym głosem.Zdenerwowany i zmieszany tą sytuacją potarł rękąkark i próbował się uspokoić.- Carol, chyba powinnaś wrócić do siebie.Podchodziła coraz bliżej, nie zwracając uwagi najego słowa.182- To niemożliwe.- Kręciła głową z niedowierzaniem i wpatrywała się w niego uporczywie.To już przestało być zabawne.Nie miał czasu ani ochoty zajmować się jej obsesjami.- Carol, zadzwonię, gdy będziesz potrzebna - powiedział stanowczym, oficjalnym tonem.- Spałeś z nią?Drgnął zaskoczony i patrzył na nią prawdziwie zaszokowany.Co jej się stało? Nigdy się tak nie za-chowywała.- Słucham?- Ta suka cię uwiodła.- Carol cedziła słowa przez zaciśnięte zęby.- Spałeś z nią, tak?Wezbrała w nim lodowata wściekłość.Ledwie powstrzymał się, by nie wyrzucić jej za drzwi.- To nie jest pani sprawa - mówił zimno.- Powinna pani wyjść.I to już.- Czyli spałeś - zaśmiała się szorstko i dziko pokręciła głową.Oczy miała szeroko otwarte, a jej ustaporuszały się szybko, choć nie wydobywał się z nich żaden dzwięk.- Dlaczego? Dlaczego wybrałeśją, kiedy ja tu jestem? - pytała rozpaczliwie.- I wciąż czekam na ciebie.Szczerze mówiąc, takie rozwiązanie nigdy nie przyszło mu do głowy.Patrzył na kobietę, którą znał od lat, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu.Była świetnąasystentką, zdyscyplinowaną, zorganizowaną, bardzo pomocną.Nigdy nie zastanawiał się, dlaczegojest tak usłużna.Było mu z tym wygodnie i tyle.Czy to jego wina? Może powinien był już wcześniej dostrzec w jej zachowaniu coś niepokojącego?- Carol.- Kocham cię - przerwała mu.Szybko podeszła do biurka, oparła na nim dłonie i pochyliła się kuniemu.- Zawsze cię kochałam.Czy nie pomogłam ci pozbyć się tych innych dziwek? Nie były dość183dobre dla ciebie.Ja to odkryłam, pamiętasz? Uratowałam cię.Jej oczy nadal rzucały dzikie błyski, ale było w nich coś jeszcze.Jakaś gorączkowa pasja, jakby naglepuściły dawno powstrzymywane hamulce i uwolniły słowa pełne rozgoryczenia.- Nie rozumiesz? - mówiła, obchodząc biurko z wyciągniętymi rękami i chytrym błyskiem w oku.- Należymy do siebie.Zawsze byliśmy tylko my.Ty i ja.Mogę cię uszczęśliwić.Wiem jak.Na pewnonie chcesz być z tą dziwką Fortune.Zwłaszcza teraz!Zesztywniał, słysząc te słowa.Instynkt kazał mu bronić Kyry, ale rozsądek podpowiadał, że do Caroli tak nic nie dotrze.A ona sama tak bardzo już utraciła kontrolę nad sobą, że nawet nie zauważała jego pełnego odrazyspojrzenia.*- Dlaczego zwłaszcza teraz? - spytał.Przekrzywiła głowę i rzuciła mu błogi, pełen tryumfu uśmiech.- Bo ona teraz będzie aresztowana.Już o to zadbałam.Pod zarzutem praktyk monopolistycznych- dodała konspiracyjnym szeptem.- Powiedziałam184dziennikarzom o fuzji i o awansowaniu suki.Zrobiłam to dla ciebie.Już dłużej nie będzie cię męczyć.Wiem, jak cię złościła.Teraz zostanie zwolniona i nie będzie już nam dokuczać.Możesz na mnieliczyć.Zawsze.Patrzył na nią zaszokowany i trochę przestraszony.Carol najwyrazniej miała jakieś problemy ze sobą,większe niż ktokolwiek mógłby się tego spodziewać.Lecz stan jej zdrowa psychicznego nigdy gospecjalnie nie interesował.Nie widział powodów, dla których miałby to robić.Teraz musiał odkryć matactwa Carol i zdjąć winę z Kyry.Potrzebował na to dowodów.- Carol, cholera, czy ty wiesz, co zrobiłaś? - spytał zimno.- Przez ciebie ja też stanę się podejrzany!Coś ty naopowiadała temu dziennikarzynie? - dopytywał się ostro.- Wiesz, czym to się skończy? Wwięzieniu może wylądować nie tylko panna Fortune, ale ja także! Długo potrwa, zanim zdołamudowodnić : swoj ą niewinność, a na pewno odbij e się to na akcj ach i Voltage! - Podszedł do niej ipotrząsnął nią silnie.- Nie rozumiesz? Zrujnowałaś nas.Nas wszystkich! jPrzez chwilę patrzyła na niego bezradnie, a potem z oczu popłynęły jej łzy.- Nie chciałam tego - zapewniła zrozpaczona i i chwyciła dłońmi za włosy.- Chciałam tylko pomóc.Chciałam usunąć tę dziwkę z twojej drogi, zanim cię skrzywdzi tak samo jak inne.Kocham cię,Garrett.I wiem, że potrafię cię uszczęśliwić!185Potrząsnął głową z niesmakiem i na wszelki wypadek odsunął się do tyłu.Bał się, że może nie zapano-wać nad nerwami, a wtedy Carol byłaby w poważnym niebezpieczeństwie.Ta kobieta przez swojechore rojenia i bezmyślność narobiła tyle szkód, że aż trudno w to uwierzyć.- Nie chciałam cię skrzywdzić - łkała.- Przyrzekam.- Azy spływały po jej twarzy, zostawiając ciemnesmugi na policzkach.- Zrobię wszystko, żeby ci pomóc - zapewniała rozpaczliwie.- Powiedz tylko,czego chcesz.Patrzył na nią, starając się pohamować odrazę i dostrzec prawdę o tej kobiecie.Nie była do końca zła.Była ogarnięta chorą obsesją i gotowa zniszczyć wszystkich, którzy stanęli jej na drodze do celu.Widział jej żal oraz chęć pomocy i to dało mu nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone.- Jest coś, co mogłabyś zrobić - powiedział wolno.Uniosła mokrą od łez twarz i spojrzała na niegowiernie.- Powiedz tylko, co.Oficjalna część pogrzebu właśnie się zakończyła.Mowy były wygłoszone, pochwały i podziękowaniazłożone, łzy wylane
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Child of a Dead God Barb Hendee; J. C. Hendee
- John Norman Gor 11 Slave girl of Gor
- § Preston Douglas, Child Lincoln Perdergast 04 Martwa natura z krukami
- Douglas Preston i Lincoln Child Pendergast 02 Relikwiarz
- Christine Rimmer, Karen Rose Sm Their Child (epub)
- Preston Douglas, Child Lincoln Pendergast 05 Siarka
- Lewandowska M 2010 Child Helpline International
- Jonathan Carroll A Child Across The Sky
- Brom The Child Theif (v5.0)
- czym jest demokracja
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- amerraind.pev.pl