[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Kochany Lotharze, pokochałem cię jak syna.Czuję, że umieram.Niemartw się, jestem gotowy na śmierć.Ale nie zapomnij tego, co mi przyrzekłeś.Zaopiekujesz się moją córką i siostrą, prawda? Będziesz dla nich opiekunem.powiedział cicho.Lothar uścisnął mu dłoń. Nie martw się, wujku Joście, zawsze będę ochraniał Annę Różę i pomagałcioci Heni.Nie opuszczę ich nigdy, dopóki mnie będą potrzebować.Przecież ci toprzyrzekłem.Chory słabo uścisnął mu rękę. Dobrze.bardzo dobrze.Teraz jestem całkiem spokojny.Masz silniejszycharakter ode mnie, będziesz mógł się nimi lepiej zaopiekować niż ja.Dziękuję ciz całego serca.Lothar westchnął głęboko.Na usta cisnęło mu się wyznanie miłości do AnnyRóży.Ale zanim znalazł odpowiednie słowa, wróciła Anna Róża i zajęła swojeLRT miejsce przy łóżku ojca.Lothar podniósł się i przez chwilę stał za nią.Spojrzał nanią z nie skrywaną miłością.Czy chory czytał mu z oczu? Może stał się jasnowidzem, stojąc u wrót bramyprowadzącej w nieznane? Piękny, szczery uśmiech pojawił się na bladych war-gach, a jego oczy zwróciły się ku Lotharowi, jak gdyby chciał powiedzieć: Ro-zumiem cię bez słów, kochany chłopcze, masz moje błogosławieństwo.Ponownie wyciągnął rękę do Lothara i uścisnął ledwie wyczuwalnie jegodłoń.Spojrzeli sobie głęboko w oczy i zrozumieli się.Lothar podniósł się, poruszony do głębi, po czym wyszedł z pokoju, chcąc sięrównież przebrać.Przez kilka dni stan chorego nie pogorszył się.Jego bliscy wiedzieli jednak,że zbliża się śmierć.Obie panie były zadziwiająco dzielne, opiekowały się nim nazmianę.Potem Jost Billach poczuł się z pozoru lepiej.Zaczął nawet mieć już na-dzieję, że być może tym razem nie dojdzie do najgorszego.Jego krewni umacnialigo w tej wierze, mimo iż przeczuwali nadchodzącą śmierć.Aż w końcu nadszedłupalny, duszny dzień.Po południu nadciągnęła burza.Chory leżał cicho, przypa-trując się zbliżającym się chmurom. Jakie to piękne, ile siły zdradza przyroda w' takiej jednej burzy  po-wiedział cicho.On, słaby i pozbawiony siły, zawsze i wszędzie podziwiał siłę i zdecydowa-nie.Burza przeszła.Na dworze uciszyło się.Nad parkiem pojawiła się przepięknakolorowa tęcza.Chory widział ją przez okno i nie mógł oderwać od niej oczu, dopóki niezniknęła.Wtedy z uśmiechem odwrócił się do córki i siostry. Wreszcie się uspokoiło na dworze.Tak mi dobrze.Czuję się tak straszniezmęczony, chciałbym się zdrzemnąć.Anna Róża pocałowała go czule. Zpij dobrze, kochany tato.LRT  Chętnie, drogie dziecko.Ciocia Henia po raz kolejny poprawiła mu troskliwie poduszkę.Uścisnął jejrękę. Dziękuję ci, kochana Heniu.Pocałowała go w czoło. Tak się cieszę, że się dobrze czujesz i nic cię nie boli, Jost. Rzeczywiście nie czuję bólu.Chce mi się tylko strasznie spać.Rzucił jeszcze dobre, przyjazne spojrzenie na obie kobiety, które bezszelest-nie wyszły do przyległego pokoju.Drzwi łączące oba pokoje zostały otwarte.Ciocia Henia również się położyła, chcąc trochę odpocząć.Czuwała bowiemprzez całą noc.Anna Róża sięgnęła po książkę.Powieść nie przykuła jej uwagi.Wpokoju ojca panowała cisza.Tylko raz doleciało do jej uszu głębokie westchnie-nie.Podniosła się i podeszła do drzwi, ale ojciec spał spokojnie.Anna Róża ponownie zajęła swoje miejsce.Nie przypuszczała, że przedchwilą usłyszała ostatnie tchnienie ojca.Spokojnie i bez walki zakończył życiemężczyzna, którego siłą była dobroć, który był zbyt słaby, by walczyć o swoje ja", gdyż zbyt mocno kochał.Zapadł wieczór.Przyjechał doktor Schildbach, by zobaczyć się z chorym. Ojciec śpi  powiedziała Anna Róża.Lekarz cicho wszedł do pokoju i pochylił się nad swym pacjentem.Mimozmierzchu zauważył od razu, co się stało.Zawahał się, po czym zapalił światło nad łóżkiem.Anna Róża stała za nim, zjawiła się też ciocia Henia.Doktor Schildbach od-wrócił się.Twarz miał poważną. Skonał  powiedział cicho.LRT Obydwie panie drgnęły i szybko podeszły do łóżka.Spojrzały na nieruchomą,pogodną twarz.Potem podniosły wzrok na siebie.Szlochając padły sobie w ra-miona i opadły na kolana przed łożem śmierci Josta Billacha.Tak zastał je Lothar, gdy przyszedł do pokoju, wezwany przez lekarza.Od śmierci Josta Billacha minęło kilka miesięcy.%7łycie w Retzbach potoczyłosię spokojnie dalej.Zmierć Josta niczego nie zmieniła.Pozostawiła jedynie ciąglebolesną ranę w sercach cioci Heni i Anny Róży.Czas zabliznił jednak i te rany, ipozostało po nim jedynie pełne miłości wspomnienie.Między Lotharem i Anną Różą również nic się nie zmieniło.Zachowywali sięwobec siebie przyjaznie łączyły ich braterskie stosunki.Ale młode serca przepeł-niała miłość, przynosząca im cierpienie i tęsknotę.Anna Róża nie pozwalała sobie myśleć o swoich uczuciach tak długo, dopókiżywe było jeszcze wspomnienie śmierci ojca.Ale im więcej czasu upływało odbolesnej straty, jaką poniosła, tym bardziej pragnęła czuć się kochana przezLothara.Z dziewczęcym wstydem ukrywała jednak swe pragnienie, a i Lothar pano-wał, jak zawsze nad swoimi uczuciami.Był teraz trochę spokojniejszy.Dopókibowiem Anna Róża nosić będzie żałobę, żaden z jej adoratorów nie ośmieli sięprosić ojej rękę.On też czuł pewnego rodzaju respekt, widząc ją pogrążoną wsmutku.Minęło lato, już jesień przygotowywała się, by ustąpić miejsca zimie.Z po-wodu pogody Anna Róża musiała przerwać na pewien czas wspólne przejażdżkikonne.Ale Lothar miał teraz więcej czasu dla siebie i spędzał go w towarzystwiepań.Po śmierci Josta mieszkańcy Retzbach odgrodzili się od życia towarzyskiego.Rzadko spotykali się nawet z państwem Langendorf.Jedynie obie siostry Uchte-ritz przyjechały na kilka letnich miesięcy.Ciocia Henia i Anna Róża wynajdowały sobie niezliczone zajęcia domowe,by w pracy zapomnieć o bólu.Poza tym ciocia Henia zagłębiła się z radością wukładanie swych zdjęć z minionej podróży.Był początek grudnia.Od kilku dni nieprzerwanie padał śnieg i zamierzanozorganizować wspaniałą sannę.LRT Lothar kazał zaprząc sanie, chciał bowiem wraz z Anną Różą i ciocią Heniązłożyć wizytę w Langendorf.Pani Engel przyniosła obu paniom koce do okrycia nóg i butelkę z ciepłąwodą, którą dała cioci Heni.;Starsza pani podziękowała z uśmiechem. Tak, tak, kochana pani Brygido, pani wie, że w nas, starych, krew nie krążyjuż tak szybko, jak kiedyś.Pani zawsze pomyśli o wszystkim  powiedziała.I odwróciwszy się do Anny Róży kontynuowała: No chodz, dziecko, wsiadaj, żebyśmy mogły rozłożyć koc.Ciocia Henia odzyskała już swą zwykłą radość.Głęboko cierpiała pośmierci ukochanego brata, teraz jednak chciała znowu normalnie żyć.Kuligsprawiał jej widoczną radość.Anna Róża była ciepło ubrana.Na czarną suknię założyła gruby płaszczpodszyty futrem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl