[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odruchowo wzięła jego dłoń i przytuliła ją do swego rozpalonego policzka.Tadziecięca pieszczota wynagrodziła starszemu panu z nawiązki wszystko, co dlaniej zrobił.Położywszy dłoń na ramieniu Marii, oprowadził ją po jej pokojach.Cieszył się jej radością i tonem nie znoszącym sprzeciwił oznajmił, że zamierzawyznaczyć jej małą rentę, by nie musiała mieć poczucia ubóstwa, nosząc ich na-zwisko rodowe.Powiedział tak tylko dlatego, by nie stawiać jej w kłopotliwejsytuacji.Przedstawił więc jej tę sprawę jako swego rodzaju obowiązek względemnazwiska.Maria spojrzała pytająco na ojca, ten zaś rzekł: Możesz spokojnie przyjąć to, co stryj ofiarowuje ci w tak miły J i taktownysposób.Nie rób mu przykrości. Tak, Mario, nie możesz sprawić mi przykrości.Pozwól mi troszczyć się omoich jedynych krewnych tak, jak mi serce dyktuje.Nawet nie wiesz, co to dlamnie oznacza, móc troszczyć się o istoty, które kocham.Do tej pory los odmówiłmi tego najwyższego dla mężczyzny szczęścia.LRT  Masz taki sposób obdarowywania ludzi, że człowiek nie czuje się przy tymupokorzony  powiedziała cicho, całując impulsywnie jego dłoń. Zrób mi więc przyjemność i przyjmij ode mnie te dary tak, bym czuł, iżsprawiam ci radość, a nie upokorzenie. Mogę cię tylko kochać  musisz się zadowolić tą formą wdzięczności.I znów objęła go za szyję i pocałowała serdecznie.A on, trzymając ją w obję-ciach, głaskał delikatnie jej włosy. Moje ty dziecko, moje dary nie mogą się równać z twoimi, choćbym cięobsypał bogactwem  powiedział miękko.Poszli dalej oglądając pokoje przeznaczone dla Jerzego Tomaua.Stryj Albert zarządził przeprowadzkę zaraz na następny dzień. Tylko proszę was, byście mi nie brali za złe, jeśli czasem będę wolał byćsam.Nie jest łatwo odzwyczaić się od długoletniego dziwactwa.Nie chciałbymspotykać się z wami, gdy nie będę miał humoru, co mi się od czasu do czasu zda-rza.Jeszcze byś mi wymówiła przyjazń, Maryniu!  zakończył. Nigdy tego nie zrobię, stryju Albercie.Ale potrafię zrozumieć, że chcesz byćczasem sam. Tak, Mario.I dlatego będę was zapraszał, gdy zechcę was widzieć.Jeśli niebędę miał na nastroju, zjedzcie posiłek u siebie.Na co dzień będziemy jadać ra-zem.Nazajutrz Maria z ojcem przenieśli się do głównego budynku.Gospodarz po-lecił im dokończyć pracę w bibliotece; poza tym Jerzy Tomau miał mu pomagać wprowadzeniu ksiąg.Od tej pory jadali prawie zawsze wspólnie.Ale pan domu przed każdym po-siłkiem wysyłał im specjalne zaproszenie.Czasem zjawiał się w bibliotece, bowielkie zasuwane drzwi stały teraz otworem.Cieszył go widok pięknie i w po-rządku poustawianych książek.LRT  Od dawna mnie to męczyło, że tu taki bałagan, ale nie miałem głowy się tymzająć.A nie uśmiechało mi się wpuszczać tu kogoś obcego  mówił.Wieczory najczęściej spędzali wspólnie.Panowie grali w szachy lub rozma-wiali z Marią.Maria znów mogła grać i śpiewać  na brak słuchaczy nigdy nienarzekała.Zasługą dziewczyny było zapewne i to, że Albert Tomau przystrzygł włosy ibrodę i ubierał się staranniej.Zmiany zachodziły w nim wolno, ale były wyrazne.Maria miała na niego przemożny wpływ.Gdy przytulając policzek do jego po-liczka, prosiła go o coś, nie potrafił jej odmówić.A i on czuł, że dziewczyna gozawojowała, ale się tego nie wstydził i był szczęśliwy jak jeszcze nigdy w życiu wyjąwszy krótki okres narzeczeństwa.Ale Maria nie była płocha i używała swychwpływów tylko dla jego dobra.I powoli Albert Tomau przestał być odludkiem.Maria namalowała portret panny Dring, która w swym uwielbieniu dla dziecka szła w zawody z jaśnie panem.Stara służąca była dumna z portretu.Czasem ku uciesze Marii kłócili się zabawnie w dawnym stylu, który obraz pięk-niejszy.Tych dwoje dziwaków wciąż jeszcze burczało na siebie wzajemnie, alerozumieli się znakomicie.A gdy byli sami, chwalili  dziecko na wyścigi.XIVPewnego dnia Jerzy Tomau rzeczywiście złożył wizytę w Neurode.NormanWest przyjął go z wielką radością.%7łałował tylko, że od dawna nie widział Marii.Jerzy Tomau opowiedział mu o wielkich zmianach, jakie zaszły w Weidenhofie.Mimo dużej różnicy wieku między ojcem Marii a Normanem Western zawią-zała się nić sympatii.Spotykali się często, czasem w towarzystwie Marii.Któregoś dnia Norman West poprosił Jerzego Tomaua, by przywiózł ze sobąLRT córkę.Chciałby zasięgnąć jej opinii, jak twierdził, co do urządzenia swego domu. Kobiety patrzą inaczej niż mężczyzni, proszę pana, a pańska szanowna córkajest na dodatek malarką.Wystrój domu musiałem pozostawić architektom i niemam pewności, czy wszystko dobrze wypadło.Bardzo bym się cieszył, gdybypańska córka wypowiedziała się w tej kwestii.Jerzy Tomau przekazał Marii prośbę Westa w obecności stryja. Ten West to nowy właściciel majątku Neurode?  zainteresował się stryj. Amerykanin niemieckiego pochodzenia? Tak, i przemiły człowiek. Ty też go znasz, Mario?Maria zarumieniła się, ale odparła spokojnie: Tak, stryju. A skąd się w ogóle znacie?Jerzy Tomau opowiedział o spotkaniu na stacji, a Maria o tym, jak to pózniejwidziała pana Westa na polance i jak znalazł zgubiony pierścionek. To musi być uczciwy człowiek  powiedział Albert Tomau, oglądającpierścionek. Taki drogocenny klejnot! A jak sobie radzi z gospodarstwem? Chce koniecznie dorównać nam. To nie będzie łatwe.Neurode jest bardzo zaniedbane. Myślę, że sobie poradzi, jest energiczny i rozkochany w rolnictwie powiedział z uznaniem Jerzy Tomau. Mógłbyś mu trochę pomóc, stryju Albercie  wtrąciła Maria. Mówił mi,że chciałby ci złożyć wizytę, by cię spytać o radę w wielu sprawach.Ale ponieważdowiedział się, że nikogo nie przyjmujesz, więc musiał z tego zrezygnować.Albert Tomau zastanawiał się przez chwilę, wreszcie rzekł, patrząc w piękne,orzechowe oczy Marii:LRT  Jeśli mogę mu być w czymś pomocny, niech przyjeżdża [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl