[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś wypadek.148Anula + emalutkausoladnacs  Wypadek? Myślę o mikrobie!  Podniósł głos. Czy zdajesz sobie sprawę, cosię może stać, jeżeli on go gdzieś porzuci?  Widać było, z jakimwysiłkiem usiłuje nad sobą panować. Posłuchaj, Margery, dlategoprzecież jedziesz ze mną.Na mój widok on może próbować uciekać.Ktowie, może nawet dostać szału.Myślałem, że to rozumiesz.Mówimy oczłowieku bardzo niebezpiecznym.Ale Margery nie miała ochoty na ustępstwa.Dosyć już miałaWarrena, jego pomysłów i dyrygowania innymi. Jeżeli jest taki niebezpieczny, to dlaczego mnie oszczędził?Odpowiedz, miał przecież okazję, wtedy, w laboratorium.Warren nie odrywał oczu od nawierzchni szosy. Widzisz?  zapytał. Dokładnie z tego powodu jesteś mipotrzebna, Ian.nie jesteś mu obojętna.I nie zrobi ci żadnej krzywdy.Dlatego jesteś naszą najlepszą bronią. To straszne.Teraz jestem bronią.Posługujesz się mną jakprzedmiotem.Nie zniosę tego!Przez dłuższy czas milczał, wreszcie oświadczył: To jest twój punkt widzenia, ja na to patrzę inaczej.Dla mnie jestto po prostu konieczność, i już.Najprostsza i najlepsza droga, żebyosiągnąć to, co chcemy.Bez krzywdzenia kogokolwiek. Rozumiem, a jeżeli mnie się coś stanie? Niekiedy sprawyprzybierają zły obrót, oboje to wiemy  powiedziała ostro.Prowadził, więc widziała tylko jego profil. Zorganizujemy to bardzo starannie.Musi nam się udać. Doskonale, w takim razie nie mam się czym przejmować.Toznaczy w wypadku, kiedy go znajdziemy. Znajdziemy go  powiedział Warren z ponurą miną, nie reagującna sarkastyczny ton Margery.Przekroczyli granicę francusko-szwajcarską.Margery sztywnowyprostowana wyglądała przez okno.Dzień był wspaniały, powietrze149Anula + emalutkausoladnacs idealnie czyste, zupełnie jak na pocztówkach ze Szwajcarii, którezdarzyło jej się widzieć.Ośnieżone białe Alpy zadawały się przebijaćlazurowe niebo, doliny były soczyście zielone.Jaka szkoda, że była zbytwszystkim oszołomiona, żeby się beztrosko cieszyć.Zaraz za Cossonay,szwajcarskim miasteczkiem, gdzie na drewnianych balkonachwywieszono ku słońcu kolorowe pledy, skręcili na autostradę wkierunku Genewy.Szosa wiła się serpentyną w dół z dużej wysokości iMargery mogła zobaczyć całe Jezioro Genewskie. Mój Boże, jak pięknie  wyrwało się jej. Tak, bardzo.Byłem w Genewie tylko raz, przyleciałem naKongres Zwiatowej Organizacji Zdrowia, ale doliny tonęły wtedy wemgle.A dzisiaj.to jest coś.Dla Margery była to pewna niespodzianka, że Warren jednak cośzauważa.W dole przed nimi jezioro połyskiwało w popołudniowym słońcuchłodnym szarokobaltowym granatem, odbijając jak na fotografiiotaczający je łańcuch pokrytych śniegiem szczytów, Wygląda jak wielka misa  rzuciła Margery. Albo jakiś krater.Warren wskazał palcem kierunek. Genewa położona jest na najdalszym krańcu.Czekaj, zaraz jązobaczysz. Aadna? To piękne miasto.Czyste, zorganizowane. Jak wszystko w Szwajcarii. Tak.Możesz sobie wyobrazić, jak się to podobało Rose. Głos jakgdyby nagle mu przycichł.Czyżby się poczuł skrępowany?Genewa istotnie była niesłychanie uporządkowana, tak czysta, żedla Margery szokiem byłoby zobaczyć na ulicy skrawek papieru albokogoś w przekrzywionym kapeluszu na mocnej szwajcarskiej głowie.Ludzie byli ubrani w płaszcze z najlepszych gatunków wełen, lśniąceczystością buty i kosztowne futrzane czapki.150Anula + emalutkausoladnacs  Bije od nich solidność  powiedziała Margery. I zamożność  dodał Warren, zatrzymując samochód pod hotelemEpoque.W oknie hotelu widniała tabliczka Auto-Europe.Warren otworzyłdrzwi i puścił Margery przodem.Dobrze wie, jak się zachowywać, stwierdziła w duchu jeszcze raz,ale niestety najczęściej jest zbyt zaabsorbowany, żeby myśleć o urokachżycia.Margery zaczęła powtarzać swoją historyjkę agentowi, któregoangielszczyzna była nienaganna. Próbuję odszukać brata.Mamy problem rodzinny.Warren wyjął fotografię Iana. Mamy jego zdjęcie. To niepotrzebne  powiedział agent. Doktor MacLaren zwróciłsamochód. Przeglądał leżące przed nim kwity. O, jest, wczoraj rano.Pamiętam, bo to było na moim dyżurze. Czy zostawił jakiś adres?  zapytał Warren. A może wypożyczyłinny samochód? Coś mówił, niech pomyślę.Agent pukał się ołówkiem w czoło.Warren czekał pełen napięcia, czaił się jak szakal.Margerypomyślała, że za chwilę przeskoczy biurko i zacznie potrząsać tymbiedakiem. Warren  odezwała się z czarującym uśmiechem, wpijając mupaznokcie w rękę poniżej rękawa. Jestem pewna, że go znajdziemy. Tak!  Agent podniósł na nich rozpromienioną twarz. Pani bratpytał o jakąś inną agencję wynajmu samochodów.Pamiętam, ponieważzapytałem, czy nie jest zadowolony z naszych usług. Do jakiej agencji poszedł?  przerwał Warren.Twarz Margery poczerwieniała.Agent wyprostował się.151Anula + emalutkausoladnacs  Zdaje się, że do Avis.Warren pociągnął za rękę Margery, prowadząc ją ku wyjściu.Kiedypodjechali pod biuro Avis, Margery koniecznie chciała iść sama. Brindisi?  zapytał podniecony Warren, kiedy Margery wróciła dokawiarni, gdzie na nią czekał. Czy to we Włoszech? Tak. Margery usiadła naprzeciw. Młoda urzędniczkapowiedziała mi, że jest tam port, skąd odpływają promy do Grecji i winnych kierunkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl