[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Torba była bardzo ciężka.Odłożył ją na ziemię.- Nie dotykaj - uprzedził.Zaczął macać w kieszeni w poszukiwaniu kółkakluczy, które dostał od Billa.Jeden z nich opisano starannie SZOPA nakawałku taśmy klejącej.Dzień był jasny, zimny i wietrzny, niebo miało barwę jaskrawego błękitu.Liście drzew, stłoczonych na brzegu, tuż nad wodą, przybrały wszelkiemożliwe jesienne odcienie - od krwistej czerwieni po kanarkową żółć. Rozmawiały ze sobą na wietrze.Wokół adidasów Peteya także tańczyłyliście.Hal czuł w powietrzu woń listopada, któremu po piętach depcze zima.Klucz obrócił się w kłódce i Hal pchnął wahadłowe drzwi.Wspomnieniapowróciły; nie musiał nawet patrzeć, by kopnięciem podsunąćpodtrzymujący drzwi kloc drewna.Tu panowała woń lata: płótno, kolorowedrewno, resztki bujnego, zmysłowego ciepła.Aódz wuja Willa wciąż tam była; leżała ze starannie złożonymi wiosłami,jakby zaledwie wczoraj załadował na nią puszkę z przynętą i dwasześciopaki piwa Black Label.Bill i Hal wiele razy chodzili na ryby zwujkiem Willem, ale nigdy obaj naraz.Wujek Will utrzymywał, że łódz jestza mała dla trojga.Czerwona farba, którą wujek uzupełniał każdej wiosny,wyblakła i odłaziła całymi płatami; pająki utkały na dziobie misterne sieci.Hal złapał łódz i pociągnął ją po pochylni na maleńki prostokąt plaży.Wyprawy wędkarskie stanowiły jedno z najprzyjemniejszych przeżyćdzieciństwa, spędzonego w domu wujka Willa i ciotki Idy.Podejrzewał, żeBill myśli tak samo.Wujek Will był zazwyczaj niezwykle małomówny,kiedy jednak ustawił już łódkę tak, jak lubił, jakieś sześćdziesiąt-siedemdziesiąt metrów od brzegu, gdy zarzucili wędki, a spławiki tańczyłyna wodzie, wówczas otwierał dwa piwa - jedno dla siebie, drugie dla Hala(który rzadko wypijał więcej niż pół dozwolonej przez wujka puszki izawsze czynił to przy akompaniamencie rytualnych ostrzeżeń, by nigdy niewspomniał o tym ciotce Idzie, bo "gdyby wiedziała, że daję wam piwo,zastrzeliłaby mnie jak psa") i rozgadywał się niepomiernie.Opowiadałwtedy najróżniejsze historie, odpowiadał na pytania; kiedy trzeba, nakładałnową przynętę na haczyk Hala, a łódz dryfowała swobodnie, unoszona przezwiatr i łagodny prąd.- Czemu nigdy nie wypływasz na środek, wujku? - spytał pewnego dnia Hal.- Spójrz tutaj - odparł wujek Will.Hal posłuchał.Ujrzał błękitną wodę i żyłkę własnej wędki, znikającą wczerni w dole.- Patrzysz na największą głębię jeziora Crystal - oznajmił wujek Will,zgniatając w jednej dłoni pustą puszkę po piwie.Drugą ręką sięgnął ponastępną.- Trzydzieści metrów, bez dwóch zdań.Gdzieś tam leży starystudebaker Amosa Culligana.Kompletny dureń, zabrał go na jezioro wgrudniu, kiedy lód nie zdążył jeszcze stwardnieć.Miał szczęście, że wyszedł z tego żywy.Nigdy nie zdołali wyciągnąć jego wozu i nie zobaczą go aż dodnia, gdy zagrają trąby na Sąd Ostateczny.W tym miejscu ten kurwi syn jestnajgłębszy, Hal.Tu są największe ryby.Nie ma sensu płynąć dalej.Pokaż,jak wygląda twój robak.Dawaj tu tego kurwiego syna.Hal posłuchał, i podczas gdy wujek Will wyciągał ze starej puszki posmarze, która służyła mu za pojemnik z przynętą, świeżego robaka, onzafascynowany wpatrywał się w wodę, próbując wypatrzyć studebakeraAmosa Culligana, pordzewiałą skorupę, zasnutą wodorostami, którewpływały do środka przez otwarte okno od strony kierowcy (tędy właśnie,absolutnie w ostatniej chwili, Amosowi udało się uciec).Wodorosty oplatałykierownicę niczym gnijący naszyjnik, zwisały z lusterka i kołysały się jakniezwykły żywy różaniec.Widział jednak tylko błękit, przechodzący wczerń, i dżdżownicę owiniętą wokół haczyka wujka Willa, wisząca pośrodkuświata w swej własnej rozsłonecznionej rzeczywistości.W umyśle Halapojawiła się na moment oszałamiająca wizja - wisiał bezwładnie nadbezdenną otchłanią - i musiał zamknąć oczy, aby pozbyć się nagłego lękuwysokości.Jeśli dobrze pamiętał, tego dnia wypił całą puszkę piwa.największa głębia jeziora Crystal.trzydzieści metrów bez dwóch zdań.Na moment przystanął, zdyszany, i spojrzał na Peteya, który obserwował goz lękiem.- Pomóc ci, tato?- Za minutkę.Złapał oddech i znów zaczął ciągnąć łódz przez wąski pas piasku do wody,zostawiając za sobą głęboki ślad.Farba się łuszczyła, ale łódzprzechowywano w zamknięciu.Wyglądała solidnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl