[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mark natomiastchciał coś powiedzieć, chrząknął nawet i otworzył usta.Po namyśle jednak zrezygnował.Jeżeli okazałoby się, że mężczyzna, który do niego zadzwonił i przedstawił się jako pastor zSalem, kłamał, nie warto było teraz o tym wspominać.A jeżeli on zdoła się dowiedziećczegoś więcej w sprawie Greenów, będzie mógł opowiedzieć im o tym po fakcie.*Carla nerwowo chodziła po swoim pokoju, zrywając strzępy taśm policyjnych.Byłazła na siebie.Gdyby nie zaspała, wszystko potoczyłoby się inaczej i Mark byłby pewnie teraztutaj, a nie włóczył się nie wiadomo gdzie.Powinna wstać znacznie wcześniej, ale w pokojugościnnym księdza, z dala od nocnych koszmarów, czuła się tak dobrze i bezpiecznie.Przez trzy dni, które tam spędziła, wstawała pózno.Mark nie dawał znaku życia, a onanie chciała zachowywać się w stosunku do niego zbyt natrętnie.Nadal nurtowało ją coprawda pytanie, gdzie spędził cały miniony tydzień, ale po tym wszystkim, co się stało,uznała to za mało ważne.Czuła się znów osamotniona, chociaż ksiądz starał się dotrzymywaćjej towarzystwa, przy okazji dzielnie znosząc konieczność spędzania nocy na łóżku polowymw malutkim pokoiku obok. Miała zamiar opuścić gościnne progi już nazajutrz po przybyciu.Nie chciałanadużywać uprzejmości wyjątkowo sympatycznego gospodarza, ale najzwyczajniej nie miałainnego wyjścia.Ramirez dopiero wczoraj zezwolił jej na powrót do mieszkania.Zresztą Markmusiał się też o tym dowiedzieć, bo zadzwonił godzinę pózniej.Sam zaproponował, żeprzyjedzie dziś do niej i wspólnie zastanowią się, co powinna dalej robić.Ale nie wiadomodlaczego nie pojawił się aż do tej pory.Kiedy więc z duszą na ramieniu wkraczała do swojego mieszkania, dochodziła jużdruga po południu.Nie czekając długo, z westchnieniem zabrała się do sprzątania śladówtragedii.Czuła się przy tym fatalnie, ale musiała to zrobić.Doszła do wniosku, że nie możeczekać, aż z zakamarków mieszkania wyjdzie diabeł.Ten, z którym Mary Harper podpisałaswoją krwią cyrograf, który opętał ciało i duszę kobiety, zmuszając ją do szaleńczychzachowań i na końcu każąc wyskoczyć z okna.Zresztą, pytanie o szatana i jego związki ze staruszką wydawało się teraz bardzoważne, zwłaszcza że ojciec Andrew zadał drugie, być może o znacznie większym znaczeniu.Ito też, utkwiwszy mocno w jej pamięci, nie dawało jej teraz spokoju.Chodziło o to, czystaruszka nie stanowiła tylko jednej ze składowych jakiegoś większego szatańskiego planu,elementu mało istotnego, bo tak naprawdę główna rozgrywka toczyła się wokół KonstancjiGreen.Przeżycia z krótkiego pobytu Carli w domu Greenów świadczyły o tym, że istotniemoże dziać się tam coś koszmarnego.Zresztą, identyczny wniosek narzucał się po analizieniedokończonej opowieści Mary Harper.Szkoda, że tak mało usłyszeli na temat Inez.Wiedzao niej dałaby im do ręki jakiś ślad, nitkę, po której mogliby próbować dotrzeć dalej, chociażjuż sam fakt śmierci dziewczyny sugerował dramatyczne wydarzenia.Pytań i wątpliwości nasuwało się wiele.Tak bardzo chciałaby podzielić się nimi zkimś innym.Mark nadal nie dzwonił.Zaczął narastać w niej niepokój.%7łałowała, że nie ma go obok.W jego obecności czuła przyspieszone bicie serca.Zjego zielonych oczu bił taki smutek.Z pewnością tęsknił za swoją piękną żoną.Gdybyzechciał, chętnie pomogłaby mu o niej zapomnieć.Z westchnieniem połknęła valium i popiłaje wodą.Chwilę pózniej zabrała się do pracy.Przez dobre dwie godziny, starając się nie myślećo tym, co przeżyła we własnym mieszkaniu, usuwała ślady krwi Mary Harper z podłogi imebli.Sięgnęła po komórkę, odkrywając przyczynę milczenia telefonu - był rozładowany.Jak mogła o tym zapomnieć?Pospiesznie podłączyła go do prądu i spróbowała zadzwonić do Marka.Po kilkubezowocnych próbach pomyślała, że jednak coś musiało się stać.Do tej pory, zaniepokojony jej milczeniem, powinien się u niej pojawić.Zapadał zmrok.Wróciła do sprzątania, zabierając się teraz do zmywania pokrytej zakrzepłą czerwieniąściany.Przypomniała sobie, na co sama zwróciła uwagę podczas rozmowy u księdza.MaryHarper rozmazywała po ścianie krew w jakiejś szaleńczej, pospiesznej gorączce.Możerzeczywiście czując, że zbliża się jej kres, chciała przekazać im coś, co ułatwiłoby dalsześledztwo? Pamiętała, jak kobieta zmagała się z jakąś niewidzialną siłą.Wtedy też pojawił sięten kłąb dymu.Czyżby to był naprawdę szatan, który chciał uniemożliwić jej zdradzenietajemnicy?Przed oczyma stanęła jej scena u Greenów, gdy schylona nad dziwną księgą czytała:Zobowiązuję każdą z moich następczyń do kontynuowania naszego dzieła aż do końca.Tenzostanie wskazany nam we właściwym czasie.Kim miałaby być ta osoba mająca wskazać kobietom z rodu Greenów właściwy czasna zakończenie dzieła? I czym miało ono być? %7łałowała, że przeczytała tylko taki krótkifragment.Zamazanego napisu na ścianie nie sposób było rozszyfrować.Wyjęła cyfrowyaparat fotograficzny i zrobiła kilka ujęć.Potem podłączyła urządzenie do laptopa ispoglądając na ekran, próbowała na różne sposoby regulować parametry zdjęcia.Nie mogładopatrzyć się jednak żadnego sensu w układzie znaków.Postanowiła obejrzeć negatyw i ażkrzyknęła z wrażenia.Mogła teraz wyraznie rozróżnić dwa rzędy symboli.Pierwszy wyglądałna litery, drugi zaś nie kojarzył jej się z niczym znanym, przypominał nieco hieroglify.Zaczęła przyglądać się literom.Na czarnym tle wyraznie widać było jasny napis: Salem, St.Catherine s 666.Coś takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl