[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MumiaOmara dobrze nam się przysłużyła.Spojrzałem bacznie na ciało.Powinno się nie ruszać,prawda?- Musimy szybko znalezć Księgę - powiedziałem Asti-zie.Sztuka polegała na tym, żeby ją znalezć przed powrotem hrabiego.- Ty przeszukaj półki z tej strony, a ja przejrzę tamte.Zaczęliśmy myszkować wśród ksiąg, przewracając je iszukając czegoś, co mogło zostać ukryte za nimi.Były tuwoluminy dotyczące alchemii, sztuk czarnoksięskich,zoroastryzmu, mitraizmu, Atlantydy i Ultima Thule.Byłyfoliały dotyczące symboliki masońskiej, szkice egipskichhieroglifów, traktaty o hierarchii templariuszy, księgi o ró-żokrzyżowcach i Zwiętym Graalu.Silano miał też dziełaomawiające zjawiska elektryczne, długowieczność, afro-dyzjaki, leczenie ziołami, pochodzenie chorób i wiek Ziemi.Zakres jego zainteresowań był niezmierzony - ale nieznalezliśmy tego, czego szukaliśmy.- Może zabrał ją ze sobą?-Nie odważyłby się na to, nie przy dzisiejszych niepokojachna ulicach Paryża.Ukrył ją w miejscu, o którym myślał, że nieprzyjdzie nam do głowy, żeby je przeszukać.albo że się nieośmielimy tam zajrzeć.Nie ośmielimy się? W Rosetcie Omar posłużył mu jakostrażnik.Spojrzałem na nieszczęsną mumię, leżącą z nosemwciśniętym w klepki podłogi.Czy to możliwe, żeby.428 Przetoczyłem Omara na plecy.W bandażach spowijającychjego korpus była szczelina.Przypomniałem sobie nagle, żekorpusy mumii były puste, bo usuwano z nich wszelkie organy.Z grymasem odrazy sięgnąłem do środka.I musnąłem palcami śliski, ciasno zwinięty zwój.Sprytne.-1 tak oto mysz znalazła ser - rozległ się głos od drzwi.Odwróciłem się wściekły, bo daliśmy się zaskoczyć.Szedłna nas Alessandro Silano, wyprostowany i odmłodzony, jakbycoś zdjęło mu z ramion brzemię lat; gdy tak kroczył ku nam, wjego dłoni śmigał lśniący rapier.Nie utykał już i miał mord woczach.- Ethanie Gage, niełatwo cię zabić, nie powtórzę więc błędu,jaki popełniłem w Egipcie.Chciałem wykopać twojegowyschniętego trupa i umieścić go kiedyś w którejś z gablotmojego przyszłego pałacu.ale przyznam też, że skrycieliczyłem na to, iż los da mi kiedyś tę szansę.załatwić wasoboje, tak ja to zrobię teraz. ROZDZIAA 28Oboje z Astizą byliśmy bezbronni.W braku czegoś lep-szego ona chwyciła jakąś czaszkę z półki.Ja, ponieważ niezamierzałem wypuścić z rąk tego, po co tu przyszliśmy,poderwałem wyszczerzonego w koszmarnym uśmiechu Omaraze zwojem wewnątrz piersi.Był lekki i kruchy, a jego bandażesuche i szorstkie.-Dobrze się składa, że wróciliśmy do Paryża, gdziewszystko się zaczęło, nieprawdaż? - zapytał hrabia.Jegośmiertelnie niebezpieczny rapier drgał jak język węża.Wolnąręką rozwiązał sznur przy szyi, zrzucając opończę na ziemię.-Czy nie zastanawiałeś się, Gage, jak potoczyłoby się twojeżycie, gdybyś po prostu sprzedał mi ten medalion, gdy loszetknął nas ze sobą po raz pierwszy?- Oczywiście.Nie spotkałbym Astizy i nie uwolniłbymjej od ciebie.Zerknął szybko na moją towarzyszkę, która odchyliła ramiędo rzutu trzymaną w dłoni czaszką.- Już niedługo ją odzyskam i zrobię z nią, co zechcę.Astiza rzuciła swój pocisk.Hrabia odbił go lekceważącorękojeścią rapiera i czaszka z chrzęstem pękających kościspadła na posadzkę.Silano ruszył na mnie, przechodząc obokstołów.Wyglądał bardziej młodo - Księga coś z nim uczyniła - alepatrząc na niego, zrozumiałem, że była to dziwna młodość;wyglądał, jakby naciągnięto nań nową skórę.Ta była napięta imiała ziemistą barwę, patrzył bystro, ale430 w jego oczach było zmęczenie.Wyglądał jak człowiek, któregood wielu tygodni dręczy bezsenność i który wie, że może nigdyjuż nie zaśnie.Dlatego w jego wzroku był cień szaleństwa.Coś było nie tak ze znalezionym przez nas zwojem.-Alessandro, twoja pracownia śmierdzi jak dno piekieł -powiedziałem.- Któremu ty bogu oddajesz cześć?-To po prostu przedsmak tego, dokąd pójdziesz -warknął.-W tej chwili! -1 zadał pchnięcie.Zasłoniłem się moją koszmarną tarczą.Ostrze przebiłoOmara na wylot, ale też ugrzęzło.Głupio mi trochę byłowystawiać biedaka na sztych, ale przecież jemu i tak już byłowszystko jedno.Pchnąłem mumię na Silana, wykręcając mudłoń w nadgarstku, ale jego rapier przedarł się przezwyschnięte zwłoki i liznął mnie po boku.Do kata! Ależzabolało.Klinga była ostra jak brzytwa.Hrabia zaklął i machnąwszy wolną ręką - odzyskał dawnąsprężystość i giętkość - trafił mnie w szczękę.Cios odrzuciłmnie w tył i wyrwał mi mumię z rąk.Silano zatoczył się, niecofając rapiera, i sięgnął do pustej klatki piersiowej Omara,tryumfalnie wyjmując z niej zwój.Teraz w ogóle nie miałemjuż się czym zasłonić.Hrabia uniósł Księgę nad głową, kuszącmnie, żebym po nią sięgnął - wtedy mógłby mnie nadziać naostrze jak kuraka na rożen.Astiza przyczaiła się z boku,czekając na swoją szansę.Rozpaczliwie rozejrzałem się dookoła.Drewniana trumna!Stała już pionowo, chwyciłem więc niezbyt poręczną skrzynię iprzestawiłem, okręcając się wokół osi, żeby się zasłonić.Silanouwolnił już swój rapier, przecinając biednego Omara niemal nadwoje, i wepchnąwszy zwój za koszulę, ponownie rzucił się namnie.Zastawiłem się trumną, pozwalając, żeby rapier przeszyłkruche drewno na wylot, ale natychmiast potem szarpnąłem jąw bok, pozbawiając Silana równowagi i łamiąc jego klin-431 gę.Kopnął wściekle, rozbijając skrzynię, ale wtedy coś z niejwypadło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl