[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dlaczego?- Chcę wiedzieć, jakie mam prawa.No i chciałbym wiedzieć, kto konkretnie w tymurzędzie decyduje.Stefania milczała.- Czy znasz tam kogoś ważnego? - nie ustępował Brunetti.- Znam tych samych co wszyscy ludzie z mojej branży.- Na przykład kogo?- Najważniejszy to Fabrizio dal Carlo, szef całego urzędu.Arogancki cham.- Stefaniaprychnęła pogardliwie.- Ma takiego asystenta, Esposita, ale ten się w ogóle nie liczy, bo dalCarlo jest wszechwładny.Potem jest signorina Dolfin, Loredana, w której życiu, przynajmniejtak mi powiedziano, liczą się tylko dwie rzeczy.Pierwsza to jej szlacheckie pochodzenie.Niedaje nikomu zapomnieć, że nawet jeśli jest tylko sekretarką, pochodzi w prostej linii od dożyGiovanniego Delfina.Zapomniałam, kiedy on żył.- Giovanni Dolfin? Był dożą od 1356 do 1361 roku.Zmarł podczas epidemii -poinformował ją Brunetti, a potem, żeby za bardzo nie odbiegała od tematu rozmowy, spytał: -A ta druga rzecz?- Fabrizio dal Carlo, w którym się podkochuje.- Stefania odczekała chwilę, żeby doBrunettiego dotarły te rewelacje, po czym rzekła: - Zgrywanie się na arystokratkę wychodzi jejdużo lepiej niż adorowanie szefa.Dal Carlo każe jej harować jak niewolnicy, ale to ją chybauszczęśliwia.Jak można czuć cokolwiek prócz pogardy dla tego człowieka, tego nie jestem wstanie zrozumieć.- Czy coś ich łączy?Stefania wybuchnęła śmiechem.- Broń Boże, ona mogłaby być jego matką.Poza tym on ma żonę i co najmniej jednąkochankę, więc nawet gdyby signorina Dolfin nie była brzydka jak noc, i tak nie miałby dla niejzbyt wiele czasu.To naprawdę beznadziejne! - dodała po chwili.- Kobieta poświęciła całeżycie lojalnej służbie temu trzeciorzędnemu Romeowi, oczekując, że któregoś dnia on zdasobie sprawę, jak bardzo ona go kocha, i zemdleje z wrażenia na myśl, jaki zaszczyt go spotkał.Boże, co za głupota! Gdyby to nie było takie smutne, mogłoby być nawet śmieszne.- Mówisz tak, jakby ta historia była ogólnie znana.- Bo jest.A przynajmniej znają ją wszyscy, którzy z nimi pracują. - Wiadomo nawet o jego romansach?- To akurat pewnie ma być tajemnica.- Ale nie jest?- Nie.Tu się niczego nie da utrzymać w tajemnicy, prawda?- Masz rację - zgodził się Brunetti, w tym momencie zadowolony, że tak właśnie jest.-Masz jeszcze coś?- Nie, nic mi nie przychodzi do głowy.Dość tych plotek.Natomiast myślę, żepowinieneś do nich zadzwonić i spytać, o co chodzi z twoim mieszkaniem.Z tego, cosłyszałam, pomysł połączenia wszystkich archiwów był jedynie zasłoną dymną.To nigdy nienastąpi.- Zasłoną dymną? Po co?- Podobno ktoś z władz miasta stwierdził, że ponieważ w ostatnich latach tyle renowacjiwykonano nielegalnie, to znaczy niezgodnie z tym, co zawierały pierwotne plany, lepiej bybyło, gdyby owe plany poznikały.W ten sposób nic nie można by sprawdzić.Więc wymyśliliprojekt, żeby wszystko razem połączyć.- Nie jestem pewien, czy dobrze cię zrozumiałem, Stefanio.- Przecież to proste, Guido - zbeształa go Stefania.- Kiedy zaczęto by przesyłaćdokumenty z jednego biura do drugiego, po drodze na pewno coś by poginęło.To nieuniknionew takim zamieszaniu.Brunetti uznał, że to wyjątkowo pomysłowe i skuteczne posunięcie.Mógłby przyjąćtaką strategię, gdyby musiał się przed kimś tłumaczyć, dlaczego nie ma wymaganychzaświadczeń dotyczących budowy mieszkania.- A więc - wszedł jej w słowo - na ewentualne pytanie, czemu ta ściana stoi tutaj, a tookno jest akurat tam, właściciel mógłby wyciągnąć swoje własne plany.- Które by były zgodne, rzecz jasna, z obecnym stanem domu - dokończyła Stefania.- I które zastąpiłyby plany oficjalne, sprytnie zagubione podczas reorganizacjiarchiwów - ciągnął Brunetti przy aprobującym pomruku Stefanii, zadowolonej, że zacząłcokolwiek pojmować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl