[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słyszała walenie serca dziewczyny, widziała puls bijący na jej szyi, czuła zapachynerwowego potu, gozdzikowych papierosów i jakiejś serowej przekąski.Patrzyły na siebie.- Znalazłam wam mieszkanie, pani - oznajmiła Abby.Wsunęła rękę do kieszenibluzy z kapturem i wyciągnęła pokwitowanie.- Mów mi Jody - odparła Jody.Abby porozumiewawczo pokiwała głową, jakby uznała, że to kodowypseudonim.Była uroczą dziewczyną, choć w stylu  prawdopodobnie otruję psa, apotem zacznę go molestować.Tak naprawdę Jody nigdy nie miała problemu zkonkurencją ze strony młodszych kobiet.W końcu miała tylko dwadzieścia sześć lat, adzięki ostrej terapii przeciwko skutkom starzenia, jaką zapewnił jej wampiryzm -wyprostowały jej się palce u nóg, zniknęły wszystkie piegi - czuła swoją wyższość, choćtakże instynkt macierzyński wobec Abby, która miała nieco iksowate nogi wplastikowej spódniczce i zielonych trampkach.- Jestem Abby - powiedziała Abby i dygnęła.Jody zakrztusiła się, wypluwając kawę nosem, i szybko się odwróciła, żeby nieroześmiać się dziewczynie w twarz.- Nic ci nie jest, pani.to znaczy Jody?- Nie, w porządku.- Dziwne, jak wrażliwe są zatoki wampira na gorące płyny.Jody miała wrażenie, że już zawsze będzie czuła zapach przeklętej kawy mocnopalonej, oczy jej łzawiły, a przynajmniej tak jej się zdawało, ale kiedy odwróciła się zpowrotem, Abby odskoczyła na dwa metry w tył i pisnęła.- Jasna cholera! - Cofnęła się na ramę tapczanu i prawie się przewróciła.Jody w ciągu jednej dziesiątej sekundy znalazła się za blatem i przytrzymała ją, co sprawiło, że Abby wyskoczyła na dobry metr w powietrze.Jody wiedziała, że Abby spadnie jedną nogą na ramę, z drugą nogą wpowietrzu, upadnie i uderzy ramieniem oraz głową w twardą, drewnianą podłogę.Widziała, co się święci, mogła złapać dziewczynę i delikatnie postawić ją na nogach,ale zamiast tego poczuła, że włącza się jej instynkt macierzyński - jeśli dziecko paręrazy nie zaliczy gleby, niczego się nie nauczy - więc wróciła do kuchni, wzięła kawę ipatrzyła, jak dziecko upada.- Au! - krzyknęła Abby, będąca teraz czarno-czerwoną bezładną stertą napodłodze.- Kurczę, zdaje się, że bolało - powiedziała Jody.Abby wstała, zrobiła parę kroków, utykając, i potarła głowę.- Co jest, kurwa, księżno? Myślałam, że mnie trzymasz.- Tak, przepraszam - odparła Jody.- Co cię tak przeraziło?- Po twarzy cieknie ci krew.To chyba to.Jody otarła oczy rękawem szlafroka, pozostawiając czerwone kropki na białejtkaninie frotte.- No proszę.Próbowała zachowywać się swobodnie - jak ktoś, kto żyje już czterysta czypięćset lat - ale krwawe łzy niepokoiły ją bardziej niż tylko trochę.Zmienić temat.- No, a to mieszkanie, które znalazłaś, to gdzie jest?- Nie chcesz poczekać na Flooda?- Flooda? Jakiego Flooda?- Flooda, tego pomarańczowego wampira, który właśnie stąd wybiegł.- A, na niego - powiedziała Jody.Tommy i jego samoopalacz.Biegał teraz poulicy bez koszuli i butów.Pomarańczowy.- Był pomarańczowy?Abby wysunęła swoje nieistniejące biodro.- Halo? Płaczesz krwią, twój partner jest pomarańczowy, a ty nie zauważyłaś?Ramolejecie przez te wszystkie lata, czy jak?Jody postawiła kubek na blacie, bo nie chciała, by roztrzaskał jej się w dłoni.Przypomniała sobie swoje doświadczenia z pracy w dziale reklamacji w Transamerice,gdzie jej bezpośrednia przełożona była ostatnią łajzą i Jody przez cały dzień musiałastarać się ze wszystkich sił, żeby nie zacząć raz po raz walić głową kobiety o szafkę zszufladami.Lubiła myśleć o tym jako o swoim profesjonalnym obliczu.Zamiast więc skręcić Abby chudy kark, uśmiechnęła się, licząc przy tym do dziesięciu.A potempowiedziała:- Idz po niego.Przyprowadz go z powrotem.- Jeszcze jeden uśmiech.- Dobrze,skarbie?- Ale dlaczego jest pomarańczowy?- Zaczyna linieć - wyjaśniła Jody.- Mniej więcej co sto lat zrzucamy skórę, akilka tygodni wcześniej robimy - się pomarańczowi.To dla nas bardzo niebezpiecznyokres.Dlatego proszę, idz i go znajdz.Abby gorączkowo pokiwała głową i cofnęła się do drzwi.- Naprawdę?- Naprawdę - odparła Jody, przytakując z powagą.- No, szybko, wychodz, poralinienia się zbliża.- Machnęła w stronę drzwi, tak jak mogłaby machnąć pięćsetletniaksiężna.(A w ogóle skąd się to wzięło z tą księżną?).- Dobra - powiedziała Abby, po czym wybiegła z poddasza i ruszyła poschodach na dół za Tommy m.Jody poszła do łazienki i wilgotną gąbką starła krwawe łzy z twarzy.Możenaprawdę jestem zła, pomyślała.Wiedziała, że powinna bardziej się tym przejmować,że jest zła i w ogóle, ale kiedy nałożyła tusz do rzęs i szminkę, a potem nalała sobiejeszcze jeden kubek krwistej kawy, stwierdziła, że wcale jej to nie przeszkadza. 13DZIEC PRZEPROWADZKIJody pociągnęła łyk kawy i westchnęła z zadowoleniem, jakby właśnie doznałałagodnego, kawowego orgazmu, takiej przyjemnej ulgi, jaką widuje się tylko u ludzi wreklamach drogiej kawy albo kremu na hemoroidy.Fenomen krwistego napojuotworzył przed nimi zupełnie nowe możliwości.Kieliszek wina? A może dietetycznacola - zaraz, pieprzyć dietę - lepka od cukru, psująca zęby cola.A jedzenie? Jasne,fajnie być nocną istotą o boskiej mocy, ale co z pączkami? Co z frytkami? ByłaIrlandką i odczuwała głęboko zakorzeniony głód ziemniaków.Rozważała pomysł, by iść do McDonalds przy Market Street i wylać pełnąstrzykawkę krwi Williama na powiększoną paczkę nirwany z głębokiego oleju, kiedyzadzwonił telefon.Nie było identyfikacji numeru, napis głosił tylko  telefonkomórkowy.To mógł być Tommy.Aktywował komórki na karty, które kupił, alepewnie nie zapisał numerów.- Hej, pomarańczko - powiedziała Jody.Usłyszała stukot po drugiej stronie.- Przepraszam, upuściłem telefon.Ojć.Nie Tommy.- Kto mówi?- Ee, to.ee, Steve.Student medycyny, który dzwonił do ciebie w sprawie tego,co się z tobą dzieje.Spotkał ją, kiedy poszła na spotkanie Anonimowych Krwiopijców w dzielnicyjapońskiej.Okazało się, że to banda świrów, którzy nie odróżniają fantazji odrzeczywistości.Patrzył na nią z pewnej odległości, a potem zadzwonił na numer budkitelefonicznej, obok której przechodziła, gotów wskoczyć do samochodu i uciekać,gdyby się zbliżyła.Wiedział, czym ona jest.Powiedział, że zbadał jedno z ciał pozostawionych przez starego wampira.Elijah skręcał ofiarom karki, by nie zmieniały się w proch, tylko żeby znajdowanozwłoki.- Czego chcesz? - No, tak jak mówiłem, studiuję medycynę na Berkeley.Prowadzę badania.Terapia genowa.- Tak.Następne kłamstwo, proszę.- Umysł Jody pędził sto pięćdziesiątkilometrów na godzinę.Zbyt wielu ludzi o niej wiedziało.Może naprawdę powinnaopuścić z Tommy'm miasto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl