[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naprawdę - potwierdził.- Zamierzam hodować konie.Zawsze mnie to pociągało.Myślałem też odokończeniu stażu.W Jacobsville nie narzekacie chyba na nadmiar lekarzy. - Zdecydowanie nie.Próbowałam się dziś umówić na wizytę, ale już się nie udało i zapisałam siędopiero najutro.Mam chyba jakieś kobiece dolegliwości - dodała, wychodząc z pokoju.- Idziesz jutro?- Tak, po obiedzie.Ale nie mów nic ojcu.Nie chcę, żeby martwił się niepotrzebnie.Sama jestemwystarczająco przestraszona. Delikatnie dotknął jej włosów.Chciał jej powiedzieć, ale nie wiedział jak.Będzie musiałporozmawiać wcześniej z lekarzem.Nie chciał, by poczuła się zaskoczona i zmuszona nagle dopodejmowania życiowych decyzji.- Ty zresztą też wyglądasz na zmęczonego - rzuciła, zerkając na niego.- Nie sypiam zbyt dobrze, odkąd wyjechałaś - przyznał.- Martwiłem się o ciebie.- Radzę sobie - zapewniła.- Nie mam nawet koszmarów.Micah.- zawahała się.- Czy Lisette też tuprzyjedzie?- To już skończone.Mówiłem ci.- Nie mogę w to uwierzyć.- szepnęła.- Jest taka piękna.Wyciągnął rękę i uniósł jej brodę.- To ty jesteś piękna - odezwał się ciepło.- Masz wrażliwą naturę i czułe serce.Z ciebie emanujeprawdziwe piękno, nie to wypracowane w salonach kosmetycznych.Dla mnie jesteś czystym cudem,Callie.Całym światem - zapewnił z mocą.163 Mówił tak poważnie, że bez słowa wpatrywała się w niego, usiłując zrozumieć sens tego, co usłyszała.- Kawa gotowa! - usłyszeli Jacka.Oboje drgnęli i jak na komendę się roześmiali.Przeszli do salonu, gdzie Jack nalał im kawy, a potem ztroską spojrzał na Callie.- Lepiej się czujesz?- O tak! - zapewniła, z trudem ukrywając drżenie w głosie.- Dużo lepiej.Micah został u nich aż do wieczora.Przygotowali wspólną kolację, ale Callie niewiele zjadła.Niemiała apetytu, poza tym była zbyt podekscytowana.Micah patrzył na nią zafascynowanym wzrokiem,jakby zachwycało go wszystko, co robiła.Drżała od jego spojrzenia i z trudem potrafiła się skupić naczymkolwiek.W końcu pożegnał się z ojcem i poprosił, żeby odprowadziła go na ganek.- Mógłbyś zostać na noc - zaproponowała.- Nie zmieszczę się na kanapie.Chyba że zaprosisz mnie do swojego łóżka - drażnił ją, gdy przystanęliprzy samochodzie.- Daj spokój - zarumieniła się.Delikatnie przesunął palcami po jej policzku.- Chciałbym cię o coś zapytać - powiedział tajemniczo - ale jeszcze nie dziś.Chodz, pocałuj mnie.- Ale sąsiedzi.- protestowała słabo.Nie przejął się tym.Objął ją i całował tak, jakby jutro mial nastąpić koniec świata.Nie potrafiła mu sięoprzeć.Przylgnęła do niego i z pasją oddawała pocałunki.Nagle usłyszeli głośny, przeciągły gwizd.Z trudem oderwali się od siebie i zobaczyli dwóchnastolatków nadeskorolkach.164- Młodzi wszystko krytykują.- Mnie to nie przeszkadza - zaśmiała się.Możemy kontynuować.Pocałował ją jeszcze raz, a potem odsunął się lekko. - Chyba powinniśmy zwolnić albo skończymy, kochając się na dachu samochodu - mruknął.Rozejrzałsię jeszcze i dodał: - No i mamy towarzystwo.Zdziwiła się, jak wielu przechodniów pojawiło się na tej spokojnej zazwyczaj uliczce.Wszyscy nagleakurat teraz mieli coś do załatwienia w pobliżu ich domu. - To nasi sąsiedzi - wyjaśniła.- Nie są przyzwyczajeni do tego, żebym tak żegnała przystojniaków zporsche.- A ta staruszka, która nagle przycina róże o tej porze, to też sąsiadka?- Och, to pani Smith.Jest zbyt dyskretna, żeby tak po prostu się gapić.Pewnie myśli, że zalecamy siędo siebie.- A nie jest tak? - spytał z łagodnym uśmiechem.- Jesteś trochę staromodna, Callie.Zresztą w pewiensposób ja też.Ale lepiej uświadom sobie, że mam poważne zamiary.- Mówiłeś, że nie potrafisz się ustabilizować - przypomniała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl