[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Człowiek stojący na dziobie krzyknął coś doswoich ludzi i zeskoczył; statek chwilę płynął pod wiatr, teraz jego dziób obrócił się, a żaglewypełniły z wyraznym hukiem uderzającego weń wiatru.- Zamierzają nas staranować - powiedział Smith tonem pełnym niedowierzania.Byłam pewna, że ma rację.Figura dziobowa znajdowała się już tak blisko, że widziałamwęża w rękach kobiety, przyciśniętego do jej nagiej piersi.Na tura szoku jest taka, że byłamwszystkiego w pełni świadoma i zastanawiałam się obojętnie, czy statek nazywa się Kleopatra , czy %7łmija.Akurat nas mijał; powietrze wypełnił trzask zderzającego sięmetalu, świat rozpadł się na kawałki, ja zaś znalazłam się w pozycji poziomej, leżąc płasko ztwarzą przyciśniętą do ziemi śmierdzącej rzeznią.Nic nie słyszałam, ale starałam sięwychwycić huk nadlatującej kuli armatniej, która trafi nas w sam środek.Spadło na mnie cościężkiego, więc bezsensownie zaczęłam walczyć, żeby się spod tego czegoś wydostać,skoczyć na równe nogi i uciec.Uciec gdziekolwiek, daleko, daleko.Stopniowo zdałam sobiesprawę, że wydaję z siebie dzwięki przypominające szloch, a powierzchnia pod moimpoliczkiem to słona i lepka deska, a nie nasiąknięta krwią glina.Ciężar na moich plecachnagle zniknął sam z siebie, bo Jamie stoczył się i podniósł na kolana.- Jezus Maria! - krzyknął wściekle.- Co z wami nie tak?Jedyną odpowiedzią był kolejny wystrzał, pochodzący najwyrazniej z działa na rufiestatku, który nas właśnie minął.Powstałam, drżąc, ale już przekroczyłam granice strachu.Zauważyłam z pewnym obojętnym zainteresowaniem, że kilka stóp ode mnie, na pokładzie,leży czyjaś bosa noga z kawałkiem płóciennych spodni.Tu i tam widziałam plamy krwi.- Wielki Boże! Wielki Boże! - powtarzał ktoś.Spojrzałam obojętnie w bok i zauważyłam,że pan Smith z przerażeniem przygląda się czemuś na górze.Ja też uniosłam wzrok.Górna część jedynego masztu zniknęła, a resztki żagli iolinowania zwisały podartą, dymiącą masą, zasłaniając połowę pokładu.Najwyrazniej furtydziałowe kapra nie były tylko na pokaz.Byłam tak oszołomiona, że nawet nie zadałam sobiepytania, dlaczego to robią.Jamie też nie marnował czasu na zadawanie pytań.Złapał panaSmitha za ramię.- Cholera jasna, ci pieprzeni namhaid wracają!Rzeczywiście.Tamten statek, jak z pewnym opóznieniem zdałam sobie sprawę, płynął zaszybko.Minął nas, równocześnie wystrzeliwując salwę, ale prawdopodobnie tylko jedna zciężkich kul trafiła, zabierając z sobą maszt i nieszczęsnego marynarza z Cyraneczki , którytam siedział.Pozostali członkowie załogi byli teraz na pokładzie i wykrzykiwali pytania.Jedyną odpowiedzią, jakiej udzielił kaper, było wykonanie teraz zwrotu szerokim łukiem,najwyrazniej z zamiarem powrotu i dokończenia rozpoczętego dzieła, Ian rzucił ostrespojrzenie na armaty Pitta , ale najwyrazniej nie miały one większego znaczenia.Nawetjeżeli któryś z ludzi z Cyraneczki miał jakieś doświadczenie w obsłudze dział, nie byłomożliwości, by ich użyć ot tak, w jednej chwili.Kaper zakończył krąg i wracał do nas.Nacałym po kładzie Pitta ludzie krzyczeli i machali rękami, wpadając na siebie i podchodzącdo barierki.- Poddajemy się, skurwysyny! - wrzasnął jeden z nich.- Czy jesteście głusi?Najwyrazniej tak.Wiatr przyniósł do nas odór siarki i widziałam wymierzone w nasmuszkiety.Kilku mężczyzn koło mnie straciło głowy i rzuciło się pod pokład.Pomyślałam,że może nie jest to taki zły pomysł.Jamie machał rękoma i krzyczał koło mnie, nagle jednakzniknął i zobaczyłam, jak biegnie przez pokład.Zciągnął przez głowę koszulę, wskoczył nastojące na dziobie działo i zaczął machać białą koszulą wielkim łukiem.Wolną rękę oparł naramieniu Iana, by nie stracić równowagi.To na chwilę wywołało zamieszanie, ogieńwstrzymano, choć statek nadal się zbliżał.Jamie ponowił machanie.Przecież chyba gowidzą? Wiatr wiał w naszym kierunku.Słyszałam, jak działa na tamtym statku raz jeszczewysuwają lufy, i serce zamarło mi w piersiach.- Zamierzają nas zatopić! - wrzasnął pan Smith, do wtóru krzyków przerażenia innych.Wiatr przyniósł nam ostry, kwaśny zapach prochu.Wszyscy na pokładzie też już rozpaczliwiemachali koszulami.Zobaczyłam, jak Jamie zatrzymuje się, a potem pochyla, by powiedziećcoś do Iana.Następnie mocno uścisnął go i zsunął się na rękach i kolanach, by usiąść nadziale.Ian przebiegł koło mnie, niemal zbijając mnie z nóg.- Gdzie idziesz? - zawołałam.- Wypuścić więzniów.Potopią się, jeśli zatoniemy! - krzyknął przez ramię i zniknął wzejściówce.Zwróciłam się ku zbliżającemu się statkowi i zobaczyłam, że Jamie nie zszedł z działa,jak sądziłam, tylko odwrócił się plecami do zbliżającego się statku, dla zachowaniarównowagi rozłożył ramiona, kolanami z całych sił ściskając lufę armaty.Wyciągnął się nacałą wysokość, ukazując gołe plecy pokryte siecią blizn, zaczerwienionych teraz na tle białejskóry w zimnym wietrze.Zbliżający się statek zwolnił i tak manewrował, by znalezć sięrównolegle do nas i zmieść nas z powierzchni wody jedną ostatnią salwą.Widziałam głowyludzi wysunięte nad barierką, inni pochylali się, wisząc na rejach; wszyscy wpatrywali się zciekawością, ale nie strzelali.Nagle poczułam, jak serce bije mi mocno i boleśnie, jakbyzatrzymało się na chwilę, a teraz, przypomniawszy sobie o obowiązkach, próbowało nadrobićstracony czas.Burta statku pojawiła się nad nami, rzucając na nasz pokład głęboki i zimnycień.Z tak bliska słyszałam, że działowi zdumieni zadają pytania; słyszałam, jak kulewpadają w lufy i jak przesuwają się lawety dział.Nie mogłam podnieść wzroku, nie miałamodwagi się ruszyć.- Kim jesteście? - spytał nosowy, bardzo amerykański głos z góry.Brzmiał bardzopodejrzliwie i bardzo nerwowo.- Jeśli chodzi panu o statek, nazywa się Pitt.- Jamie zszedł z działa i stał koło mnie,rozebrany do pasa i tak pokryty gęsią skórką, że włosy sterczały mu na ciele jak miedzianedruty.Drżał - nie wiedziałam, czy ze strachu, złości czy po prostu z zimna.Głos mu jednaknie drżał; był pełen wściekłości.- A jeśli chodzi panu o mnie, to jestem pułkownikiem milicji,James Fraser z Karoliny Północnej.Zapadła cisza, w której kapitan kaperskiego statku najwyrazniej rozważał te słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (07) Moreta Pani Smoków z Pern
- Zelazny Roger Amber 07 Krew Amber
- Leslie Charteris The Saint 07 The Saint Meets His Match
- Clancy Tom Jack Ryan 07 Suma wszystkich strachów tom 1
- Butcher Jim Akta Harry'ego Dresdena 07 Martwy Rewir.NSB
- 07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
- Ewa wzywa 07 083 Sekuła Helena Srebrna moneta
- Wojt Albert Ewa wzywa 07 129 Pan dyrektor jest zajęty
- Edwardson Ake Erik Winter 07 Pokoj nr 10
- Kazimierz Przerwa Tetmajer Na skalnym Podhalu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anieski.keep.pl