[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłem tak zmęczony, żeporządkowanie nie zajęło mi wiele czasu.Zamierzałem przywołać istotę równą królowej Mab, zwabić ją w pułapkę ispętać na całą noc.To mniej więcej tak, jakby pająk z ogródka postanowiłomotać pajęczyną tygrysa bengalskiego z tą różnicą, że tygrysowibengalskiemu nie chciałoby się go pewnie w odwecie rozgnieść.AErlkingowi będzie się chciało.Cały ten zamysł był więc głupszy od większości moich planów, niemiałem jednak wielkiego wyboru.Obecność Erlkinga w okolicy znaczącopodniosłaby liczbę i wzmocniła siłę nieumarłych, których kemmlerowcyzamierzali przywołać.Gdybym uniemożliwił mu przybycie do Chicago,możliwości nekromantów zostałyby poważnie ograniczone.Grevane i spółkabyli wystarczająco potężni nawet bez armii superzombie i megaduchów;jeżeli powstrzymam Erlkinga, dam Luccio i jej Strażnikom uczciwą szansęna pokonanie uczniów Kemmlera.Jeżeli się nie pośpieszę i któryś z kemmlerowców pierwszy przywołaErlkinga albo jeśli Erlking wyrwie mi się i zacznie szaleć po Chicago zginą ludzie.Erlking przyzwie Dziki Gon w noc Halloween w pozbawionymoświetlenia mieście, a wtedy każdy, kogo dopadną na otwartym terenie,zostanie rozdarty na strzępy.Błyskawica przecięła niebo; wydała mi się zbyt słaba, zbyt ciemna, żebymogła być naturalna.Ułamek sekundy pózniej grzmot rozdarł wieczornepowietrze i wstrząsnął domkiem.Wiatr się wzmógł, rytm miotanego nimdeszczu na szybie na przemian to się nasilał, to cichł.Nie czułem się jak mag.Nie czułem się jak zabójczo potężny Strażnik.Nie czułem się jak obdarzony nadprzyrodzoną mocą chicagowskisuperbohater, nieustraszony pogromca zła, dzielny adept magii gotowystawić czoło tytanowi nie z tego świata, ani oświecony mistrz sztuktajemnych.Czułem się jak przestraszony, obolały, jednoręki człowiek wspodniach z jedną nogawką krótszą i z niewesołymi perspektywami naprzyszłość.Myszek przydreptał do mnie w ciemności.Niuchnął i położył mi łeb naudzie.Miałem zamknięte oczy, słyszałem jednak głuche uderzeniamerdającego ogona o kanapę.Oparłem mu rękę na głowie i spróbowałempogłaskać robiłem to cokolwiek nieporadnie, ale jemu to nieprzeszkadzało: po prostu oparł się o mnie, dzieląc się ze mną ciepłem swojejsierści i swoją wierną, cichą obecnością.Poczułem się lepiej.Myszek nie był zapewne najmądrzejszymstworzeniem na świecie, ale był wierny, życzliwy, spolegliwy i obdarzonytym niezwykłym zwierzęcym talentem, który podpowiadał mu, komu możezaufać.I może nie byłem superbohaterem, ale on i tak uważał, że świetny zemnie gość.To było coś.I to mi będzie musiało wystarczyć.Odstawiłem filiżankę, zdjąłem nogę ze stolika i wstałem.Wziąłem do rękilaskę, odetchnąłem głęboko i zacisnąłem zęby.Koślawym krokiem wmaszerowałem do kuchni. Butters, zostaniesz z Bobem i Myszkiem.Będziecie mnie osłaniać: jeślizobaczysz, że coś się do mnie zakrada od tyłu, krzyknij. Dobrze.Zrobię tak obiecał Butters.Skinąłem mu głową i wyszedłem na deszcz, żeby zmierzyć się wpojedynku woli z legendarnym władcą Dzikiego Gonu.Rozdział trzydziesty trzeciMokre od deszczu włosy przykleiły mi się do głowy, zanim z bagażnikaChrabąszcza wyjąłem wszystkie rekwizyty niezbędne do przywołaniaErlkinga.Upchnąłem je do sportowej torby i przeszedłem z nią na środekpodwórka.Nie było aż tak ciemno, żebym zupełnie nic nie widział jeszczenie, ale ponieważ wolałem uniknąć błędów, odpaliłem ostatnie chemiczneświatło otrzymane od Kincaida przed rokiem, kiedy szykowaliśmy się doszturmu na kryjówkę Mavry.Złamałem je, potrząsnąłem nim i znalazłem sięw środku żółto-zielonej plamy światła.Deszcz ograniczał jej zasięg, miałemwrażenie, że świat skurczył się do dziesięciostopowego kręgu deszczu, trawyi złoto-zielonego blasku.Zacząłem od kręgu, w którym zamierzałem uwięzić Erlkinga.Zwój drutukolczastego lśnił nowością.Odwinąłem go dość, żeby podziurawić sobiepalce i utworzyć z niego koło o średnicy około siedmiu stóp.Nie było toczyste zimne żelazo, ale drut zawierał go wystarczająco dużo, żeby stanowićprzekleństwo wszystkich fae.Rozwinąłem drut, rozprostowując go przy tym lekko, i przybiłem dowilgotnej ziemi podkowiastymi klamrami długości mojego małego palca.Dla pewności sprawdziłem wszystkie mocowania, po czym odciąłem drut odrolki i obcęgami zakręciłem razem jego wolne końce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (07) Moreta Pani Smoków z Pern
- Zelazny Roger Amber 07 Krew Amber
- Leslie Charteris The Saint 07 The Saint Meets His Match
- Clancy Tom Jack Ryan 07 Suma wszystkich strachów tom 1
- 07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
- Ewa wzywa 07 083 Sekuła Helena Srebrna moneta
- Wojt Albert Ewa wzywa 07 129 Pan dyrektor jest zajęty
- Edwardson Ake Erik Winter 07 Pokoj nr 10
- Jonathan Kellerman Diabelski walc (Alex Delaware 07)
- Varatlan orokseg Martha Kirkland
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuba791.keep.pl