[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ale jeśli tak?  powtórzyła przerażona. Nie pękł, jeśli o to pytasz. Ale jeśli stało się coś innego?Zaczynało mnie to wkurzać. Prezerwatywy działają.Dlatego wszyscy wciąż gadają o  bezpiecznym seksie.Gdyby niebyły skuteczne, nie byłyby uważaneza bezpieczne, prawda?Zastanowiła się nad tym przez chwilę. A co z całowaniem? Nie rozumiem. A jeśli zaraziłaś go, całując?Zacisnęłam usta.Byłam już kompletnie skołowana. Chyba wiesz, że w ten sposób nie można się zarazić? Tak, słyszałam o tym, ale czemu mam w to wierzyć?  powiedziała, jakby nie dopuszcza-jąc do siebie logicznych argumentów. Elyse  odpowiedziałam spokojnie. Zaufaj mi.Nie masz się czym martwić.Naprawdę.Wówczas po raz pierwszy spojrzała mi prosto w oczy. Jesteś pewna? Tak, jestem pewna.Usłyszawszy to, Elyse odetchnęła z ulgą. Więc dlatego powiedziałaś dyrektorowi? Bo bałaś się, że się tym zaraziłaś?  podjęłam nanowo. Tak. Ale to jest zupełnie nierozsądne  stwierdziłam przytomnie. Tylko to przyszło mi do głowy.Chciałam się zemścić.Nadal nic z tego nie rozumiałam. I czego się spodziewałaś? %7łe mnie zawiesi?Wzruszyła ramionami. Myślałam, że cię wyrzucą& Ale Elyse& w takim razie powinni zrobić to samo z tobą.Skoro przypuszczałaś, że też tomasz. Nie twierdzę, że to był przemyślany plan.Miałam wielką ochotę się roześmiać, choć w istocie nie byłomi do śmiechu. Powiedziałaś komuś jeszcze?  zapytałam.Potrząsnęła głową, przecząc. Do Ty a się nie odzywam, a moi rodzice zabiliby mnie, gdyby się dowiedzieli, że w ogóleuprawiam seks  przyznała. A co z twoimi znajomymi?Elyse przygarbiła się lekko. Nie mam wielu znajomych.Tutaj każdy ma już swoją paczkę i trudno wkupić się w wasze łaski.Musiałam pamiętać, kto tu jest ofiarą.Nie miałam zamiarusię teraz nad nią litować. Cóż, wcale mnie nie dziwi, że nie masz tu zbyt wielu przyjaciół.Raczej nie wzbudzaszsympatii&Elyse wzruszyła tylko ramionami. Taka już jestem. Chwila.Czy mi się wydaje, czy przeszłyśmy teraz do omawiania jej problemów? Czekaj.Chcę wiedzieć, jakim cudem się domyśliłaś, że& Domyśliłam się, że coś się dzieje, ponieważ razem z Courtney i Maxem zachowywaliściesię bardzo dziwnie.Kiedy zobaczyłam was w kabinie oświetleniowców, poszłam za wami.Byłam-po prostu ciekawa. Jest jednak pewna różnica między ciekawością a wścibstwem  pomyślałam, ale nic nieodrzekłam. Udało mi się przekonać jednego z techników, żeby pożyczył mi słuchawki.W kabiniemieliście włączony mikrofon, więc słyszałam całą waszą rozmowę  dokończyła Elyse. Jak mogłam być tak głupia?Obie zamilkłyśmy, każda pogrążona we własnych myślach.Przez chwilę rozglądałam się po garderobie zagraconej dziwaczną i eklektyczną kolekcjąkostiumów, rekwizytów i plakatów z wcześniejszych przedstawień.Na suficie wisiała zahaczonao perukę z Annie głowa Makbeta.Z jej szyi wystawał pal.Potrząsnęłam głową.Moje życie jest zde-cydowanie zbyt dziwne.W końcu spojrzałam na zegar.Próba kostiumowa miała się zacząć za kilka minut, a całażeńska część obsady została przeze mnie wyrzucona z garderoby. Chyba musimy kończyć.Elyse przytaknęła i wstała. Racja.The show must go on12. Pamiętaj o drugim oku  przypomniałam jej.Spojrzała w lustro. A tak.Dzięki.Patrzyłam, jak zabiera się do kończenia makijażu.Jakaś część mnie ucieszyła się, że prze-prowadziłyśmy wreszcie tę rozmowę, choćby tylko z tego względu, że Elyse ukazała swoją ludzkątwarz.Może i piekielnie wkurzającą, ale też odrobinę mniej złą i pozwalającą się lepiej zrozumieć. Elyse? Tak? Proszę, nie mów o tym nikomu.Zwłaszcza Ty owi.Jeśli dowiedziałby się prawdy, byłbywściekły i w sumie miałby rację.o tym, co zrobiłam, nic by go nie powstrzymało przed zdradzeniemmojego sekretu.Ani bym się obejrzała, dowiedziałoby się całe koło teatralne, a wkrótce potem całaszkoła.Elyse odwróciła się od lustra i uśmiechnęła do mnie cierpko. W tej kwestii musisz mi po prostu zaufać  powiedziała.Zaczerpnęłam głęboko powietrza i przytaknęłam.Nie miałam innego wyboru. Przedstawienie czas zacząćZa piętnaście minut na miejscach!  ogłosiła inspicjentka w żeńskiej garderobie. Dzięki!  odpowiedziałyśmy chórem.Nałożyłam kolejną warstwę jaskrawoczerwonej szminki i odeszłam kilka kroków, żebyprzejrzeć się cała w lustrze.Sznurowane botki do połowy łydki? Są.Czerwony gorset i miecz? Są.Nagie ramię przyozdobione mnóstwem czarnych szwów? Jest.Uśmiechnęłam się.Będę najbardziej zawadiackim Merkucjem wszech czasów.Atmosfera za kulisami pełna była radosnego napięcia i wyczekiwania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl