[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewne wiadomościtrzeba wyssać z mlekiem matki, żeby się tutaj skutecznie poruszać.Jest delikatny, możenawet ciut kobiecy z wyglądu, a zarazem niespodziewanie twardy w środku.Szopa ciemnych,nigdy nieczesanych włosów na głowie, nieproporcjonalnie duży nos i szczupła, zwykle zgiętasylwetka mogą zmylić niewprawnego obserwatora.Oto nieopierzony, troszkę garbatystudencik, maminsynek i wielkomiejski leniuszek.W rzeczywistości Marks ma dobrzepoukładane w głowie i nieraz już dowiódł, że można na nim polegać, gdy zrobi się naprawdęchujowo.Oczywiście lojalność i poświęcenie mają w tym fachu swoje granice, a Marks też jesttylko kimś w rodzaju najemnika, chociaż.co Ezra nie raz miał okazję słyszeć, sam określaswe stanowisko mianem  wolnego inżyniera.Tak czy owak, chodzi o pieniądze.Wszystkimchodzi o pieniądze, choć każdy oszczędza na coś innego.Z całej ich grupy tylko Marks i on sam, Ezra, nie są byłymi wojskowymi, co zdołaliwydedukować, łącząc wiele drobnych wskazówek.Kropa śmierdzi koszarami na kilometr, ichobecny dowódca - tak samo.Nawet Róża służyła w armii, tej najbitniejszej i najbardziejsfeminizowanej.Jej własne słowa.Podszyte sarkazmem i sentymentem do pustyni.Róża jest tajemnicza, seksowna i, co ciekawe, deklaruje się jako osoba religijna.Todość nietypowe w ich profesji.Z armią, o której zachowała dobrą opinię, rozstała się podobnow dramatycznych okolicznościach.Można powiedzieć, że przeszła na stronę wroga - takprzynajmniej ujął to Marks pewnej spokojnej nocy, gdy bez zgody Arsena, ale za cichymprzyzwoleniem Róży napili się wyśmienitej polskiej wódki.Jeżeli wierzyć Marksowi, tenpoznał Różę podczas jakiejś wcześniejszej operacji, prowadzonej równie ostro jak obecna.Tobyło cztery albo i pięć lat temu w zupełnie w innym zakątku świata, ale też za arabskiepieniądze.Między innymi arabskie.Podobno już wtedy Róża była legendą.Ta jej uroda.Zielonooka intelektualistka wyglądająca bardziej na aktorkę jednego z tych teatrów, gdziepiją własne siuśki na scenie, niż na kogoś zdolnego zdetonować przez internet instalację na drugim końcu świata.A jednak.Ezra bębni knykciami w zaparowaną, zaśnieżoną i zarazem oblodzoną boczną szybę.Sinobiałe pustkowia rozciągają się po obu stronach mijanej właśnie zamarzniętej Bzury.Ezrawraca myślami do konkretów.To, że sporo się posypało, nie jest winą Arsena jako autora scenariusza.I nie jestnawet żadną tragedią.Ich chujowa robota zwykle obfituje w zwroty akcji.Gdy konstrukcjasię sypie, wiadomo, co trzeba robić.Jedni zamurowują dziury i wyrwy, inni usuwają gruz.Marks, Róża i on sam raczej murują, kaszlący typ na tylnym siedzeniu to spec od usuwania.Ważne, że ktoś nad wszystkim czuwa.Natomiast teraz.wydarzenia niosą Arsena, a nieodwrotnie.I w tym jest kłopot.Dochodzi dwudziesta trzydzieści.Pociąg wiozący siedemnastkę hamuje przed stacją Kutno.Marks - w kontrolowanympoślizgu - przecina ciemne, opustoszałe ulice jakiejś zapomnianej mieściny z kościołemi zamarzniętą fontanną pośrodku.Silnik wydaje wysoki ton, gdy rozpędzają się, mijając szarąremizę strażacką.Sto dwadzieścia kilometrów na godzinę, sto czterdzieści.Czarna postaćna poboczu chwieje się w świetle lamp.Przechodzień - albo pijany, albo targany wiatrem -o mało nie rozsmarował im się na masce.Miga zielona tablica  Płock 29 km, Włocławek 68km.Marks jeszcze mocniej dodaje gazu.Kropa kaszle.Ezra mówi:- Już mamy zapas.Z przeciwka, ze śnieżnej kurzawy, wyłania się ciężarówka.Marks zapala dodatkowe,oślepiające halogeny na dachu i trąbi.Tamten najwyrazniej zgłupiał z przerażenia, bo zjeżdżaw ostatniej chwili.Ezra w bocznym lusterku widzi przez chwilę czerwone, tylne światła w dziwnym,ukośnym ustawieniu.Kierowca ciężarówki musiał wpaść do rowu.Chuj z nim.* **- Akty Terroru, słucham.- Z Heleną.- Jeżeli jest pan po imieniu z panią inspektor, to zapewne ma pan też jej komórkęi bezpośredni.- Zajęte.- W takim razie tym bardziej.- Kurrrwa mać, dziewczyno.!- Słucham?!Westchnienie po drugiej stronie słuchawki.Chwila ciszy.Po niej męski głos jest już nieco spokojniejszy:- Wejdz do Heleny i powiedz, żeby zadzwoniła do Józefa.Do Jó-ze-fa!Rozmowa rozłączona.Helena oddzwania po dwudziestu pięciu sekundach.- Drwęcki.- To ja.- Wreszcie.dzięki.Mamy chłoptasia!- Kogo?- Niezapowiedzianego gościa w Piasecznie! Wyświetlił się w ogródkowej kamerce jakmalowany.Ze sprzętem w futerale.I jeszcze raz na Ursynowie.Wyobrażasz sobie? Wsiadłz armatą do metra.To są poważni zawodnicy.Arnold ma rację: za poważni jak na to,co o nich mówią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl