[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę o wybaczenie, ale przypadł mi honor poprowadzenia paniSmythe do stołu.Ethan miał ochotę odgonić nieznajomego jak uprzykrzoną muchę.Powściągnął jednak to pragnienie, zwrócił się przodem do Lily i złożył jejuprzejmy ukłon.- Zobaczymy się pózniej, pani.Dygnęła.- Naturalnie, milordzie.Odwrócił się wbrew sobie i ruszył w poszukiwaniu damy, obokktórej wypadło mu miejsce przy stole, żałując, że nie jest nią Lily.Naprawdę powinien przestać się tak we mnie wpatrywać, pomyślałaLily jakąś godzinę pózniej.Obiad trwał w najlepsze, lało się wino, rozmowy toczyły się wartko,gwar mieszał się z pobrzękiwaniem srebrnych sztućców o chińskąporcelanę i podzwanianiem wykwintnych kieliszków z rżniętego kryształu.Pokój oświetlały piękne kandelabry z kutego srebra, palące się w nichświece z wosku pszczelego napełniały jadalnię subtelnym zapachemmiodu.Lokaje zmieniali nakrycia niemal niepostrzeżenie i z doskonałąprecyzją, każde kolejne danie zdawało się pyszniejsze od poprzedniego.Lily jednak nie zwracała uwagi na jedzenie czy rozmowy, skupionana pewnym złotowłosym dżentelmenie i jego świdrującym spojrzeniu.Markiz siedział nieco dalej po przeciwnej stronie stołu, rozpartyswobodnie na krześle z wdziękiem i pewnością siebie lwa.W blasku świec77RS jego włosy miały kolor lśniącego złota, zaś on sam przywodził na myślnordyckie bóstwo.A może wojownika, pomyślała, zaczynając sobieuświadamiać, że pod pozorami spokojnej elegancji markiza kryją siępokłady dzikości.W dodatku był, bez dwóch zdań, najprzystojniejszymdżentelmenem wśród zgromadzonych tu mężczyzn.Zresztą dzięki swojejmęskiej urodzie prawdopodobnie byłby najprzystojniejszy w każdymzgromadzeniu.I patrzył na nią.Znowu.Spuściła wzrok na talerz i starała się uspokoić, bo serce biło jej takmocno, jakby siedział nie w pewnej odległości, lecz tuż przy niej.Naprawdę powinien przestać, pomyślała Lily, karcąc go w myślach.Od-kroiła kawałek pieczonej sarniny w wiśniowym sosie zaprawionym porto iuniosła do ust.I choć mięso rozpływało się w ustach, miała trudności zprzełknięciem kęsa, świadoma, że gdy tylko podniesie głowę, napotkahipnotyzujące bursztynowe oczy.Na szczęście wszystko wskazywało, że nikt inny w jadalni niezauważył nadmiernego zainteresowania Vesseya, mimo że markiz przezcałą kolację nie spuszczał wzroku z Lily.Nawet gdy jadł czy gawędził zsąsiadami po prawej bądz lewej stronie, popatrywał w jej kierunku,wodząc po niej spojrzeniem niczym dłonią w aksamitnej rękawiczce.Tewzrokowe karesy budziły w niej dreszcz podniecenia i ożywiaływspomnienie tych zręcznych dłoni i niezwykłych pocałunków.Ciągle jeszcze nie mogła uwierzyć, że nieprawdopodobnymzbiegiem okoliczności spotkała go tego wieczoru, zwłaszcza że niespodziewała się go kiedykolwiek zobaczyć.78RS Szok, to było jedyne słowo, którym mogłaby opisać swoją reakcję,gdy na prośbę Daviny odwróciła się i ujrzała go przed sobą.Omal nieupadła z wrażenia.On sam wyglądał na równie zaskoczonego, w oczachmiał taki sam błysk zdumienia.Dobrze, że przynajmniej obiecał, iż nieujawni prawdziwych okoliczności ich pierwszego spotkania ani tego, jakbyła wtedy ubrana.Gdyby rzecz się wydała, bez wątpienia wiele osóbuznałoby to za skandaliczne.Nie, przynajmniej z tej strony nie musiała się niczego obawiać.LordVessey dał jej słowo dżentelmena, a nie miała podstaw, by w nie wątpić.Ale co chciał osiągnąć, wpatrując się teraz w nią z tak niezwykłą uwagą?Czy po prostu karał ją za wcześniejsze szaleństwa, czy też widziała w jegooczach prawdziwe pożądanie? Jeśli tak, to jak powinna zareagować?Wkrótce zebrano nakrycia po głównym daniu i podano deser, kawę itrunki: słodkie wina dla pań i likiery dla panów.Lily gawędziła właśnieuprzejmie z mężczyzną siedzącym po jej lewej stronie, kiedy ponownienapotkała spojrzenie markiza.Tym razem nie odwróciła wzroku, zaś on posłał jej przeciągły,porozumiewawczy uśmiech.Wzniósł kieliszek i wypił łyk wina, widziałajak pod fularem porusza się jego grdyka.Zaschło jej w ustach, a pulsoszalał, gdy Ethan wysunął język i złapał zabłąkaną kroplę wina, od którejjego wargi zwilgotniały, połyskując, jak gdyby oderwały się właśnie odnamiętnego pocałunku.Poczuła, jak pod suknią stwardniały jej sutki.Uzmysłowiła sobie, że uwodzi, nawet nie dotknąwszy ręką.Niebezpieczny.Taki właśnie jest.Dla niej zbyt niebezpieczny.79RS Z ulgą zobaczyła, że Davina dała paniom znak do opuszczeniajadalni; trochę niepewnie, chwiejąc się nogach, wstała i wyszła z pokoju.W salonie przyjęła filiżankę herbaty, potem zajęła miejsce na jednejz sof.Popijając lekko parujący napój, analizowała problem z markizem.Z pewnymi mężczyznami kobieta potrafi sobie poradzić, dumała, a zpewnymi nie.Ethan Andarton najwyrazniej należał do tej drugiejkategorii.I choć nie znała go zbyt dobrze, już teraz wiedziała, że jestuparty i wytrwały i nie da się zmanipulować bądz sprowadzić z raz obranejdrogi.Teraz zaś zastanawiała się, czy droga aktualnie przezeń obrana maprowadzić do jej uwiedzenia.Zachowanie przy obiedzie wyrazniesugerowało taką możliwość; na samo wspomnienie spojrzenia markiza zmiejsca cała spłonęła rumieńcem.Intuicja podpowiadała jej, że powinna uciekać.Rozum mówił, żeby nie była głupią gąską.Prawda była taka, że sprawiał, iż drżała z podniecenia.Zgoda, nigdywcześniej nie wyobrażała sobie, by kobieta mogła pragnąć mężczyzny takmocno i by to się ujawniało w takich częściach ciała.Ale prawdą byłotakże i to, że nie miała zamiaru nic robić w związku z tym pożądaniem.Popierwsze, nie chciała wychodzić za mąż.Jeśli zaś idzie o romans, to choćw tej materii nie miała doświadczenia, wiedziała, że dla własnego dobrapowinna trzymać się z daleka od takich komplikacji, nie wikłać w podobnezwiązki.Szkopuł jednak w tym, że zawsze podejmowała rzuconąrękawicę.Zatem, postanowiła, cokolwiek zamyśla lord Vessey, stawię muczoło i wygram.80RS Wszelako jej pewność siebie zachwiała się nieco, kiedy godzinępózniej markiz wkroczył do salonu razem z resztą męskiego towarzystwa.Nie podszedł jednak do niej, tylko kontynuował dyskusję z panem domu,poważną, sądząc po ich strapionych minach.Kiedy skończył konferować zlordem Coatesem, dał się wciągnąć w pogawędkę z jakimiś dwiemapaniami, które śmiały się i flirtowały z nim, jednocześnie starając się jaknajdokładniej zaprezentować nader obfite wdzięki jego wyrazniezachwyconym oczom.Bardziej tym rozdrażniona, niż chciała się do tego przyznać przedsamą sobą, Lily narzuciła szal na ramiona i wstała.Odwracając się domarkiza tyłem, postanowiła usprawiedliwić się przed gospodarzami ikazać przyprowadzić swój powóz.- Dobry wieczór, pani Smythe - rozległ się przy jej ramieniu znajomymęski głos [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl