[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Jeśli ktoś kiedyś z wojskowym taborem ciągnął przez kraj, nigdy niezapomina, jak ważne jest, by się wzajemnie wspierać i dzielić nawet tąodrobiną, którą się ma.Chwyciła nowe prześcieradło, obejrzała je pod światło i mimowystrzępionych miejsc na brzegach położyła na stosie przeznaczonymdla Renaty.Po dobrym tuzinie, który kładły na kupki raz na prawo, raz nalewo, dotarły do dna skrzyni.Magdalena z ulgą się wyprostowała,założyła dłonie na plecy i głęboko oddychała.- Pakuj płótna z tego stosu,resztę pózniej Mechthild z Carlottą sprzątną do skrzyń.Muszę zrobićkilka sprawunków ze Steinackerową.Na pewno już na mnie czeka wsieni.- Niech mi pani uważa na Steinackerową! - Hedwig patrzyła na niąbłagalnie.- Dobrze już, Hedwig! - Magdalena szybko poklepała ją po okrągłychramionach i wyskoczyła z wąskiej garderoby.Słowa Hedwig dotknęły jejczułego punktu.Wydawało się to bardzo podejrzane, że kuzynka od kilkutygodni tak gorliwie starała się o jej względy.Z drugiej strony,pociągający był pomysł Adelaide, by wraz z aptekarzem Petersenemstworzyć rodzaj handlu maściami.Niestety, dotychczas zabrakło okazji,by poważnie zająć się tym pomysłem.Zbyt wiele innych rzeczy było dozałatwienia.W sypialni narzuciła pelerynę i szeroki wełniany szal,którym chciała się owinąć dla ochrony przed mrozem.Potem pospieszyłana dół.U stóp schodów rozpoznawalny był ciemny cień Adelaide.Gdy zobaczyła tę wysoką, ubraną na czarno kobietę, uśmiechnęła się.Nie była niczym innym niż tylko samotnym cieniem, który tęsknił zazainteresowaniem i sympatią.Kogo miała jeszcze oprócz swego syna,Ericka i jej? Dałaby sobie z nią radę, tego była nagle pewna.Ze swoją kuzynką Elsbeth też zawsze sobie radziła, a tamtą, wodróżnieniu od Adelaide, wypełniała prawdziwa zjadliwość.- Dobrze się opatuliłaś? - zaszczebiotała do niej kuzynka.- W nocywprawdzie nie padał śnieg, ale i tak na zewnątrz jest biało od lodu.Mrózmusi trzaskać.Zwieci słońce, więc noc musiała być jasna.- Hermann nówił któregoś dnia, że na brzegu Menu utworzyły siępierwsze lodowe kry.Marynarze przycumowali swoje łodzie i tak szybkoznowu nie wypłyną.Nie przybędą więc przez jakiś czas żadne nowetowary.A trudne tygodnie tego roku dopiero się zaczynają.Możepowinnyśmy tę wyprawę do krawca jeszcze raz przełożyć i pójść tylko dodoktora Petersena do apteki.Już najwyższy czas, żeby zacząć z nimrozmowy.Magdalena doszła do podstawy schodów.Adelaide z konsternacjąskłoniła głowę i powiedziała cicho:- Chyba nie mówisz poważnie! - Trójkątny czepek z czarnej koronki,który służył jej za nakrycie głowy, trzymała jeszcze w ręku.Musiałaczarne włosy dopiero co umyć wodą z octem.Oszałamiająco błyszczaływ promieniach słońca, które wpadały przez tylne okno z dziedzińca.Pasmo po paśmie gładko otulały głowę.Brwi były świeżo wyskubane,wargi starannie pociągnięte czerwienią.Otulał ją zapach lawendy.Wyglądała jak zwykle bez zarzutu.Magdalena machinalnie potrząsnęłaswoimi rudymi lokami.W domu zwykle nosiła je rozpuszczone.Zręczniezawiązała wokół nich wstążkę, by lepiej je ukryć pod szalem.- Chce ci się na takie zimno wychodzić z domu, moja droga?-Adelaide zlustrowała ją bez ogródek od stóp do głów i uśmiechnęła sięszyderczo, zobaczywszy gruby wełniany szal.- Myślałam, że wyrastałaśw taborze i nawykłaś do takich niewygód.Opowiadałaś mi, że wy,kobiety z taboru, rzadko miałyście własne płaszcze i otulone kocamiwdrapywałyście się na wóz twojego mistrza, żeby skryć się przedzimnem.Nie mogłaś przecież tak się rozpuścić, żeby trochę zimy nazewnątrz obrzydzało ci wyjście do krawca?- To nie zimno - odparła Magdalena i mocno owinęła pelerynę wokółszczuplutkiego ciała.Wełniany szal nadal trzymała w dłoni.%7łebywydawał jej się na zewnątrz dostatecznie ciepły, nie chciała go zakładaćod razu w sieni.- Przewiduję trudne dla nas tygodnie, ponieważ Erick dziś rano oświadczył mi, iż już w połowie marca chcewyruszyć razem z Diehlem, Imhofem i Feuchtgruberem na południe.Dotego czasu mamy oglądać każdy grosz z obu stron, zanim go wydamy.Erick potrzebuje nie tylko nowego wyposażenia na podróż.Niezapominaj, że w czasie tego napadu rabunkowego ostatniej jesieniobrabowano go z całego ekwipunku.Stracił nawet swojego wiernegokonia, musi więc sprawić sobie dobrego rumaka pod wierzch.Z każdymdniem sytuacja w kantorze jest coraz trudniejsza.Wiesz tak samo dobrzejak ja: bez dostatecznej ilości gotówki Erick nie dojedzie do Wenecji.Toniewyobrażalne, żeby po drodze nie mógł zapłacić za noclegi i jak furmanmusiał nocować na sianie!- Niewyobrażalne - powtórzyła drwiąco Adelaide, tracąc dystans,napomniała się jednak w myślach i kontynuowała spokojniejszym tonem:- Niewyobrażalne jest to, że jego towarzysze z cechu zostawiają go przytych zakupach na lodzie.Raz w tygodniu tych czterech spotyka się i snująplany podróży.Tym ważniejsze, moja droga - konspiracyjnie wzięłaMagdalenę pod rękę i odciągnęła trochę od schodów - żebyśmy równieżmy w stosunku do innych zachowały godność.Magdalena zmarszczyła czoło.Gdy zauważyła zarozumiałe spoj-rzenie Adelaide, zdecydowała się na uśmiech.Dostatecznie dobrzepoznały się przez te ostatnie osiem lat, żeby wiedzieć, co o sobie myślą.Rozbawiona powiedziała:- Nie chcesz mi chyba wygłosić wykładu, że akurat w czasach, wktórych interesy mego męża zle idą, powinnam szczególnie dbać o to, jakwyglądam? %7łebym w żadnym wypadku nie wyglądała na sakramenckąbiedę? W odbiciu zrenic Adelaide ujrzała iskry we własnych,szmaragdowozielonych oczach.- Nie martw się, to rozumiem - rzekła ugodowo.- Tak jak nikt nieważy się spotkać z okrytym łachmanami kupcem, tak też nie przeoczyzaniedbanej garderoby żony kupca.Adelaide zadarła nos w górę i oświadczyła:- Przejdzmy zatem do rzeczy i wybierzmy się do krawca.- Masz rację.Jeśli zaraz nie wyjdziemy i nie zlecimy uszycia nowychsukien, długo będziemy na nie czekać.Erick spienięży ostatnie belemateriałów i nie będzie się przejmował tym, że obiecał je nam, kobietom. - Sięgnij myślą o krok dalej, moja droga - dodała Adelaide [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl