[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedobra z niej stra\niczkawydanego na łup miasta.I widzę, jak nie wie, co zrobić ze swoim nieuporządkowanym budulcem.Więc woła śpiewaka, \eby śpiewał:  Nie, niech ju\idzie! Woła drugiego i trzeciego.I zamęcza ich.Wreszcie podnosi się znu\ona ibudzi przyjaciółkę. Nie ma lekarstwa na moją nudę! Pieśni nie przynoszą mirozrywki.A więc mo\e miłość: z tym, tamtym, z jeszcze innym.Zbiera ich, jakbygromadziła trofea.Poniewa\ szuka w nich swojej jedności i nie mo\e znalezć.Niejest to bowiem przedmiot, który mo\na znalezć wśród innych przedmiotów.A ja przyjdę w ciszy.Stanę się niewidocznym szwem zablizniającym ranę.Niezmienię nic w elementach budulca ani nawet ich miejsca, tylko zwrócę im sens:niewidoczny kochanek, który ka\e się stawać.CLXXIXJesteś instrumentem muzycznym bez muzyka i zachwycają cię dzwięki, którez ciebie płyną.Widziałem dziecko, które trącało struny i śmiało się wesoło z władzyswoich rączek.Ale mnie dzwięki nie wystarczają, ja chcę cię przenieść w mojewnętrze.Co prawda ty nie masz czego przenosić, skoro cię nie ma: zaniedbałeś tego,aby się stać.Więc trącasz struny przypadkowo, oczekując jakiegoś dzwiękudziwniejszego od innych.Drą\y cię nadzieja, \e natkniesz się w ten sposób na dzieło, które właśnie powstaje (tak jakby to był owoc, który mo\na znalezć koło siebie, nie wsobie), i \e złowisz powstający własny twój poemat.Ale ja chcę, \ebyś się stał ziarnem, szukającym dokoła pokarmu poezji.Chcę,\ebyś miał duszę ju\ ukształtowaną, gotową do miłości - a nie szukającą wwieczornym wietrze kogoś, kto cię pojmie i podbije; bo nie ma w tobie nic, co by byłogodne podboju.Tylko tak mo\esz czcić miłość.I tylko tak mo\esz czcić sprawiedliwość - w odró\nieniu od czynówsprawiedliwych.Gdy\ bez trudu staniesz się niesprawiedliwy w konkretnychsytuacjach, \eby sprawiedliwości uczynić zadość.Będziesz tak\e czcił miłosierdzie, ale łatwo staniesz się okrutny wkonkretnych sytuacjach, \eby miłosierdziu uczynić zadość.Będziesz czcił wolność, ale w więzieniach zamkniesz całe zastępy tych, którzyśpiewają inaczej ni\ ty.Ja znam tylko sprawiedliwych ludzi, a nie sprawiedliwość.Ludzi wolnych, alenie wolność.Ludzi o\ywionych miłością, ale nie miłość.Podobnie nie znam anipiękna, ani szczęścia, a tylko szczęśliwych ludzi i piękne przedmioty.Ale najpierw trzeba działać i budować, uczyć się i tworzyć.Nagrodaprzychodzi potem.Ci jednak, którzy wylegują się w pysznych ło\ach, uwa\ają za prostszeosiągnąć abstrakcję, nie budując wpierw ró\norodnej rzeczywistości.Tak jak palaczopium, który za parę groszy funduje sobie upojenie twórcy.Ci ludzie przypominają prostytutki, bezwolne jak liście na wietrze.Ale kto ikiedy przyniesie im miłość?CLXXXGardzę opasłą zamo\nością i znoszę ją tylko wtedy, kiedy jest warunkiemczegoś, co ją przewy\sza; podobnie jak wulgarny smród ścieków jest koniecznymwarunkiem oczyszczania miasta.Bo wiem ju\, \e naprawdę nie istniejąprzeciwieństwa i \e doskonałość równa się śmierci.Znoszę więc tak\e złychrzezbiarzy, którzy są warunkiem pojawienia się rzezbiarzy dobrych, i zły gust jakowarunek gustu dobrego, wewnętrzny przymus jako warunek wolności i opasłązamo\ność jako warunek wznoszenia się; ono nie rodzi się z niej, ani jej nie słu\y, alerodzi się z tych i dla tych, którzy w zamo\ności znajdują pokarm.Zamo\ność bowiem, płacąc rzezbiarzowi za rzezbę, spełnia rolę przydatnego magazynu, skąddobry poeta zaczerpnie ziarna na codzienny chleb.Ziarno zostało zrabowanerolnikowi, który w zamian mo\e dostać tylko wiersz, absolutnie mu zbędny, alborzezbę, której mu nawet nie poka\ą.Ale gdyby nie ten rabunek, nie pozostałby przy\yciu ani jeden rzezbiarz - więc mniejsza z tym, czy ów magazyn nosi imiękonkretnego człowieka.W gruncie rzeczy jest tylko drogą, sposobem przekazywania.Mo\e mi zarzucisz, \e magazyn zbo\a zamienia się w magazyn poezji, rzezbyi pałacowej świetności, krzywdząc w ten sposób oczy i uszy ludu.Ale ja ciodpowiem, \e przede wszystkim pró\ność zamo\nego brzuchacza skłoni go doprezentowania skarbów wszystkim wokoło; tak jest w ka\dym razie w przypadkupałacu, poniewa\ kultura nie polega na u\ywaniu stworzonych przedmiotów, ale natwórczej namiętności; i tak jest, o czym ju\ mówiłem, w niektórych królestwachsłynących ze sztuki tańca, choć tańca nie mo\na zmagazynować ani umieścić, czy tow gablotach zamo\nego brzuchacza, czy w muzeum przeznaczonym dla ludu.Je\eli zaś mi zarzucisz, \e zamo\ny brzuchacz jest - mo\na niemal przysiąc -człowiekiem o pospolitych gustach i daje pierwszeństwo poetom tanich wzruszeńoraz twórcom rzezb, które są  jak \ywe , odpowiem: to nie takie wa\ne.Je\elibowiem chcę kwiatu z danego drzewa, muszę przyjąć całe to drzewo, takie jakie jest, itak samo zgodzę się na dziesięć tysięcy kiepskich rzezbiarzy, aby pojawił się jeden,który jest coś wart.Niech więc powstanie dziesięć tysięcy magazynów dobieranych zezłym gustem, ale wśród nich i ten jeden, gdzie dobór będzie mądry.Co prawda, choć nie ma w gruncie rzeczy przeciwieństw i choć morze jestkoniecznym warunkiem istnienia statków, są te\ statki, które morze pochłania.Zdarzasię te\ zamo\ny brzuchacz, który nie jest pośrednikiem i narzędziem, a zatem -warunkiem, i po\era dobro ludu dla samej przyjemności trawienia.Morze niepowinno po\erać statków ani przymus niszczyć wolności, ani zły rzezbiarz - dobrego,ani zamo\ny brzuchacz - królestwa.Czy logika mo\e tu podsunąć jakiś system, broniący przedniebezpieczeństwem? Nie ma takiego systemu.Nikt nie pyta, jak zorganizowaćkamienie, aby utworzyły razem katedrę.Katedra jest czymś z innej płaszczyzny.Zpłaszczyzny architekta, który był siewcą ziarna, a ziarno czerpało swój pokarm zkamieni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl