[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zostaniesz na nich?- Bardzo bym chciała - powiedziałam - ale nie wiem, jak to zrobić.Moja wiza jestważna tylko do końca przyszłego miesiąca.Gdybym chciała ją przedłużyć do stycznia,musiałabym lecieć do Meksyku pod koniec listopada i pod koniec grudnia.Nie stać mnie nato. - Zawsze znajdzie się jakiś sposób - powiedział Alfredo, bębniąc w zamyśleniupalcami o plecak.- Kiedy w grudniu nadejdą święta, w gazetach takich jak  GranmaInternational będą potrzebowali dodatkowych rąk do pracy, bo wszyscy zagranicznidziennikarze pojadą do domu na wakacje.- A potem automatycznie przedłużą ci wizę, jeśli wcześniej dostaniesz tymczasowąpincha - dodał Alfredo, używając slangowego określenia słowa  praca.Mój wujek miałdziewczynę Kanadyjkę, która pracowała jako tłumacz w międzynarodowej agencji prasowej ico roku w grudniu jezdziła do domu.A jako cudzoziemka dostała na Kubie darmowemieszkanie.Masz wszystko, co najlepsze, i tu i tam.Płacą ci w dolarach, dostajesz książeczkęz kartkami żywnościowymi do wykorzystania w bodegach.Chyba nawet masz własną uncarne de identidad.- Dowód osobisty? - zaśmiałam się.- Czy to znaczy, że mnie też może zatrzymaćpolicja na środku ulicy?- Nie - pokręcił głową Alfredo.- To znaczy, że jesteś prawie Kubanką.Gdybyś miałatę kartę, prawdopodobnie nikt nie pytałby nas o akt małżeństwa w Trinidadzie.To by wielezmieniło, co?- Tak, na przykład w następnej podróży - powiedziałam.A potem, zastanawiając sięnad propozycją Alfreda, która zaczęła kiełkować w mojej głowie w trakcie naszej rozmowy,dodałam: - Może gdybym dostała fajną pracę, nie tylko na czas świąt, ale także po nich,mogłabym zostać na Kubie dłużej po zakończeniu warsztatów.- Więc zostalibyśmy tutaj, zamiast ubiegać się o wizę? - spytał Alfredo, a ja zezdumieniem zobaczyłam na jego twarzy coś na kształt ulgi.- No, na pewno nie zostałabym tu na zawsze, ale z drugiej strony, nie mam w Stanachpracy, do której muszę wracać - wyjaśniłam mu, coraz bardziej przekonana co do słusznościmojego planu.- A o wizie pewnie nie usłyszymy jeszcze przez dobrych kilka miesięcy.Możewięc zostanę do czasu, gdy coś się rozwiąże - wtedy będzie nam łatwiej wrócić razem.- Jeśli- nie wierzyłam, że to powiem, dopóki słowa same nie wyszły mi z gardła - w ogóle będziemychcieli wracać, gdy nadejdzie ten moment.Alfredo wpatrywał się we mnie bez słowa.- I co ty na to? - spytałam, wstrzymując oddech.- Czy to ma dla ciebie sens? A możejestem szalona?- Myślę - powiedział Alfredo - że byłem strasznie podekscytowany myślą, że zobaczętwój świat i go wypróbuję.Ale teraz widzę, jak wiele jest jeszcze istotnych pytań, na które niepotrafię odpowiedzieć.Sądzę, że to się z czasem zmieni, ale na razie jestem tu szczęśliwy.A jeśli uważasz, że praca pisarza tu, na Kubie, jest dla ciebie dobrym pomysłem, to - na twarzyAlfreda pojawił się uśmiech - twój plan brzmi całkiem niezle. Rozdział XXVIIWyprowadzkaZ dworca autobusowego wracaliśmy do domu w ciszy; była to jednak inna cisza niżta, która towarzyszyła nam w drodze z Sierra del Escambray.Tym razem - przynajmniej dlamnie - cisza ta narodziła się nie ze zmęczenia bezowocną dyskusją, ale z podniecenia w parzez wyciszonym oczekiwaniem.Poza nagłym przypływem ulgi, która nadeszła wraz z pozbyciem się mentalnej listypytań do Alfreda i rezygnacją z bezustannego wyobrażania sobie tego, co niewyobrażalne,byłam szczęśliwa, że mam przed sobą misję, cel mojego życia na Kubie.Teraz, zamiasttraktować każdą sytuację, której razem z Alfredem byliśmy świadkami, jako test napowodzenie naszego związku w Stanach, sama mogłam poddać się próbie i wykorzystać całąmoją energię do znalezienia pracy w przeciągu miesiąca, zanim moja wiza wygaśnie.Gdybym faktycznie dostała od władz darmowe zakwaterowanie, nasze życie na Kubiez pewnością zmieniłoby się - dzielące nas różnice materialne przestałyby się liczyć; niemusiałabym już wydawać na życie całych oszczędności, z dwiema pensjami i książeczkami zkartkami na żywność żylibyśmy we względnym komforcie.Moja wizja nowego życia składała się w zasadzie z samych  może.Może uda namsię na Kubie.Może, jeśli będę miała pracę i żyła na własny rachunek, Kuba stanie się wkońcu - tak jak wcześniej USA - moim domem.Może, funkcjonując w bardziej stałymzwiązku z Alfredem, nauczę się żyć w niepewności, o której mówił, kiedy rozmawialiśmy onaszej przyszłości za oceanem.Lub - jeszcze lepiej - z czasem pragnienie sprowadzeniaAlfreda do mojego świata rozpłynie się i zniknie jak słodki odległy sen, pozostawiając posobie jedynie ulotne wspomnienie.Byłam tak pochłonięta wyobrażaniem sobie nowego życia w Hawanie, że gdystanęliśmy przed drzwiami domu, przypomniałam sobie o pewnym kluczowym szczególe,który zupełnie wyleciał mi z głowy - miał on na imię Dinora.Wyprowadzka Mielikki.Piosenka Como Ser Negro.I wreszcie Alfredo, który zwrócił uwagę na rasistowską historiębudowy dróg w Trinidadzie.W tej sytuacji perspektywa pozostania u Dinory do czasuznalezienia pracy z zakwaterowaniem wydała mi się praktycznie niemożliwa.- Lea! Alfredo! - Dinora zawołała z wysokości swojego punktu widokowego nabalkonie.Wymachiwała rozpaczliwie rękami, jakby bała się, że jej nie zauważymy.-Czekajcie, otworzę wam. Nie zdążyliśmy jeszcze wejść na marmurowe schody, kiedy stanęła w drzwiach,gestykulując.Choć tym razem jakby w zwolnionym tempie koncentrowała się na potokuwyrzucanych przez siebie słów.- Od kiedy wyjechaliście, w domu zrobiło się straszne zamieszanie - powiedziała.-Jedna rzecz za drugą.Wiesz już o Mielikki, ale nazajutrz po jej wyjezdzie zepsuj się telefon inie mogłam się doprosić, by ktoś przyszedł go naprawić.Potem, trzy dni temu, wysiadł bojlerz ciepłą wodą, a przedwczoraj wyprowadziły się obie Dunki.Myślę, że miały już tegowszystkiego dość.Na tydzień przyleciała siostra Kajsy i razem gdzieś wyjechały.Zostałamsama z tymi wszystkimi naprawami i bez pieniędzy z wynajmu.Candela! - Dinora klasnęła wdłonie.- A potem - nie pytaj mnie jak - zapełniłam cały dom w ciągu jednego dnia.Zmęczona dzwiganiem ciężkiego plecaka, postawiłam go na podłodze w holu.- W dużej mierze to był zbieg okoliczności - kontynuowała Dinora.- Dunki były takmiłe, że na swoje miejsce znalazły pewną Szwajcarkę, którą tu poznały.Potem paraAustriaków zobaczyła na drzwiach tabliczkę casa particular - zdecydowali się zostać na dwatygodnie.Ale to i tak było wciąż za mało, żeby zdobyć pieniądze na naprawę bojlera, więcposzłam na uniwersytet i pytałam wszystkich cudzoziemców, których spotkałam, czy nieszukają kwatery.W ten sposób znalazłam jednego Chińczyka.Bardzo miły chłopak.Dinora uśmiechnęła się, dumna ze swojej przedsiębiorczości: - Niezła ze mniekapitalistka, co?Skinęłam głową.- Pewnie chcecie się rozpakować - zreflektowała się nagle.- Nie zdziwcie się tylko,jeśli natkniecie się przypadkiem na kogoś obcego w łazience.Zapomniałam wam powiedzieć,że wczoraj wprowadził się jeszcze Niemiec.Zostanie tu na miesiąc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl