[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Karl staÅ‚ ze stoickim spokojem, ta bÅ‚azenada go zawstydziÅ‚a.Matka wiedziaÅ‚a przecieżod ponad pół roku, że ten dzieÅ„ nadejdzie.Karl wyrwaÅ‚ siÄ™ z jej ramion i przeszedÅ‚ przezdrzwi, nie oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za siebie.Jeżdżąc po zasypanych gruzem ulicach Berlina, zabrali do auta jeszcze troje innychdzieci - dwóch chÅ‚opców, z których jeden nie przestawaÅ‚ pÅ‚akać, oraz wesoÅ‚Ä… dziewczynkÄ™,która oznajmiÅ‚a, że ma pięć lat.Jechali wolno pod prÄ…d rosnÄ…cej fali uciekinierówzmierzajÄ…cych w stronÄ™ Berlina.Dwie godziny pózniej stracili auto - odebraÅ‚o im je trzech niemieckich oficerów,którzy postanowili uciec zarówno przed rozpÄ™dzonÄ… alianckÄ… machinÄ… wojennÄ…, jak i przedcoraz bardziej niezrównoważonym Führerem.Potem pamiÄ™taÅ‚ tylko, że wlekli siÄ™ przez jakieÅ›pola, bagna i gÄ™ste lasy.Na myÅ›l o tym, że okrÄ™t może odpÅ‚ynąć bez nich, ojca ogarniaÅ‚a niemalże szaleÅ„czapanika.Spali godzinÄ™ tutaj, dwie tam.Przeszukiwali sterty Å›mieci i ubrania rozkÅ‚adajÄ…cych siÄ™trupów w poszukiwaniu resztek jedzenia.Josef obawiaÅ‚ siÄ™ wszystkich napotkanych pieszych,a jeszcze bardziej baÅ‚ siÄ™ zmotoryzowanych.Co jakiÅ› czas nakazywaÅ‚ dzieciom padać naziemiÄ™ i leżeć pÅ‚asko do czasu, kiedy da im znak.Raz Josef kazaÅ‚ wszystkim zaczekać, a sam poÅ›pieszyÅ‚ w stronÄ™ gospodarstwa.KarlpomyÅ›laÅ‚, że ojciec wyglÄ…da jak ranny zwierz zdążajÄ…cy do nory w blasku nienawistnegoksiężyca.PowróciÅ‚ pół godziny pózniej z dwoma bochenkami chleba oraz z niewielkimworkiem marchewek i ziemniaków.Chleb byÅ‚ pochlapany ciemnym, cuchnÄ…cym miedziÄ…pÅ‚ynem - w nocy nie daÅ‚o siÄ™ okreÅ›lić, co to byÅ‚o.Wszyscy jedli bez narzekania.JakiÅ› czas pózniej zza kamiennego muru wyskoczyÅ‚ grubas w Å‚achmanach.RzuciÅ‚ siÄ™na dzieci, żądajÄ…c jedzenia.Josef doskoczyÅ‚ do niego i przewróciÅ‚ go w bÅ‚oto.W uÅ‚amkusekundy znalazÅ‚ siÄ™ na brzuchu grubasa.WydobyÅ‚ wielki nóż i przycisnÄ…Å‚ ostrze donabrzmiaÅ‚ej szyi mężczyzny.Karl widziaÅ‚, jak ojcu napinajÄ… siÄ™ mięśnie szczÄ™ki orazprzedramion i dostrzegÅ‚ bÅ‚ysk jego obnażonych zÄ™bów - ranny zwierz w puÅ‚apce.- Nie igraj ze mnÄ… - odezwaÅ‚ siÄ™ Josef.- Nie przeżyjesz, żeby o tym opowiedzieć.%7Å‚aden z nich siÄ™ nie ruszaÅ‚ przez dÅ‚uższÄ… chwilÄ™, po czym ojciec odepchnÄ…Å‚mężczyznÄ™ i poszedÅ‚ dalej.Po prostu poszedÅ‚.Powalony mężczyzna wciÄ…gnÄ…Å‚ powietrze.Z ranki, która przypominaÅ‚a Karlowi maÅ‚e,uÅ›miechniÄ™te usta wyryte na szyi, laÅ‚a siÄ™ krew.Ale czÅ‚owiek podniósÅ‚ siÄ™ i pokuÅ›tykaÅ‚ w przeciwnym kierunku.Do Roztoki nad BaÅ‚tykiem dowlekli siÄ™ póznym popoÅ‚udniem nastÄ™pnego dnia.Potrzech latach bombardowaÅ„ przez RAF miasto byÅ‚o rozpadajÄ…cÄ… siÄ™ ruinÄ….ObÅ‚oczki kurzutaÅ„czyÅ‚y niczym duchy na pustych ulicach.Na zaciemnionych oknach zatrzaÅ›niÄ™to okiennice.Nawet jeÅ›li Brytyjczykom nie udaÅ‚o siÄ™ doszczÄ™tnie zniszczyć tego miejsca, to udaÅ‚o im siÄ™pozbawić ducha zamieszkujÄ…cych je ludzi.Okrążyli zrujnowany budynek z cegÅ‚y i dotarli do portu - U-Boota nie byÅ‚o.MÄ™tnawoda byÅ‚a gÅ‚adka i niewzruszona.Osmolone podpory potrzaskanych doków wystawaÅ‚y zwody niby zepsute zÄ™by.Tylko najbliższy dok jakoÅ› przetrwaÅ‚, ogromne przesuwane drzwijego magazynu byÅ‚y nietkniÄ™te i zamkniÄ™te na gÅ‚ucho.Karl obróciÅ‚ siÄ™ do ojca, który nie wyglÄ…daÅ‚ na zaÅ‚amanego, jak chÅ‚opiec siÄ™spodziewaÅ‚, lecz na zmartwionego.Josef uniósÅ‚ rÄ™kÄ™ do Karla w geÅ›cie mówiÄ…cym:  Niepanikuj" i poszedÅ‚ dalej, zapomniawszy opuÅ›cić rÄ™kÄ™.Kiedy podeszli bliżej, jedne z drzwi do magazynu otworzyÅ‚y siÄ™ ze skrzypniÄ™ciem i zeÅ›rodka wyszli żoÅ‚nierze SS.Ich dowódca wyjaÅ›niÅ‚, że U-Boot czeka okoÅ‚o pięćdziesiÄ™ciukilometrów od brzegu.Nastrój Josefa wyraznie siÄ™ poprawiÅ‚, ojciec siÄ™ rozeÅ›miaÅ‚.- Wezwijcie go - powiedziaÅ‚.Karl poczÅ‚apaÅ‚ do wybebeszonego magazynu.Banda znudzonych, zmÄ™czonych iobszarpanych dzieci, z których wiÄ™kszość nawet nie zbliżaÅ‚a siÄ™ jeszcze do wiekudojrzewania, rozpeÅ‚zÅ‚a siÄ™ po stertach skrzyÅ„.Pózniej odkryÅ‚, że Å‚Ä…cznie z nim byÅ‚o ichtrzydzieÅ›cioro piÄ™cioro.PoÅ›ród nich krÄ™ciÅ‚o siÄ™ kilku nieogolonych, nieumytych, żaÅ‚oÅ›niewyglÄ…dajÄ…cych mężczyzn.Byli to naukowcy i opiekunowie, o których wspominaÅ‚ mu ojciec.Wczesnym popoÅ‚udniem padaÅ‚ deszcz i teraz woda skapywaÅ‚a z odsÅ‚oniÄ™tych krokwi,wystukujÄ…c na skrzynkach i betonowej podÅ‚odze lekkÄ… melodiÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl