[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Może tego też ją nauczyłaś? Może rzeczywiście byłabezradna, zanim ją znalazłaś?Wzrok Elayne zdawał się z niej ześlizgiwać niczym ład spływający z rozgrza-nej stali. Stałaś tylko i obserwowałaś ją.A podobno jesteś moim. rozejrzałasię dookoła; to było tylko krótkie spojrzenie, ale furmani natychmiast poodwra-cali głowy  moim Strażnikiem.Masz pomagać mi się bronić, kiedy nie mogęprzenosić.Birgitte też rozejrzała się dookoła, ale niestety w pobliżu nie była nikogo, bypomogło ta poskromić język. Będę cię bronić, kiedy będzie ci groziło jakieś niebezpieczeństwo, ale jeśligrozi ci tylko tyle, że ktoś przełoży cię przez kolano, bo zachowałaś się niczym239 rozpieszczone dziecko, to wówczas będę musiała decydować, czy nie lepiej, byśdostała nauczkę, która na drugi raz oszczędzi ci tego samego albo czegoś jeszczegorszego.Ty jej wyznałaś, że jesteś dziedziczką jakiegoś tronu! Też coś! Skorochcesz zostać Aes Sedai, to lepiej zacznij już ćwiczyć naginanie prawdy, a nieroztrzaskiwanie jej na okruchy.Elayne wytrzeszczyła oczy.Po czym omal nie potknęła się o własne nogi,kiedy udało jej się wykrztusić: Ależ ja się uczę! Skoro tak mówisz  powiedziała Birgitte, znacząco przewracając oczymaw stronę spodni z cekinami.Elayne nie umiała się już dłużej powstrzymywać.Nynaeve posługiwała sięjęzykiem niczym igłą, Cerandin była uparta jak dwa muły, a teraz jeszcze to.Od-rzuciła głowę w tył i sfrustrowana zaczęła krzyczeć wniebogłosy.Kiedy jej krzyk zamarł, wydało się, że wszystkie zwierzęta się uspokoiły.Do-okoła stali i patrzyli na nią furmani.Zignorowała ich chłodno.Już teraz nic jej niezajdzie za skórę.Była zimna jak lód, znakomicie nad sobą panowała. Czy to było wołanie o pomoc?  spytała Birgitte, przekrzywiając głowę a maże raczej jesteś głodna? Myślę, że umiałabym znalezć mamkę w.Elayne oddaliła się wielkimi krokami, z warczeniem, z którego byłby dumnykażdy lampart. PO%7łEGNANIAPo powrocie do wozu Nynaeve przebrała się w skromną suknię, mrucząc roz-drażniona.że sama, bez niczyjej pomocy, musi rozpiąć jeden komplet guzikówi zapiąć drugi.Prosta szara wełna, cienka i niewymyślnie skrojona, uszłaby wszę-dzie bez komentarza, ale była zdecydowanie za ciepła.Mimo tego przyjemniebyło znowu odziać się przyzwoicie.Choć nieco dziwnie, jakby włożyła za dużoubrań.To na pewno przez ten upał.Uklękła pospiesznie przed małym piecykiem z blaszanym kominem i otwo-rzyła żelazne drzwiczki, za którymi kryły się ich kosztowności.Skręcony, kamienny pierścień schowała prędko do mieszka przy pasie, razemz ciężkim sygnetem Lana i złotym pierścieniem ze Złotym Wężem.Niewielkipozłacany kuferek z klejnotami, które otrzymały w podarunku od Amathery, po-wędrował do skórzanej torby wraz z woreczkami z ziołami, które zabrała w Mar-decin z domu Rondy Macury, oraz mały mozdzierz i tłuczek do ich preparowania;woreczki obmacała palcem, żeby sobie przypomnieć, co zawierają: od komosypo tamten straszny widłokorzeń.Listy kredytowe też tam powędrowały oraz trzyz sześciu sakiewek, już nie tak wypchanych jak przed opłaceniem ich podróżyz menażerią do Ghealdan.Luca nie interesował się może swymi stu złotymi mar-kami, ale nie miał skrupułów, gdy przyszło do zwrotu kosztów.Do pierścienidołączył także jeden z listów, który upoważniał okaziciela, że może zrobić, co ze-chce w imieniu Zasiadającej na Tronie Amyrlin.Do Samary nie dotarło nic więcejjak tylko niejasne pogłoski, że w  Tar Valon zaistniały jakieś kłopoty ; może ja-koś wykorzysta ten list, nawet z podpisem Siuan Sanche.Szkatułkę z ciemnegodrewna zostawiła na miejscu, obok trzech sakiewek, a także jutowej torby zawie-rającej a dam  tego przedmiotu z pewnością nie miała chęci dotykać  orazsrebrnej strzały, którą Elayne znalazła w noc tamtego nieszczęsnego spotkaniaz Moghedien.Przez chwilę patrzyła krzywo na strzałę, myśląc o Moghedien.Bezwzględnienależy zrobić wszystko, żeby jej tylko uniknąć.Bezwzględnie. Raz nad nią zatriumfowałam!A za drugim razem została powieszona niczym kiełbasa w kuchni.Gdyby nieBirgitte.241  Sama dokonała wyboru.Ta kobieta osobiście tak powiedziała i to była prawda. Mogłam ją znowu pokonać.Mogłam.Ale gdybym przegrała.Gdyby przegrała.Starała się tylko jak ognia unikać skórzanej sakiewki, wepchniętej na sam tył,doskonale zresztą zdając sobie, z tego sprawę; wszakże nie było nawet cienkiejjak włos różnicy między przeżywaną ohydą a myślą, by mogła wpaść w ręce Mo-ghedien.Zrobiła głęboki wdech, ostrożnie wsunęła rękę i wyciągnęła ją za sznu-reczki.I od razu wiedziała, że postąpiła zle.Zło zdawało się obmywać jej dłoń,silniejsze niż kiedykolwiek, jakby Czarny naprawdę próbował przebić się przezukrytą w sakiewce pieczęć.Lepiej cały dzień rozmyślać o porażce poniesionejz rąk Moghedien; myśl od rzeczywistości dzieliła różnica wielkości całego świa-ta.To musiała być wyobraznia  w Tanchico takich uczuć nie doznała  alewolałaby, żeby to Elayne ją niosła.Albo zostawić ją tutaj. Przestań się wygłupiać!  przykazała sobie stanowczo. Dzięki niej wię-zienie Czarnego jest zamknięte.Pozwalasz sobie na puszczanie wodzy fantazji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl