[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Repko znów zamrugała szybko, a jej oczy zaszły łzami.- No cóż, nie wiemy, co piła.Skąd mielibyśmy wiedzieć?Kiedy mieszkała z nami, wiedzieliśmy o wszystkim, ale przecieżsię wyprowadziła.Nigdy nie mogłam zrozumieć, po co jej towynajęte mieszkanie, skoro znalazła pracę w samym śródmie-ściu.Pewnie gdyby nie to przeklęte mieszkanie, nie stałoby jejsię nic złego.- Debra miała już dwadzieścia sześć lat, mamo - zauważyłmiękko Gordon.- Och, zamknij się, dobrze? Proszę.lepiej już nic niemów.Zmrużyła oczy i machnęła dłonią przed twarzą, jakby chciałaodgonić od siebie coś, czego odgonić się nie dało.Bez truduwyobraziłem sobie, jak wykonuje ten sam gest setki razy dzien-nie, jak gdyby znalazła się w jakiejś pętli czasu.Automatyczniewiązała śmierć córki z wynajętym mieszkaniem, chęcią uzyska-nia samodzielności i wyprowadzenia się od rodziców, bo w jejpojęciu gdyby Debra została w rodzinnym domu, na pewno155 ojciec z matką zdołaliby ją ochronić przed najgorszym.Pan Repko niespodziewanie podał adres mieszkania wynaję-tego przez córkę i nawet wymienił nazwisko gospodarza domu,niejakiego Tolera Agazzi, lecz zaraz potem rozpacz jego żonyniczym fala żaru ogarnęła cały pokój, toteż zamilkł szybko, ajego synowie jak na komendę wbili wzrok w podłogę.Mężczyznanawet nie był w stanie spojrzeć na żonę.Zapatrzyłem się naportret Debry, zrobiony prawdopodobnie w czasie jej nauki wostatniej klasie szkoły średniej.Była bardzo ładną dziewczyną omiłych rysach twarzy i przenikliwym spojrzeniu.Odchrząknąłem i poprawiłem się na krześle.Chciałem, żebygospodyni miała przed oczyma mnie zamiast córki.Miałemnadzieję, że w ten sposób dam jej do zrozumienia, że pamięć ozamordowanej jest dla mnie równie ważna jak dla niej.Kiedyzyskałem pewność, że spogląda na mnie, podniosłem wzrok izapytałem:- A co ze szkolnymi koleżankami, pani Repko? Mogę sięzałożyć, że Debra miała mnóstwo serdecznych przyjaciółek.Zapewne niektóre jej przyjaznie trwały jeszcze od czasów szkołypodstawowej.Kobieta obejrzała się na portret córki, ale zaraz przeniosławzrok z powrotem na mnie i oblizała wargi, widząc, że ja takżepatrzę na obraz.- Owszem, to prawda - odparła jej matka.- Była jedną znajsłodszych dziewcząt w swojej klasie.- Mogłaby mi pani podać nazwiska i numery telefonów jejnajbliższych przyjaciółek? Chętnie bym z nimi porozmawiał.- Oczywiście.Ma się rozumieć, że mogę je panu podać.Tym razem pani Repko nie wyprężyła się jak alabastrowy po-sąg, udzielając mi odpowiedzi.- Czy w trakcie pierwotnego dochodzenia Darcy i Maddux156 zabrali coś z wynajmowanego przez nią mieszkania?Pan Repko znów nerwowo podciągnął spodnie na kolanach iz lekkim ociąganiem skinął głową.- Zabrali jej komputer i telefon, jeśli dobrze pamiętam,nie licząc jakichś drobiazgów.- To był telefon stacjonarny czy komórkowy?- Cóż, swoją komórkę miała w torebce, więc i tak już jąmieli.Bo pewnie pan wie, że nie została obrabowana.Wszyst-kie jej rzeczy zostały w torebce, nawet portmonetka z pieniędz-mi.Ale w wynajętym mieszkaniu miała aparat bezprzewodowy.Zostawili na niego pokwitowanie.Gdzieś je mam do dziś, gdybychciał pan zobaczyć.- Chętnie bym na nie zerknął.Poza tym chciałbym też zo-baczyć zestawienia połączeń telefonicznych Debry, jeśli państwoje mają.- Tak, mamy.Zebrałem wszystkie papiery w jednej tecz-ce.Pan Repko wyszedł z salonu, zwróciłem się więc do jego żo-ny.- Czy policja zwróciła państwu rzeczy, które zabrała zmieszkania córki?Kobieta pokiwała głową.- Detektyw Maddux sam je przywiózł.- W tym także jej telefon komórkowy, prawda?Pani Repko poderwała się nagle z fotela.Jej synowie uczynilito samo i podbiegli do niej jak gdyby z obawy, że matka za chwi-lę zemdleje.- Zaraz panu pokażę - wycedziła.- Domyślam się, że chcepan to zobaczyć, więc pokażę panu.Będzie mógł się pan przeko-nać, do czego doprowadził.Michael spojrzał na Gordona i polecił półgłosem:- Leć po ojca.157 18.Pani Repko nie czekała ani na synów, ani na męża.Zaciągnęłamnie w drugi koniec domu do dziewczęcego pokoju pełnegowłóczkowych serwetek i wycinanek, które zapewne Debra robiłana zajęciach praktycznych w szkole średniej.Nie opierałem się,wszedłem za nią, ale Michael i Dennis zatrzymali się przed pro-giem.W pokoju panował idealny porządek.Aóżko było wzorowozasłane, poduszki spiętrzone, odkurzony blat biurka wręcz cze-kał, aż ktoś przy nim usiądzie.Pokój, niezbyt duży, ale gustow-nie umeblowany, z wzorzystymi zasłonami w oknie, był niemalwzorem stylu pasującego do nastoletniej dziewczyny.Ogólnewrażenie psuło tylko wielkie kartonowe pudło stojące pod ścianąoraz przepaścisty fotel z pasiastym pluszowym obiciem.Gospodyni podeszła do fotela.- Większość mebli w jej pokoju pochodziła z wypożyczal-ni, oddaliśmy je więc z powrotem.Ale ten fotel kupiła sobiesama, Bóg jeden wie z jakiego powodu, bo jest koszmarny.Alezostawiliśmy go tutaj.Przeciągnęła dłonią po oparciu, po czym zacisnęła na nimpalce, wbiła je w fotel, złapała się go tak kurczowo, jakby od tegozależało jej życie.Zachwiała się przy tym, a do oczu napłynęły jejłzy.Michael i Dennis omal mnie nie stratowali, gdy jednocze-śnie rzucili się, aby ją podtrzymać.Złapali ją pod ręce, jeszczezanim wstrząsnął nią pierwszy spazm, i powoli wyprowadzili zpokoju.Michael zaczął jej tłumaczyć miękkim głosem:- Mamo, daj spokój.Obiecałaś przygotować dla pana Co-le'a listę szkolnych koleżanek.Spróbujmy spisać ją razem.158 Kiedy wyszedłem za nimi, w korytarzu pojawił się pan Repkoz kopertą w ręku.Powiedział coś półgłosem do mijających gosynów, czego nie zrozumiałem, po czym wręczył mi kopertę.- Z ostatniego miesiąca, jak pan sobie życzył.Są tu wyka-zy rozmów z telefonu komórkowego i stacjonarnego w wynaj-mowanym mieszkaniu.Te same wykazy przekazałem policji.Dołożyłem do nich pokwitowanie, jakie zostawili mi detek-tywi po zabraniu rzeczy Debry z jej mieszkania.Musiał skopiować wszystkie te dokumenty dla policji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl