[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadłem na brzegu wanny, ponownie ogarnięty niepokojem, zrobiłomi się słabo.Co by się stało, gdybym dał sobie z tym wszystkim spokój?W końcu jak do tej pory poszukiwania sprowadziły na mnie jedyniekłopoty.Wpakowałem się w kilka sytuacji, które wymagały ode mnieogromnej koncentracji i szybkiego myślenia, żebym nie zdradził się zeswoim planem.Pomyślałem o błahym w sumie incydencie z Shawem,przypomniałem sobie o tym, czego niemal się dopuściłem.Znałem swójżyciorys i własne możliwości, dlatego postanowiłem, że muszę unikaćjakiejkolwiek formy stresu.Ale z drugiej strony co miałem zrobić?Jeśli rzuciłbym to wszystko w diabły, uwolniłbym się od Crace a ibabrania się w jego świntuszącym, chorym umyśle na zawsze.Niemusiałbym się już przejmować wyszukiwaniem kolejnych powiązań życiamego pracodawcy z jego dziełem.Mógłbym zapomnieć o Lavinii Maddoni jej potężnych wpływach w świecie wydawniczym.Nie zaprzątałbymsobie głowy czekaniem na śmierć Crace a, żeby opublikowanie książkistało się możliwe, ponieważ nie byłoby żadnej książki.%7ładnej książki? Tego nie potrafiłem sobie wyobrazić.W końcu byłempisarzem.Już od dziecka nigdy nie marzyłem o innym zajęciu.Nosiłem w sobie takie głębokie przekonanie.Pisarstwo stanowiło o moim jestestwie.Gdybym go poniechał, byłoby tak, jakbym nigdy nie istniał.Musiałem tociągnąć.Spoczywał na mnie obowiązek powiedzenia prawdy o tym, coCrace zrobił tym chłopcom.Sam przed sobą byłem za to odpowiedzialny. Po śniadaniu zadzwoniłem do Lavinii i umówiłem się z nią.Mieliśmy się spotkać po jej wizycie u dyrektora.Byłem na sto procentpewny, że chciała jak najszybciej się rozłączyć, ale mnie bawiła myśl oprzeciągnięciu naszej rozmowy. Nadal wprost nie mogę uwierzyć, że jesteś tu w tym samym czasieco ja  powiedziałem. Właściwie to aż nieprawdopodobny zbiegokoliczności, prawda? Tak, zgadzam się z tobą. Fascynujące.Rzeczywiście.Zastanawiam się, czym zaowocujetwoje spotkanie z dyrektorem. Rozumiem.Opowiem ci o nim ze szczegółami, kiedy się zobaczymy.A teraz powinnam& Jestem przekonany, że twoja pracowitość zrobi spore wrażenie napanu Gordonie. Możesz wyrażać się jaśniej? Kiedy mu powiem, że wykonałaś tyle pracy przy odnajdywaniuśladów jego przeszłości, żeby mi pomóc.Chodzi mi o to, że wszystkowyglądałoby tak, jakbyś robiła to dla mnie. Naprawdę chcę być pomocna. Bardzo pomocna, to prawda.Pan Crace będzie zachwycony.Ijakie to uprzejme z twojej strony, że chcesz również przekazać mu całyzdobyty materiał, wszystkie dokumenty, do których dotarłaś.Kiedywrócę, gwarantuję ci, że stary przestanie mieć jakiekolwiek wątpliwości wsprawie wyboru idealnego biografa, jednym słowem ciebie. Tak, dziękuję, ja& Czy może masz je przypadkiem ze sobą? Co mam ze sobą? Materiały dotyczące pana Crace a, o których rozmawialiśmy?  Rzeczywiście mam kilka dokumentów, parę notatek.Przeglądałamje dzisiaj rano w hotelu. Cudownie.Jeszcze jedno  tak mi przyszło do głowy  czy niebyłoby lepiej, gdybyśmy spotkali się właśnie w tym hotelu po twoichodwiedzinach w szkole? Cóż& ja& Chodzi o to, że łatwiej ci będzie pokazać mi, co masz.Oszczędziszsobie dzwigania wszystkiego do dyrektora. Ach, rozumiem&Wiła się jak na rozżarzonych węglach, a mnie sprawiało to przyjemność.Gdybym jeszcze mógł widzieć jej twarz, kiedy zmagała się z tą sytuacją. Jeśli uważasz, że to nie najlepszy pomysł, jeśli zmieniłaś zdanie, niema sprawy, powiem& Nie, nie.Wszystko w porządku.Zaskoczyłeś mnie, to wszystko.Niebyłam na to przygotowana.Nie zdawałam sobie sprawy, że zechcesz miećje tak szybko.Widzisz, niczego jeszcze nie skserowałam. Nieważne.Wystarczy, że na nie zerknę i wezmę niektóre do punktuksero.Nie ma powodu, żebyś ponosiła w związku z tym jeszcze jakieśkoszty.Pan Crace z przyjemnością za wszystko zapłaci.Ostateczniewyświadczasz mu ogromną przysługę.Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Tak, świetnie  odezwała się wreszcie, wyraznie zdenerwowana.Przepraszam, ale naprawdę muszę iść. W takim razie do zobaczenia w Hazelbury Manor o wpół do drugiej.Może zjedlibyśmy razem lunch? Pan Crace funduje. Tak, tak.Zatem do widzenia. Ranek spędziłem na robieniu notatek w zeszycie i pracy nad własnymwyglądem, żeby jako tak prezentować się na lunchu z Lavinią.Udałomi się przekonać właścicielkę pubu do pożyczenia mi żelazka i deskido prasowania, dzięki czemu mogłem odświeżyć lnianą marynarkę.Zapomocą papierowych ręczników, znalezionych w łazience, wyczyściłembuty.Włożyłem czystą białą koszulę, we włosy wtarłem trochę żelu.Tyłgłowy nadal mnie pobolewał, na ranie zaczął się już tworzyć strup, ale wlustrze wyglądałem całkiem do rzeczy, przyzwoicie, przedstawiałem sobąobraz młodego i dobrze zapowiadającego się pisarza.Od właścicielki dowiedziałem się, że jedzie się tam zwykle około półgodziny, dlatego na trzynastą zamówiłem taksówkę, która miała mniezawiezć do Hazelbury Manor.Wyszedłem z pubu na zalaną słońcemulicę.Był to jeden z cudownych, słonecznych i rześkich jesiennych dni.Choć wszystko obumierało w corocznym cyklu pór roku i liście gniłyna ziemi, wydawało się, że jest nadzieja na nowy początek.Miałempoczucie, że mogę dokonać wszystkiego, co zechcę, i nic nie może miw tym przeszkodzić.Wbrew moim wątpliwościom, lękom i niepokojombyłem pewny, że postępuję słusznie.Taksówka powiozła mnie obok szkoły i przez otwarte pola, skądrozciągał się widok na dolinę.Przez gałęzie olbrzymich rododendronówporastających pobocza biegnącej zygzakiem szosy udało mi się dostrzecw oddali biały budynek.Taksówka skręciła w bok, zjeżdżając na drogę,która do niego prowadziła.Moim oczom ukazała się wspaniała klasycznawilla z pózniejszą, prawdopodobnie wiktoriańską, dobudówką z tyłu.Wmiarę jak samochód zbliżał się do hotelu, coraz wyrazniej widziałem przezwysokie okna na froncie wielu zamożnych gości popijających kawę wbawialni.Parking zapełniały bmw, mercedesy, saaby i audi.Dostrzegłemnawet butelkowozielonego bentleya [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl