[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak my odzyskamy Italię - zapytał Norbanus - jeśli ci ludzie niezechcąjej oddać?- Tu jest silniejsza władza, niż się wydaje - powiedział Marek,starając się, by jego głos nie zdradził wrażenia, pod jakim był.- Odkiedy opuściliśmy port, nie widzieliśmy nawet jednego uzbrojonegoczłowieka.- Może to prawo rytualne - powiedział Flakkus - jak niegdyś wRzymie.- Nie budujesz czegoś takiego i nie zostawiasz bez ochronywojskowej - podkreślił Norbanus.- Tego właśnie musimy się dowiedzieć - odpowiedział Marek.-Ruszajmy.Dokumenty, w które wyposażył ich Hanno, pozwoliły im przejśćprzez posterunki straży w Byrsie.Tutaj po raz pierwszy spotkaliżołnierzy: mężczyzn noszących ozdobne zbroje i broń, która wyglądałabardziej na dekoracyjną niż użytkową.Pierwsza brama prowadziła na wielki dziedziniec pomiędzy muramiobronnymi i pałacem.Same wrota były dwuskrzydłowe, wysokościdziewięciu metrów, pokryte reliefami ukazującymi czyny Melkarta,boga-bohatera, który, o ile do- brze odczytali przedstawienia, był czymś w rodzaju punickie-goHerkulesa.Dziedziniec tworzył pochyły ogród, przecięty uroczymi,wiodącymi do pałacu ścieżkami.Wszędzie stały piękne greckie rzezby,egipskie sfinksy i obeliski, asyryjskie uskrzydlone lwy, rosłyegzotyczne drzewa pochodzące z najdalszych brzegów MorzaZródziemnego, Czarnego i Czerwonego.Oswojone jelenie i pawiespokojnie spacerowały między roślinnością, a małpy brykały podrzewach.- Cóż to za miejsce? - zapytał Marek.- Do jakich celów jeprzeznaczono?-Nie sądzę, by wykorzystywano je do czegokolwiek - odpowiedziałFlakkus.- Ogród taki jak ten jest po prostu.- szukał właściwegosłowa - do cieszenia się nim.Grecy mieli gaje podobne do niego, gdzieludzie po prostu spacerowali, rozmawiali i odpoczywali.- Grecy - sarknął ktoś.- To wiele wyjaśnia.Aby dojść do pałacu musieli wspiąć się po schodach tak szerokich,wysokich i o tak dziwnych proporcjach, że musiano je zaplanowaćraczej do podniesienia poziomu na którym stał pałac, niż dozapewnienia faktycznego dostępu do niego.Wydawało się, że miałysprawiać wrażenie, iż giganci, a nie zwykli śmiertelnicy mieszkają wtym świętym przybytku.Na szczycie stromych schodów ukazała się weranda wielkościmałego forum.Kilka osób, które na niej przebywało, sprawiałowrażenie maleńkich na tle ogromu placu.Byli to wspaniale odzianimężczyzni, wyglądający na wysoko urodzonych Kartagińczyków.Zciekawością przyglądali się nowo przybyłym.Rzymianie przeszli pochodniku z polerowanego marmuru, jakby robili to codziennie.Wydawało im się, że przejście przez plac zajęło niezwykle długiczas.Nie byli przyzwyczajeni do tak wielkich obiektów wykonanychludzką ręką.Monumentalne wrota pałacu zwień- czały kolosalne rzezby siedzących mężczyzn.Na czerwonej fasadzieprzedstawiono w reliefie dwa smoki zwrócone w kierunku drzwi; ichskrzydła, łuski i szpony wykonano z wielobarwnych płytek, każda zbaśniowych bestii miała dziewięć metrów wysokości i kroczyła nasztywnych łapach.Strażnicy, którzy stali po obu stronach drzwi, skalą odpowiadaliotoczeniu.Byli to najwyżsi mężczyzni, jakich kiedykolwiek widzieli,para ponad dwumetrowych gigantów, jeden biały, drugi czarnoskóry,ubrani w bufiaste spodnie do kolan i turbany, których końce osłaniałytakże dolne partie ich twarzy.Ramiona skrzyżowali na nagich klatkachpiersiowych, a dłońmi pochwycili głowice rękojeści mieczy, wielkościdorosłego człowieka.- Czy oni są na serio, czy tylko na pokaz? - zastanawiał się Flakkus.- Przejdzmy koło nich, to się przekonamy - powiedział Marek.Kiedy zbliżyli się na dziesięć kroków, giganci ruszyli się, krzyżującdwuręczne miecze i blokując przejście.Gest wykonali płynnie jak wtańcu, tak jakby miał być bardziej rytualny niż wzbudzać grozę.Chwilę pózniej w drzwiach pojawił się mężczyzna ubrany wnajozdobniejszą zbroję, jaką kiedykolwiek widzieli.Miecze uniosłysię, aby go przepuścić, po czym znów skrzyżowały za nim.- Kim jesteście i jaką macie sprawę? - zapytał po grecku.- Jesteśmy delegacją z Rzymu Norikum - odpowiedział Marek.-Przybyliśmy spotkać się w waszym szofetem.Do tej pory powinien byłjuż dostać list od gubernatora Hanno z Tarentum, informujący go onaszym przybyciu.Przynosimy listy uwierzytelniające od naszegorządu i chcemy je przedstawić.- Tak, posłaniec już przybył.Możecie wejść do środka i zaczekać nawolę szofeta.- Na te słowa miecze podniosły się, by mogli wejść. - Rzymscy urzędnicy nie powinni czekać na niczyją wolę -powiedział Norbanus.- Ci barbarzyńcy wkrótce się o tym przekonają - odpowiedziałMarek.- Na razie jednak musimy przestrzegać ich obyczajów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl