[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie liczyÅ‚a już pieniÄ™dzy.I nie bÄ™dzie ich liczyć nigdy wiÄ™cej.NaBoże Narodzenie zabierze dziewczynki do sÅ‚onecznego kraju.Wybierze jakieÅ›miejsce z katalogu na bÅ‚yszczÄ…cym papierze i pojadÄ… we trójkÄ™.Hortense obracaÅ‚a kartki szkicownika i ich szelest sprawiÅ‚, że Jo znowuskupiÅ‚a siÄ™ na pokazie mody.Jej uwagÄ™ przyciÄ…gnÄ…Å‚ wysoki brunet owychudzonej twarzy, który wÅ‚aÅ›nie siÄ™ pojawiÅ‚ i szedÅ‚, ignorujÄ…c ludzi u swoichstóp.Luca! ByÅ‚ ubrany w czarnÄ… marynarkÄ™ i biaÅ‚Ä… koszulÄ™ z dużymiasymetrycznymi wyÅ‚ogami.PodskoczyÅ‚a.SzedÅ‚ prosto na niÄ…; enigmatycznatwarz zdawaÅ‚a siÄ™ przytwierdzona do dziwnie usztywnionego ciaÅ‚a.Można bypomyÅ›leć, że to figura woskowa.StÄ…d wÅ‚aÅ›nie bierze siÄ™ jego tajemnica -pomyÅ›laÅ‚a.- NauczyÅ‚ siÄ™ oddzielać od ciaÅ‚a, wykonujÄ…c zawód, którego nieznosi, i kiedy nie wystÄ™puje, nadal chodzi oderwany od swojej fizycznejpowÅ‚oki.PrzeszedÅ‚ przed niÄ… kilka razy.PróbowaÅ‚a przyciÄ…gnąć jego uwagÄ™, dajÄ…c mudyskretne znaki rÄ™kÄ….Kiedy pokaz siÄ™ skoÅ„czyÅ‚, grupa modeli wyszÅ‚a ukÅ‚onić siÄ™publicznoÅ›ci, otaczajÄ…c Jeana-Paula Gaultiera, który skÅ‚oniÅ‚ siÄ™, kÅ‚adÄ…c rÄ™kÄ™ nasercu.Atmosfera na podwyższeniu rozluzniÅ‚a siÄ™ i staÅ‚a siÄ™ zabawowa.Luca staÅ‚w zasiÄ™gu rÄ™ki.WyciÄ…gnęła ramiÄ™ w jego stronÄ™ i wypowiedziaÅ‚a jego imiÄ™ nagÅ‚os.- Znasz go? - spytaÅ‚a Hortense zdziwiona.- Tak.PowtórzyÅ‚a: Luca, Luca".ObróciÅ‚ siÄ™ w jej stronÄ™.Ich oczy siÄ™ spotkaÅ‚y, leczwzrok Luki nie wyrażaÅ‚ ani zaskoczenia, ani radoÅ›ci, że jÄ… widzi.- Luca! To byÅ‚o wspaniaÅ‚e! Brawo!PopatrzyÅ‚ na niÄ… zimnym, peÅ‚nym dystansu wzrokiem, jaki rzuca siÄ™uciążliwej wielbicielce, żeby trzymaÅ‚a siÄ™ z daleka.- Luca! To ja, Joséphine.OdwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i wmieszaÅ‚ siÄ™ w grupÄ™ modeli, którzy ukÅ‚onili siÄ™ i wyszli.- Luca? - rzuciÅ‚a po raz ostatni sÅ‚abnÄ…cym gÅ‚osem Joséphine.- Wcale ciÄ™ nie zna.- Ależ tak.To on!- Luca, z którym chodziÅ‚aÅ› do kina? - Tak.- On jest nieziemsko przystojny!Joséphine usiadÅ‚a z powrotem na swoim miejscu, z trudem panujÄ…c nademocjami.- Nie rozpoznaÅ‚ mnie.Nie chciaÅ‚ mnie rozpoznać.- Pewnie siÄ™ nie spodziewaÅ‚, że ciÄ™ tu zobaczy! Postaw siÄ™ na jego miejscu.- Ale przecież.wtedy w Montpellier objÄ…Å‚ mnie i pocaÅ‚owaÅ‚.ByÅ‚a tak poruszona, że zapomniaÅ‚a z tego wszystkiego, że rozmawia ze swojÄ…córkÄ….- Mamo! CaÅ‚owaÅ‚aÅ› siÄ™ z facetem?- Nie robiliÅ›my nic wiÄ™cej, ale po jednym wykÅ‚adzie, pocaÅ‚owaÅ‚ mnie.ipowiedziaÅ‚, że jestem cudowna, że go uspokajam, że ze mnÄ… czuje siÄ™ dobrze.- Nie jesteÅ› może przemÄ™czona?- Nie, przysiÄ™gam.To on, Luca.Ten, który zabiera mnie do kina.Ten, zktórym pijÄ™ kawÄ™ w bibliotece, który pisze pracÄ™ naukowÄ… na temat Å‚ez wÅ›redniowieczu.- Mamo, bredzisz! Wróć na ziemiÄ™.Co taki przystojny facet robiÅ‚by z takÄ…kobietÄ… jak ty, co? Zastanów siÄ™ chwilÄ™.Joséphine spuÅ›ciÅ‚a gÅ‚owÄ™ ze wstydem, bawiÄ…c siÄ™ koÅ„cami paznokci.- Nad tym wÅ‚aÅ›nie caÅ‚y czas siÄ™ zastanawiam.Dlatego wtedy w Montpellierodepchnęłam go, jak mnie pocaÅ‚owaÅ‚.Nie kierowaÅ‚a mnÄ… cnota, tylko strachprzed tym, że jestem taka brzydka.- OdepchnęłaÅ› go! - wykrzyknęła Hortense podekscytowanym gÅ‚osem.-Chyba mam zwidy! Mój caÅ‚y Å›wiatopoglÄ…d siÄ™ sypie! DaÅ‚aÅ› kosza takiemuprzystojnemu facetowi!WachlowaÅ‚a siÄ™ szkicownikiem, żeby ochÅ‚onąć z wrażenia.Joséphine nadalsiedziaÅ‚a zaÅ‚amana na krzeÅ›le.%7Å‚yrandole zawieszone u sufitu po kolei gasÅ‚y.- Chodz, pójdziemy.Nie ma już nikogo - oÅ›wiadczyÅ‚a Hortense.PociÄ…gnęła jÄ… za rÄ™kaw i wyszÅ‚y.Joséphine rzuciÅ‚a ostatnie spojrzenie do tyÅ‚u,żeby zobaczyć, czy nie wraca, czy wreszcie jej nie rozpoznaÅ‚.- ZarÄ™czam ci, kochanie, że nie kÅ‚amiÄ™.- Ależ wiem, wiem.Nie chciaÅ‚ mnie zobaczyć.WstydziÅ‚ siÄ™ mnie.PostawiÅ‚am go w niezrÄ™cznejsytuacji, woÅ‚ajÄ…c go.Nie bÄ™dÄ™ już nigdy wiÄ™cej mogÅ‚a spojrzeć mu w oczy.BÄ™dÄ™musiaÅ‚a go unikać.Nie pójdÄ™ już do biblioteki.W gÅ‚Ä™bi czerwono-zÅ‚otego salonu przygotowano bufet.HortensezaproponowaÅ‚a, żeby poszÅ‚y siÄ™ napić soku pomaraÅ„czowego lub szampana.- Dobrze by ci to zrobiÅ‚o, bo jesteÅ› wykoÅ„czona nerwowo, biedna mamusiu.- Ależ tak, zapewniam ciÄ™.- Tak, tak, już dobrze.No chodz! Joséphine wyrwaÅ‚a siÄ™.- Chyba opÅ‚uczÄ™ sobie twarz.Spotkamy siÄ™ w holu za kwadrans, dobrze?- Za pół godziny.- Zgoda.Ale nie pózniej.ChciaÅ‚abym wrócić do domu.- Z tobÄ… to żaden fun! A tak rzadko wychodzimy z naszej dziury.- Pół godziny, Hortense, ani minuty dÅ‚użej! Hortense oddaliÅ‚a siÄ™, wzruszajÄ…cramionami i mruczÄ…c to nie byÅ‚o wcale Å›mieszne!".Joséphine poszÅ‚a do WC.Nigdy nie widziaÅ‚a równie luksusowej toalety.MaÅ‚e pomieszczenie z różowymnapisem Powder Room,, na szarych drzwiach peÅ‚niÅ‚o funkcjÄ™ przedpokoju, zktórego wychodziÅ‚o czworo kolejnych perÅ‚owoszarych drzwi, obramowanychróżowym paseczkiem.Pchnęła jedne z nich na chybiÅ‚ trafiÅ‚.WeszÅ‚a do okrÄ…gÅ‚egopomieszczenia, caÅ‚ego w marmurach, z gÅ‚Ä™bokÄ… umywalkÄ…, miÄ™kkimi rÄ™cznikamiwiszÄ…cymi dookoÅ‚a, flakonem wody toaletowej, mydeÅ‚kami, kremem do rÄ…k,szczotkami do wÅ‚osów.PrzejrzaÅ‚a siÄ™ w lustrze.Jej twarz byÅ‚a zmieniona.DrżaÅ‚yjej usta.NapuÅ›ciÅ‚a wody do umywalki i wÅ‚ożyÅ‚a do niej gÅ‚owÄ™.Zapomnieć oLuce.Zapomnieć spojrzenie Luki.Zapomnieć zimne spojrzenie Luki, któremówiÅ‚o: nie znam pani.Nie oddychać, trzymać dalej gÅ‚owÄ™ pod wodÄ….Trzymaćtak dÅ‚ugo, aż pÄ™knÄ… mi pÅ‚uca.Udusić siÄ™ pod wodÄ…, aby zapomnieć, że duszÄ™ siÄ™na ziemi.Nie chciaÅ‚ mnie poznać.Zgadza siÄ™ traktować mnie jak równÄ… wMontpellier, wÅ›ród naukowców, ale wÅ›ród zÅ‚oconych sztukaterii tegoluksusowego hotelu, wÅ›ród tych wyrafinowanych istot ignoruje mnie zupeÅ‚nie.Jej pÅ‚uca lada chwila mogÅ‚y pÄ™knąć, lecz wytrzymywaÅ‚a.Zapomnieć o Luce.Zapomnieć zimne spojrzenie Luki.Ten wzrok.Ani wrogi, ani gniewny, nie: poprostu pusty.Jakbym nie istniaÅ‚a.Jeżeli zadam sobie ból teraz, jeżeli napeÅ‚niÄ™pÅ‚uca powietrzem tak, że zatrzeszczy mi w skroniach, ból fizyczny zastÄ…pi bólumysÅ‚owy.Tak wÅ‚aÅ›nie postÄ™powaÅ‚a, gdy martwiÅ‚a siÄ™ czymÅ› jako maÅ‚adziewczynka.KaleczyÅ‚a siÄ™ w palec lub parzyÅ‚a sobie skórÄ™ pod paznokciami.Tak jÄ… to bolaÅ‚o, że zapominaÅ‚a o innym bólu.PielÄ™gnowaÅ‚a obolaÅ‚y palec,mówiÅ‚a do niego, pieÅ›ciÅ‚a go, caÅ‚owaÅ‚a i cale zmartwienie znajdowaÅ‚o ujÅ›cie wpocaÅ‚unkach, znikaÅ‚ gÅ‚os matki, która mówiÅ‚a, odpychajÄ…c jÄ…: ,Ależ jesteÅ›niezdarna, Jo, zachowuj siÄ™ lepiej, bierz przykÅ‚ad z siostry!".Albo: Joséphinenie jest równie wspaniaÅ‚a jak jej siostra, nie wiem, co z niÄ… zrobimy, to dzieckonaprawdÄ™ nie ma żadnych zdolnoÅ›ci życiowych".ZamykaÅ‚a siÄ™ w pokoju,kaleczyÅ‚a, potem siÄ™ pocieszaÅ‚a.Tego rytuaÅ‚u przestrzegaÅ‚a niestrudzenie.Blada,peÅ‚na godnoÅ›ci, wÅ›ciekÅ‚a.To dziaÅ‚aÅ‚o.WyjmowaÅ‚a zeszyty i braÅ‚a siÄ™ do nauki.PójdÄ™ do Hortense i nie bÄ™dÄ™ już myÅ›leć o Luce.ZanurzyÅ‚a znowu gÅ‚owÄ™ wumywalce i trzymaÅ‚a jÄ… tak, nie oddychajÄ…c, dochodzÄ…c do granic wytrzymaÅ‚oÅ›ci.AykaÅ‚a wodÄ™, ale nadal trzymaÅ‚a gÅ‚owÄ™ pod jej powierzchniÄ…, uczepiona brzeguumywalki.Krew Å‚omotaÅ‚a jej w uszach, waliÅ‚a w skroniach, czuÅ‚a, że stawyżuchwy zaraz wybuchnÄ….PopatrzyÅ‚ na niÄ… zimnym wzrokiem, potem odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i oddaliÅ‚ siÄ™.Jakby dla niej nie byÅ‚o warto, jakby nie istniaÅ‚a.Wyjęła gÅ‚owÄ™ z umywalki, pryskajÄ…c wodÄ… wszÄ™dzie, moczÄ…c biaÅ‚e nieskalanerÄ™czniki i opakowania mydeÅ‚ek.Objęła siÄ™ ramionami.UmrÄ™.UmrÄ™.DusiÅ‚a siÄ™,traciÅ‚a oddech, podnosiÅ‚a gÅ‚owÄ™, próbujÄ…c nabrać powietrza.DostrzegÅ‚a w lustrzebiaÅ‚Ä… postać topielicy i nagle bolesne wspomnienie powróciÅ‚o.Tata, ramionataty, jesteÅ› zbrodniarkÄ…, i ona plujÄ…ca sÅ‚onÄ… wodÄ… i pÅ‚aczÄ…ca.ZatrzÄ™sÅ‚a siÄ™ zprzerażenia.Wszystko wróciÅ‚o.KÄ…piel z matkÄ… i Iris letniego popoÅ‚udnia wLandach.Ojciec zostaÅ‚ na plaży, nie umiaÅ‚ pÅ‚ywać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
- Chuck Wendig [Double Dead 01] Double Dead [Tomes of the Dead]
- § Trigiani Adriana Pula szczęœcia 01 Pula szczęœcia
- Schröder Patricia Morza szept 01 Morza szept(1)
- Marjorie M. Liu Pocałunek łowcy 01 Pocałunek łowcy
- White James Szpital Kosmiczny 01 Szpital Kosmiczny
- Ortolon Julie Prawie idealnie 01 Prawie idealnie
- § Venturi Maria Zwycięstwo miłoœci 01 Zwycięstwo miłoœci
- Peretti Frank E. WÅ‚adcy CiemnoÂœci 01 WÅ‚adcy CiemnoÂœci
- Kardynał Stanisław Dziwisz ÂŚwiadectwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rozszczep.opx.pl