[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A przecież uwielbiam córkę, pomyślał.Margherita przerwała jego rozmyślania.- Jadłeś już kolację, prawda?- zapytała, stając w drzwiach.- Tak, przekąsiłem coś zGreppim przed jego wyjazdem do Rzymu.Podeszła, przysunęła krzesło,usiadła naprzeciwko niego.- Nie sądzę, że Greppi to dobry nabytek.Wydaje mi się do tego za stary, a jego sposób działania jest jużprzestarzały.Potrafi zajmować się tylko kosmetykami i niczym więcej.- Kosmetyki sprzedaje jedna trzecia naszej klienteli i właśnie dlatego go zatrudniłem.Poza tym madopiero czterdzieści siedem lat.Nie jest więc chyba starcem, co? - wyjaśniał cierpliwie Marco.Gigi Greppi pracował jeszcze do niedawna z Giovanną, blizniaczką Chiary, w tej samej agencji.Marcopodejrzewał, że to właśnie jest powód niechęci Margherity.- Może masz rację - przyznała- ale dalej nie jestemprzekonana, że dobrze zrobiłeś, zatrudniając Greppiego.Mówiła przemądrzałym i stanowczym tonem, który od pewnego czasu denerwował pracowników Marca.Minęły czasy, kiedy Margherita miała kompleks  kochanki szefa i nie wtrącała się do nie swoich spraw.- Mówiłam właśnie, że zle zrobiłeś, zatrudniając Greppiego, może raczyłbyś odpowiedzieć.- Co mam odpowiedzieć?Diabelnie trudno z tobą dyskutować! - Zauważył, że mówi zirytowanym głosem, i rzeczywiście byłwściekły.- Rozumiem, chcesz sięsprzeczać.- Nic nie rozumiesz.Jeśli czegoś nie chcę, to właśnie sprzeczki.- Sądząc po reakcji, jest inaczej.Marco zamilkł.Kłótnie wyczerpywały go, szczególnie że nie miał do nich serca, w odróżnieniu odMargherity, która zapalała się z byle powodu i z najdrobniejszej sprawy robiła  kwestię zasad.Kiedydawał się wciągnąć w słowną utarczkę, myślał mimo woli o swym małżeństwie z Chiarą; nigdy tak naprawdę się nie kłócili przez te dziesięć lat, ani razu nie podniosła na niego głosu.Przypomniał sobie,że zdarzyło się to tylko raz: w dniu, w którym opuściła ten dom, zwymyślała go i potłukła, co miała podręką.- Marco, mówię do ciebie! Nie mogę znieść tego, jak udajesz, że nie słyszysz, co do ciebie mówię, albojak robisz ze mnie idiotkę.- Czego ode mnie chcesz?- Bardzo wiele! W tej chwili chcę tylko, żebyś porozmawiał ze mną o Greppim.Podejrzewam, żezatrudniłeś go dlatego, że przypomina ci utraconą rodzinkę.Nigdy nie opowiada o twojej szwagierce?Nie masz od niego wiadomości o uwielbianej niegdyś żoneczce?- Nie chcę cię słuchać,Margherito.Jesteś głupia i podła.- Z pewnością nie wytrzymuję porównania z Chiarą! Dlaczego tego nie powiesz? - prowokowała go.- Bo nie ma nic dopowiedzenia.Jeśli odsuniesz krzesło, będę mógł pójść spać.Jestem bardzo zmęczony - odparł wstając.- Ja też.Ale nie możeszprzerwać rozmowy w połowie i uciec jak tchórz.- Jakiej rozmowy? Na razie wygłosiłaś monolog.- Widzisz, jednak chcesz się sprzeczać! Skoro wygłaszam monologi, to znaczy, że już ze sobą nieumiemy rozmawiać - oświadczyła nagle łagodnie i zaczęła płakać.Azy Margherity sprawiły, że Marcowi przeszła złość.Obszedł biurko, zbliżył się do niej i otoczył jąramionami.- Naprawdę nie chcę siękłócić.Twoje podejrzenia wprawiają mnie w zakłopotanie.Mam tylko jedną rodzinę: ciebie i Sarę.Powtarzam ci to do znudzenia.- Nie jesteśmy twoją rodziną, bo nie jestem twoją żoną - odpowiedziała, pociągając nosem.Marco milczał przez chwilę.- Wkrótce nią zostaniesz.Mecenas Ruffo poinformował mnie telefonicznie, że za pięć dni muszę stawić się z Chiarą na rozprawie iuzyskam rozwód.Margherita cofnęła sięgwałtownie.- Kiedy do ciebie dzwonił?- Około trzech tygodni temu.Chyba przed Bożym Narodzeniem.- Dlaczego mi o tym niepowiedziałeś?Marco wzruszyl ramionami.- Bałem się, że ta wiadomość cię zdenerwuje albo sprawi ci przykrość.- Naprawdę? Powinnam siędenerwować? Powinno mi być przykro?- Oczywiście, że nie, przecież dobrze wiesz.- Czy rozprawa długo potrwa?- Nie sądzę.Chodzi o rozwód za obopólną zgodą, będzie to więc tylko czysta formalność.- Nie czujesz się przejęty tym, że ją zobaczysz?Tak, chciał odpowiedzieć.Tak jak przejmuje cię myśl, że spotkasz po latach osobę, którą kiedyś bardzokochałeś, a która stała się tylko wspomnieniem, twarzą, której rysów nie potrafisz odtworzyć.Margheritajednak by tego nie zrozumiała.Potrząsnął więc tylko głową i uśmiechnął się. - Przejęty? Dlaczego miałbym być przejęty?To Margherita wyciągnęła rękę w jego stronę, kiedy położył się do łóżka.Myślała, że zasnął, toteżprzytuliła się i objęła go.- Marco - szepnęła - nieśpisz?Przygarnął ją do siebie.- Nie, nie śpię.Nigdy nie zapomni ponurej atmosfery i ścisku, jaki panował w sądzie dwudziestego piątego stycznia,kiedy zgłosił się na rozmowę wraz ze swoim adwokatem i znalazł nagle w tłumie kobiet i mężczyzn,którzy krzyczeli, pchali się, protestowali.- Musimy odszukać pańską byłą żonę i jej adwokata - oświadczył profesjonalnym tonem mecenas Ruffo.Tak, ale gdzie? Ruffo w końcu się na nich natknął i Marco ujrzał młodą damę, idącą w jego stronę wtowarzystwie dwóch eleganckich panów.Mało brakowało, a byłby jej nie poznał.Chiara nie nosiła jużkrótkich włosów: teraz były proste i długie, dużo jaśniejsze, z grzywką.Na sobie miała piękne futro.Teresa, która ją kiedyś spotkała, powiedziała, że chodzi wystrojona i jest wświetnej formie.Gdy podeszła, zauważył po raz pierwszy niezwykłe podobieństwo do blizniaczki.Stał jak sparaliżowany:czy powinien ją uściskać czy przywitać skinieniem głowy, czy może pocałować w dłoń? Ta wytwornadama wydała mu się kimś obcym.Chiara wybawiła go z kłopotu, podając rękę swobodnym ruchem.Pozbawiony skrępowania był także wyraz jej twarzy, jak zauważył Marco.Nie wydawała się ani zbytserdeczna, ani zbyt chłodna, ani ostentacyjnie rozluzniona, ani też przesadnie smutna.Od razu rozpoznałw niej mądrą i opanowaną kobietę, która przez dziesięć lat była jego żoną.- Zwietnie wyglądasz - wyrwało mu się i zaraz zawstydził się tego wyświechtanego frazesu.- Poczułabym się lepiej,gdybyśmy mogli już stąd wyjść - odpowiedziała z uśmiechem.Dwa metry od nich jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej adwokat, usiłował rozdzielić kłócącą sięzażarcie parę.Kiedy wozny, próbując przekrzyczeć tłum, zawołał:  Zenga Antonio i Odolini Francesca ,rozległ się chór protestów; teraz moja kolej, my byliśmy pierwsi, ładna mi sprawiedliwość.- Możemy czekać nawet kilka godzin - oznajmił adwokat Chiary, rozglądając się wokół.Podczas gdy obaj adwokaci rozmawiali na stronie, z pewnością o czymś innym niż o ich rozwodzie, gdyżwszystko już zostało w swoim czasie uzgodnione, Marco zaprowadził Chiarę w kierunku dwóch cudemnie zajętych krzeseł, które zostawili Antonio Zenga i Francesca Odolini.- Nie przypuszczałam, żerozprawa rozwodowa jest tak przygnębiająca - rzekła Chiara, wskazując na rozhisteryzowny tłum, któryich otaczał.- Ja też nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl