[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po tym drugim razie zgoła nie ukrywał swego krytycznego nastawienia.Ngotho w rezultacie jakoś zmalał, przybierając postawę obronną, ustępliwą, ilekroć rozmawiał ze starszymi synami i ich przyjaciółmi.Przez wiele miesięcy był taki i często bez drgnienia ulegał Borowi.Aż Boro uznał, że może podporządkować sobie starego ojca całkowicie.Nagle jednak Ngotho stawił niezłomny opór.Nie chciał złożyć przysięgi Mau Mau ani słuchać poleceń syna.Doszło do gwałtownej kłótni i Boro przez długi czas nie pokazywał się w domu.9Każdy wiedział, że Jomo wygra.Bóg przecież nie zostawi ludu swojego bez opieki.Dzieci Izraela muszą zwyciężyć.Mnóstwo osób wiązało wszystkie nadzieje z tym ostatecznym zwycięstwem.Gdyby Jomo przegrał, czarny lud Kenii byłby zgubiony.Niektórzy z jego adwokatów przyjechali aż z Anglii.W przeddzień procesu wielki deszcz padał w Kipanga i w okolicy.Ludzie wszędzie cieszyli się.Deszcz to dobry znak.Czarni przechodzą próbę.Duch czarnego ludu z Demi-na-Mathathi przechodzi próbę.Czy wyjdzie z niej szczęśliwie? Narastająca niepewność sprawiała, że ludzie im bardziej niespokojni, tym zaczepniej twierdzili, że zwycięstwo nastąpić musi.W szkole doszło do małej dyskusji.Zaczął tę dyskusję Karanja.Chłopiec ten mieszkał w Ndeiya sąsiadującej z Masai.Powiedział:– Jomo musi wygrać.Europejczycy bardzo się go lękają.– Nie.On nie wygra.Mój ojciec wczoraj wieczorem mówił, że to niemożliwe.– Twój ojciec jest w straży obywatelskiej – odparował inny chłopiec.I ci dwaj się pokłócili.Inna sprzeczka powstała gdzie indziej.– Ci ze straży obywatelskiej nic, tylko słuchają swoich białych panów.Tacy sami źli jak Mau Mau.– Nie, Mau Mau nie są źli.Oni walczą o wolność, chcą wypędzić białych osadników.Czy to źle walczyć o swoją ziemię? No powiedz.– Ale też podrzynają gardła czarnym.– Tylko zdrajcom.Białoczarnym osadnikom.– Co to znaczy Mau Mau? – zapytał Njoroge.Dotychczas pytać o to się wstydził, ale tym razem ciekawość była silniejsza niż obawa, że koledzy uznają go za nieoświeconego.Karanja, który właśnie podszedł do tej gromadki, wyjaśnił:– To jest potajemna kiama.Żeby do niej należeć, „pije się” przysięgę.Ta kiama ma swoich własnych żołnierzy, którzy walczą o ziemię.Ich przywódcą jest Dedan Kimathi.– A nie Jomo? – zapytał mały wzrostem chłopiec niewidomy na jedno oko.– Nie wiem – odrzekł Karanja.– Ale mój ojciec mówi, że Kimathi jest przywódcą Armii Wyzwoleńczej, a Jomo jest przywódcą K.A.U.Lubię K.A.U.i boję się Mau Mau.– Przecież to bez różnicy.Walka o wolność czarnych.– To powiedział wysoki, ale wątły chłopiec.Patrząc gdzieś w dal dodał: – Chciałbym walczyć w puszczy.Wszyscy spojrzeli na niego.Jak gdyby wypowiedział myśl bardzo głęboką.Czy może ujął w słowa pragnienie większości tych chłopców.Podniosły nastrój ogarnął całą gromadkę.Aż inny chłopiec przerwał milczenie:– Ja też chciałbym walczyć.Z przyjemnością nosiłbym karabin jak mój ojciec, kiedy brał udział w Wielkiej Wojnie Brytyjczyków.Teraz ja bym walczył dla czarnych…– Hura! Czarni niech zwyciężą!– Hura! Jomo niech zwycięży!…– Będzie dobrze, bo deszcz padał tej nocy.Zabrzmiał dzwonek, gromadka się rozproszyła.Chłopcy pobiegli na popołudniowe lekcje.Tegoż wieczora Njoroge dowiedział się, że Jomo przegrał.Stracił cały animusz i coś dziwnego legło mu w żołądku.Nie rozumiał.– Ależ to wszystko zostało ukartowane – wyłożył mu Kori.Wszyscy zebrali się w chacie Njeri, szukając pociechy.Nazajutrz ludzie przestali przy rozstaniu mówić kwa heri, „żegnaj”, bo takie pożegnanie nasuwało smutne myśli.Nikt nie mógł wiedzieć, czy nie oznacza: „żegnaj na zawsze”.Ngotho sam drżał z lęku o synów, ponieważ Jacobo, który stał się najpotężniejszy w okolicy, bynajmniej mu nie przebaczył.Jasne było, że wcześniej czy później naczelnik się zemści.Może tylko na razie z tym zwleka? Po co on, Ngotho, jeszcze żyje? Dni jego pełne są znużenia.Już nie ma na co czekać, a właśnie czekanie dawniej go pokrzepiało na duchu.Spełnienie się przepowiedni jest chyba niemożliwością.On pewnie źle zrobił, że przyłączył się do strajku.Bo odtąd utracił wstęp na ziemię przodków.A właśnie więź z duchami tych, którzy ze świata odeszli przed nim, dawała mu siłę do życia.Ale jakże mógł postąpić inaczej? Przyłączyć się do strajku musiał.Miałżeby syn potępiać go jeszcze bardziej? Człowiek, gdy czyta potępienie w oczach swego syna, który był na wojnie i widział śmierć własnego brata, czuje się winny.Ngotho zawsze pamiętał, ile Boro na wojnie przecierpiał, i pamiętając o tym odnosił się do syna łagodnie.Uważał, że owo coś, co zmusiło go do walki z Jacobem, na pewno nie ma w sobie sensu.Tylko oddaliło Bora od niego już bezpowrotnie.Często jednak się zastanawiał, czy rzeczywiście jest dobrze traktowany przez swoich synów.Jeżeli on i jego pokolenie zawiodło, jest przecież gotów zapłacić za to… Ale niezależnie od gotowości do oczyszczenia się w oczach swoich dzieci czyż można od niego wymagać, żeby składał jakieś przysięgi synowi? Co nie znaczy, że Ngotho sprzeciwiał się samemu zaprzysiężeniu.Ostatecznie składanie przysiąg jako środek związania człowieka słowem jest w życiu plemiennym rzeczą normalną.Ale gdy syn chce zaprzysięgać ojca!… Jak wyglądałby wtedy taki ojciec? Zwierzchnikiem może być tylko on, głowa rodziny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl