[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Włożyła buty i zapytała niedbale: - Podoba ci się ten dom? - Nie jestem pewien - odparłem.- Teraz zostanie sprzedany.Chyba że nadal będzie tu mieszkać Brenda.I przypuszczam, że wuj Roger i ciotka Clemency teraz nie wyjadą.- A mieli zamiar wyjechać? - zapytałem z nagłym zainteresowaniem.- Tak.Chcieli wyjechać we wtorek.Gdzieś za granicę.Samolotem.Ciotka Clemency kupiła jedną z tych lotniczych walizek.- Nie słyszałem nic o ich wyjeździe.- Nie - zgodziła się Josephine.- Nikt nie wiedział.To była tajemnica.Nie zamierzali nikomu powiedzieć.Chcieli tylko zostawić notatkę dla dziadka.Po chwili dodała: - Ale nie przypiętą do poduszeczki na szpilki, jak to robią w staromodnych książkach żony, które opuszczają mężów.To głupie, a poza tym teraz nikt nie ma już poduszeczek na szpilki.- Oczywiście.Czy wiesz, dlaczego wuj Roger chciał wyjechać? Rzuciła mi znaczące spojrzenie.- Myślę, że tak.Ma to jakiś związek z jego biurem.Wydaje mi się, ale nie jestem pewna, że coś sprzeniewierzył.- Skąd wiesz? Josephine przysunęła się tak blisko, że poczułem jej oddech na twarzy.- W dniu, kiedy otruto dziadka, wuj Roger długo u niego przebywał.Rozmawiali i rozmawiali.Wuj Roger mówił, że nigdy nie był dobry, że zawiódł dziadka.i chyba nie chodziło mu o pieniądze, ale o to, że nie jest godzien zaufania.Był w okropnym stanie.Popatrzyłem na dziewczynkę z mieszanymi uczuciami.- Josephine - zapytałem - czy nikt ci nigdy nie mówił, że nieładnie jest podsłuchiwać pod drzwiami? Dziewczynka energicznie kiwnęła głową.- Oczywiście, że tak.Ale jeżeli chcesz coś odkryć, musisz podsłuchiwać pod drzwiami.Założę się, że inspektor Taverner też to robi.- A nawet - ciągnęła dalej Josephine - jeżeli on tego nie robi, to na pewno ten drugi w półbutach.Szperają ludziom w biurkach, czytają listy i odkrywają sekrety.Tylko że to głupcy! Nie wiedzą, gdzie szukać! Josephine mówiła z zimną wyższością.Byłem na tyle głupi, że nie wyciągnąłem z tego wniosków.- Eustace i ja wiemy dużo rzeczy.ale ja więcej - chwaliło się to upiorne dziecko.- I nie powiem mu.On twierdzi, że kobiety nie mogą być wielkimi detektywami.Ale ja uważam, że mogą.Zamierzam opisać wszystko w notatniku, a potem, kiedy policja się już podda, przyjdę i powiem: Ja wiem, kto to zrobił.- Czytasz dużo kryminałów? -Masę.- I pewnie uważasz, że wiesz, kto zabił dziadka? - Tak myślę.ale muszę jeszcze znaleźć więcej wskazówek.Inspektor Taverner sądzi, że to Brenda, prawda? Albo Brenda i Laurence razem, ponieważ się kochają.- Nie powinnaś mówić takich rzeczy.- Dlaczego nie? Kochają się.- Nie możesz tego osądzić.- Mogę.Piszą do siebie listy.Miłosne.- Josephine! Skąd wiesz? - Ponieważ je czytałam.Strasznie sentymentalne listy.Ależ ten Laurence jest ckliwy.Zbyt się bał, by walczyć na wojnie.Ukrył się w suterenie i palił w kotle.Kiedy padały bomby, zieleniał na twarzy.Eustace i ja śmialiśmy się z tego.Nie wiem, co bym na to odpowiedział, ale akurat w tym momencie na podjeździe przed domem zatrzymał się jakiś samochód.Josephine błyskawicznie znalazła się w oknie z nosem przy szybie.- Kto to? - zapytałem.- Pan Gaitskill, prawnik dziadka.Chyba przyniósł testament.Podekscytowana wybiegła z pokoju, bez wątpienia w celu kontynuowania działalności śledczej.Do salonu weszła Magda Leonides i ku mojemu zaskoczeniu podeszła do mnie i ujęła moje ręce.- Mój drogi - powiedziała.- Dzięki Bogu, że tu nadal jesteś.Tak bardzo potrzebuję mężczyzny.Puściła moje ręce i patrząc na siebie w lustrze, podeszła do krzesła z wysokim oparciem, zmieniła nieco jego pozycję, a potem wzięła ze stołu małe emaliowane pudełko i stała zadumana, otwierając je i zamykając.Była to bardzo atrakcyjna poza.W uchylonych drzwiach salonu pojawiła się głowa Sophii.- Stało się coś? - zapytała Magda.- Gaitskill! - wyszeptała Sophia i zniknęła za drzwiami.Kilka chwil później weszła do salonu w towarzystwie niskiego, starego mężczyzny.Magda odstawiła pudełko i podeszła, by się z nim przywitać.- Dzień dobry, pani Leonides.Idę na górę.Wygląda na to, że zaszło jakieś nieporozumienie odnośnie testamentu.Pani mąż napisał mi, że jakoby jest on w moim posiadaniu.Z zachowania pana Aristide Leonidesa wnioskowałem, że trzyma go w swoim sejfie.Czy wie pani coś o tym? - O testamencie biedaczka? - Magda otworzyła oczy ze zdumienia.- Nie, oczywiście, że nie.Niech pan tylko nie mówi, że ta podła kobieta z góry zniszczyła go! - Pani Leonides - potrząsnął upominające palcem - proszę nie snuć takich dzikich domysłów.To tylko kwestia odkrycia, gdzie pani teść trzymał testament.- Ależ wysłał go do pana.na pewno to zrobił.po podpisaniu.Tak nam powiedział.- Rozumiem - powiedział Gaitskill - że policja przejrzała dokumenty pana Leonidesa.Przepraszam bardzo, ale muszę porozmawiać z inspektorem Tavemerem.- Skłonił się lekko i wyszedł z pokoju.- Kochanie - zaszlochała Magda.- Zniszczyła go.Wiem, że się nie mylę.- Nonsens, mamo.Nie jest aż tak głupia, by zrobić coś takiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl