[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szukając ręką butów, natrafił na swój pasek z twardej skóry.Gdy go podniósł, wyczułwyraznie ciężar noża, podarowanego mu przez Josena.On też nie był wyśniony, istniałnaprawdę.Pozapinał się, włożył buty i zasznurował w udach skórzane bryczesy.Kotzeskoczył z ławki i podkradł się do Calwina.Obwąchał jego włosy.Kerris zwinął koc wniezgrabny tłumok.Nóż obijał się lekko o jego prawe biodro.Wyszedł, by przyłączyć się doczirisów.Ci zaś stali wkoło ogniska.Wśród nich była ciemnowłosa kobieta.Kerris natychmiast jąpoznał: wieczorem rozmawiała z Kelem.Ukłoniła mu się grzecznie i nazwała go skedżinem.Teraz z Kelem rozprawiał niski, szeroki w barach mężczyzna.Nad ogniem nabita na kijepiekła się kiełbasa.Kerrisowi burczało w brzuchu.Rzucił koc na ziemię i wcisnął się międzyElli i Ilene.Niski mężczyzna zmierzył go pobieżnym spojrzeniem.Kerris zastanawiał się, któż tomoże być.Nosił brązowe spodnie i popielatą koszulę.Do pasa miał przypięty nóż wwysłużonej pochwie.Ciemnowłosa kobieta też nosiła spodnie i miękkie skórzane buty bezobcasów.Na jej miłej twarzy malował się spokój.Sprawnie obracała kiełbasę.Kerris skrycie podpatrywał brata.Spiął włosy czerwoną opaską i zgolił zarost.Gestykulował z wielkim ożywieniem.Naśladował gestem wyciągnięcie noża.Niskiczłowieczek skinął głową.A więc dyskutowali o broni lub sposobach walki. Calwin jeszcze się nie obudził?  spytała Ilene. Spał, gdy wychodziłem  odparł Kerris. Zaraz mu zrobię pobudkę. Ilene wyszła z kręgu.Kel spojrzał w ich stronę. Kerris, przedstawię cię naszym gospodarzom. Kel ukłonił się kobiecie. To Sura,naczelniczka Brat.A to Maroc, mistrz majdanu. Kerris uśmiechał się do nich grzecznie, dziwiąc się, że Kel robi sobie z tym tyle ceregieli.Przecież nie był czirisem. Kerris jest moim bratem  dodał Kel.Ciemne oczy Maroca przesunęły się z jego twarzy na oklapnięty rękaw.Sura wręczyłaKerrisowi kij z kiełbasą.Podziękował jej.Szybko ugryzł kiełbasę, gorącą i ostroprzyprawioną.Tłuszcz ściekł mu na brodę. Doskonałe  pochwalił. To dla nas zaszczyt, że wam się tu podoba.Tańczyliście cudownie. Dziękuję  powiedziała Elli. Dokąd jedziecie? Na południe.Przetniemy na wskroś Galbareth. Zahaczycie o Tezerę? Nie.Skręcimy na zachód, aby objechać jezioro Aruna.Naczelniczka pokiwała głową. Znam tamte strony. Często tam bywałaś?  spytała Elli. Urodziłam się nad jeziorem Aruna. Odwróciła głowę.Coś błysnęło w jej włosach:brązowa spinka w kształcie piórka. A teraz wybaczcie. Odeszła.Elli trąciła Kerrisa w ramię. Nad jeziorem Aruna jest przepięknie  powiedziała. Oniemiejesz z zachwytu.Kerris zastanawiał się, jak długo trzeba tam jechać.Przełknął ostatni kęs kiełbasy.Jejostry zapach szczypał w oczy.Kel uścisnął rękę mistrzowi majdanu.Pojawili się dwaj chłopcy, wiodąc na sznurkuwierzchowce czirisów. Na koń!  zakomenderował Kel.Kerris podniósł koc i otrzepał go z kurzu.Elli dosiadła Tuli i chwyciła cugle Magrity.Czarna klacz wyciągnęła chrapy do Kerrisa i głośno parsknęła.Podrapał ją po policzku.Miałalśniącą sierść, wyglądała na wypoczętą i zniecierpliwioną.Kerris przytroczył koc do siodła.Przejął od Elli cugle i wspiął się na grzbiet zwierzęcia.Sura pomachała im ze schodówdrewnianego gmachu.Mieszkańcy miasteczka obserwowali z pól przejazd czirisów.Przysłupku oznaczającym granicę miasta Ilene znów zaczęła śpiewać.***Przez cały ranek jechali stepem, okolicą płaską i ponurą, gdzie tylko sporadyczniespotykało się zagrody, stodoły i poletka otoczone kamiennymi murkami.Kerrisa bolały jużkrzyże.Aż bał się myśleć, jak będzie się czuł po kolejnym dniu podróży.Obejrzał się.Góry dzgały niebo szarymi turniami, jakby chciały przegrodzić światnieprzebytą zaporą.Ptaki zataczały kręgi nad głowami.Słońce mocno grzało.Popuściłrzemyki kaftana.Magrita miała lekki chód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl