[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- BaÅ›ka, hamuj siÄ™! - woÅ‚aÅ‚ co chwila pan ZagÅ‚oba trzymajÄ…c ciÄ…gle wpół paniÄ…WoÅ‚odyjowskÄ…, pani WoÅ‚odyjowska zaÅ› miaÅ‚a ochotÄ™ i Å›miać siÄ™, i pÅ‚akać, i w rÄ™ceklaskać, i krzyczeć, i patrzyć, i lecieć za mÄ™\em w pole.Ów dalej porywaÅ‚ spahów i egipskich bejów, a\ wreszcie woÅ‚ania: "Hamdi Hamdi" -rozlegÅ‚y siÄ™ po caÅ‚ym polu.To wyznawcy proroka przywoÅ‚ywali wielkimi gÅ‚osaminajtÄ™\szego ze swych wojowników, aby nareszcie zmierzyÅ‚ siÄ™ z tym straszliwymmaÅ‚ym jezdzcem, który zdawaÅ‚ siÄ™ być Å›mierciÄ… wcielonÄ….Hamdi dostrzegÅ‚ ju\ maÅ‚ego rycerza od dawna, ale widzÄ…c jego czyny, zlÄ…kÅ‚ siÄ™ poprostu w pierwszej chwili.Strach mu byÅ‚o postawić na raz sÅ‚awÄ™ wielkÄ… i mÅ‚ode\ycie przeciw tak zÅ‚owrogiemu przeciwnikowi, wiÄ™c umyÅ›lnie udaÅ‚, \e go niewidzi, i na drugim kraÅ„cu pola krÄ…\yć poczÄ…Å‚.Tam porwaÅ‚ wÅ‚aÅ›nie pana JaÅ‚brzykai pana Kosa, gdy desperackie woÅ‚ania: "Hamdi! Hamdi!" - obiÅ‚y siÄ™ o jego uszy.PoznaÅ‚ wówczas, \e dÅ‚u\ej kryć siÄ™ niepodobna i \e trzeba albo sÅ‚awÄ™ niezmiernÄ…uzyskać, albo gÅ‚owÄ… naÅ‚o\yć.W tej chwili wydaÅ‚ krzyk tak przerazliwy, \ewszystkie wiszary ozwaÅ‚y mu siÄ™ echem, i wypuÅ›ciÅ‚ ku maÅ‚emu rycerzowi podobnegodo wichru konia.WoÅ‚odyjowski dojrzaÅ‚ go z dala i Å›cisnÄ…Å‚ równie\ piÄ™tami swegogniadego woÅ‚oszyna.Inni zawiesili orÄ™\nÄ… rozprawÄ™.Na zamku Basia, którapoprzednio widziaÅ‚a wszystkie przewagi groznego Hamdi-beja, mimo caÅ‚ej Å›lepejwiary w niezwyciÄ™\onÄ… szermierkÄ™ maÅ‚ego rycerza, przybladÅ‚a nieco, lecz panZagÅ‚oba byÅ‚ zupeÅ‚nie spokojny.- WolaÅ‚bym być spadkobiercÄ… tego poganina nizli nim samym - rzekÅ‚sentencjonalnie do Basi.PiÄ™tka zaÅ›, powolny Å›mudzin, tak byÅ‚ pewien swego pana, \e najmniejsza troskanie zasÄ™piÅ‚a jego oblicza, owszem, ujrzawszy pÄ™dzÄ…cego Hamdiego poczÄ…Å‚ sobieÅ›piewać narodowÄ… piosenkÄ™:Oj ty durna, durna piesa,Szak to idzie wiÅ‚ka z lesa,Czemu jemu zagibujesz,Strona 204 Henryk Sienkiewicz - Pan WoÅ‚odyjowskiKiedy jemu nie zdoÅ‚ujesz?Tamci zaÅ› zwarli siÄ™ w Å›rodku pola, wÅ›ród dwóch z dala patrzÄ…cych szeregów.Serca wszystkim zamarÅ‚y na chwilÄ™.Wtem bÅ‚yskawica wÄ™\owa mignęła w jasnymsÅ‚oÅ„cu nad gÅ‚owami walczÄ…cych: to krzywy buÅ‚at wyleciaÅ‚, jakby podbita ciÄ™ciwÄ…strzaÅ‚a, z rÄ…k Hamdiego, ten zaÅ› pochyliÅ‚ siÄ™ w kulbace, jakby ju\ ostrzemprzeszyty, i zamknÄ…Å‚ oczy, lecz pan WoÅ‚odyjowski ucapiÅ‚ go lewÄ… rÄ™kÄ… za kark iprzyÅ‚o\ywszy mu sztych rapiera do pachy, pognaÅ‚ ku swoim.Hamdi oporu niestawiaÅ‚, owszem, sam piÄ™tami konia poganiaÅ‚, bo czuÅ‚ ostrze miÄ™dzy pachÄ… akaracenÄ… - i jechaÅ‚ jak ogÅ‚uszony, rÄ™ce tylko zwisaÅ‚y mu bezwÅ‚adnie, a z oczupoczęły pÅ‚ynąć Å‚zy.WoÅ‚ody- jowski oddaÅ‚ go srogiemu LuÅ›ni, sam zaÅ› nawróciÅ‚ kupolu.Lecz w dru\ynach tureckich ozwaÅ‚y siÄ™ trÄ…by i piszczaÅ‚ki; byÅ‚ to znak dlaharcowników, \e czas Å›ciÄ…gać siÄ™ z pola do kupy, wiÄ™c poczÄ™li pomykać ku swoim,unoszÄ…c w sercach wstyd, frasunek i wspomnienie straszliwego jezdzca.- Szejtan to byÅ‚! - mówili miÄ™dzy sobÄ… spahisy i mamelukowie.- Kto siÄ™ z nimzetrze, temu Å›mierć przeznaczona! Szejtan, nikt inny!Harcownicy polscy postali jeszcze chwilÄ™, aby okazać, i\ odzier\yli pole, zaczym wydawszy po trzykroć okrzyk zwyciÄ™stwa, cofnÄ™li siÄ™ pod zasÅ‚onÄ… dziaÅ‚, zktórych pan Potocki na nowo bić kazaÅ‚.Lecz i Turcy poczÄ™li caÅ‚kiem ustÄ™pować.Czas jakiÅ› migaÅ‚y jeszcze w sÅ‚oÅ„cu ich burnusy, barwne kefie i bÅ‚yszczÄ…cemisiurki, po czym przesÅ‚oniÅ‚ ich bÅ‚Ä™kit.Na pobojowisku zostali tylko pociÄ™cimieczami Turcy i Polacy.WyszÅ‚a z zamku czeladz, by zebrać i pogrześć swoich.Potem przyleciaÅ‚y kruki, by siÄ™ pogrzebem pogan zająć, ale niedÅ‚uga byÅ‚a ichstypa, bo jeszcze tego wieczora spÅ‚oszyÅ‚y ich nowe zastÄ™py proroka.RozdziaÅ‚ 54NastÄ™pnego dnia przyjechaÅ‚ pod Kamieniec sam wezyr na czele licznego wojskaspahisów, janczarów i pospolitego ruszenia z Azji.Zrazu, sÄ…dzÄ…c po wielkiejliczbie siÅ‚, mniemano, \e szturm przypuÅ›ci, lecz jemu tylko chodziÅ‚o ozlustrowanie murów.Przybyli z nim in\ynierowie oglÄ…dali fortecÄ™ i nasypyziemne.Naprzeciw wezyrowi wyszedÅ‚ tym razem pan MyÅ›liszewski z piechotÄ… ioddziaÅ‚em konnych ochotników.Zwodzono znów harce - i dla oblÄ™\onych pomyÅ›lnie,lecz nie tako Å›wietnie jak dnia zeszÅ‚ego.Wreszcie wezyr rozkazaÅ‚ janczaromruszyć na próbÄ™ pod mury.Huk dziaÅ‚ wstrzÄ…snÄ…Å‚ zaraz miastem i zamkami [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl