[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtrakcie okazało się, że jemu przypadła rola dobrego gliny, podczas gdy Ann okazała się zimną suką.Nie wiedział, co o tym myśleć.Od tej strony dotąd jej nie znał.Może Marcus w jakiś sposób jązdenerwował?Spojrzał na notatki.Marcus szedł brzegiem rzeki zdołowany.Przypadkowo wpadł na Sebastiana izwierzył mu się, że właśnie rzuciła go dziewczyna.Wtedy Sebastian pochwalił mu się, że on właśniekogoś poznał i idzie się z nią spotkać.Haver miał scenę przed oczami.Zakochany Sebastian,promieniujący radością.Marcus spytał, gdzie jego dziewczyna mieszka, Sebastian mu odpowiedział iwtedy Marcus go uderzył. Coś we mnie pękło  tłumaczył mu. Uderzyłem go, zanim w ogóle zdążyłem pomyśleć.Haver wyjął taśmę z magnetofonu i odprowadził Marcusa do aresztu.W drodze do swojego pokojuspotkał kolegów z dochodzeniówki, którzy już zaczęli mu gratulować.Stwierdził, że jeszcze za wcześnie,ale koledzy nie słuchali go. Wszystko się zgadza: okoliczności, motyw!  zawołał jeden z nich.Haver nic nie odpowiedział.Chciał jak najszybciej ponownie przesłuchać taśmę.Marcus na pewnobył winien pobicia, ale od pobicia do morderstwa daleka droga.Ann nigdzie nie było.Może poszła na lunch albo zaszyła się w swoim pokoju, zastanawiał się i wtedy jak na zawołanie pojawiła się przed nim.Natychmiast zauważył, że płakała. Skończyłem  poinformował ją. Domyśliłam się  odpowiedziała krótko. Mam taśmę, gdybyś chciała posłuchać. Coś powiedział? Przyznał, że uderzył Sebastiana, ale to wszystko. W porządku  skwitowała Ann.Stali naprzeciwko siebie.Pod sufitem kręcił się wiatrak.Gdzieś trzasnęły drzwi. Jak sytuacja? W porządku  powtórzyła Ann. Nie mamy żadnego świadka, który widziałby, jak Marcus biegnie za Sebastianem?Ann pokręciła głową. Podjęłam próbę.Pewnie niezbyt udaną, ale& Nie lubisz go, prawda? Lubię, nie lubię.Jest okropnie smutny. Każdy byłby smutny, gdyby trafił do pudła.Ann wykonała niecierpliwy gest dłonią. Jego dziewczyna z nim zerwała  dodał Ola. Więc pewnie dlatego  powiedziała Ann, a Ola nagle zrozumiał powód jej smutku. Ola, pózniej odsłucham tę taśmę.Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia  dodała i wróciła doswojego pokoju. 17Niedziela, 11 maja, 9.05Dzisiaj jedziemy na wieś  oznajmił Hadi. Znów?  zdziwiła się Mitra. Zostałem zaproszony na kawę  pochwalił się Hadi. Na szwedzką kawę.Mitra odwróciła się i zaczęła się przyglądać ojcu. Kto cię zaprosił? Na szwedzką kawę  powtórzył Hadi. Dziadek spotkał wczoraj pewnego rolnika  wtrącił Ali. I uratował stado krów. Na mięso  dodał Hadi. Opowiedz  odezwała się Mitra i się uśmiechnęła.Po chwili przedstawiono jej w skrócie wydarzenia wczorajszego dnia. Zaprosili cię na kawę?Hadi skinął głową zadowolony. Ali pojedzie ze mną. Nie mam czasu! Będziesz tłumaczył  upierał się dziadek. Ale& %7ładnego ale  weszła mu w słowo Mitra. Skoro dziadek cię prosi&Spojrzała na chłopca.Ali skinął głową.Wiedział, że sprawa została już przesądzona.Nie było sensuprotestować, był na straconej pozycji.Wyruszyli tuż przed dziesiątą.Ali rozejrzał się po podwórzu.Dziadek opowiadał coś podniecony,uderzał laską o ogrodzenie i w mijane po drodze kosze na śmieci.Skinął łaskawie głową kobiecie zsąsiedniej klatki.Pogoda była doskonała.Ali spojrzał na ulicę, a potem powiódł wzrokiem w stronę lasu.Za rzadko rosnącymi świerkami i modrzewiami mieszkał ten, który chciał uciszyć Alego.Z przystankuautobusowego widać było jego dom. Słyszysz, co mówię? Oczywiście  przytaknął Ali.Usłyszeli zbliżający się motor.Ali wiedział, że Mehrdad jest gdzieś w pobliżu.Czuł to.Gdzieś wśródtych domów, schowany za drzewami, za garażem albo za stacją odbioru śmieci skradał się po cichu zjedną myślą w głowie: uciszyć Alego.Ali schował się pod daszek wiaty.Zobaczył nadchodzące dwie starsze panie.I kilku młodszychmężczyzn.Wkrótce na przystanku zebrała się gromadka oczekujących i Ali poczuł się pewniej.Spojrzałna dziadka.Zaczął się zastanawiać, czy by go zrozumiał?Jego rozmyślania przerwał nadjeżdżający autobus.Dziadek uniósł laskę i zaczął torować sobie drogę.Wsiadł pierwszy, pozdrowił kierowcę i wyjął z kieszeni płaszcza zmięty banknot.Ali miał wrażenie, żejest świadkiem czegoś naprawdę wielkiego. Mój wnuk  poinformował Hadi po persku szwedzkiego kierowcę.Kierowca skinął głową, jakby go rozumiał.  To mój dziadek  powiedział Ali.Kierowca posłał mu ubawione spojrzenie. Mój dziadek  powtórzył Ali cicho pod nosem, podążając za szerokimi plecami starca w głąbautobusu.Dzieje się coś ważnego, dużego, pomyślał, siadając.Kiedy wyjrzał przez okno autobusu, zobaczył Mehrdada po drugiej stronie ulicy.Miał na głowieczarny kask z wymalowanymi płomieniami ognia, ale twarz była odsłonięta.To było ich pierwszespotkanie, po tym jak tamtej feralnej nocy wymienili spojrzenia przez zbitą szybę sklepu.Ali się skulił.Dziadek milczał.Wszyscy pasażerowie wsiedli i autobus ruszył w stronę miasta.Alimiał świadomość, że mają towarzystwo, że ktoś podąża za nim niczym cień. Mają owce  powiedział dziadek.Ali domyślił się, że ma na myśli rodzinę, którą jadą odwiedzić.Poza tym niewiele wiedział, bodziadek nie chciał mu zdradzić swoich planów.Rano był podniecony i zdenerwowany.Może sam niewiedział, co go czeka? Wiedział, że są tam owce, i to mu wystarczało.Ubranie się, wyczesanie wąsów i wyczyszczenie butów zajęło mu niemal godzinę.Nawet laskę wytarł.Ali spojrzał na dziadka.Wspaniale się prezentował, kiedy tak siedział wyprostowany, stanowczy, zdłońmi na lasce.Jak wódz, pomyślał Ali.Jak mężczyzna, który dużo wie, który przywykł decydować,który potrafił stawić czoło niebezpieczeństwom.Ali chciał mu coś powiedzieć, ale bez przerwy spoglądał do tyłu.Nic nie widział, żadnychsamochodów, nic.Kiedy autobus zatrzymywał się na przystankach, wyglądał przez szybę, ale kuzyna niebyło.Właściwie nie byli prawdziwymi kuzynami, chociaż tak się do siebie zwracali.Na pewno bylispokrewnieni, ale jak  to wiedział jedynie dziadek.Ali nie potrafił zrozumieć, jak dziadek był w stanie wytrzymać w grubym palcie zapiętym pod szyją.Na dodatek pod spodem miał jeszcze gruby sweter.On sam się pocił, marzył, żeby zaczerpnąć świeżegopowietrza.Było mu trochę niedobrze, jak zwykle podczas jazdy samochodem.W autobusie na szczęścieczuł się nieco lepiej.Samochodem jezdził rzadko, może kilka razy do roku.Wtedy zwykle prowadziłKonrad albo ktoś inny z klubu.Mitra nie miała nawet prawa jazdy, a dziadek radził sobie jedynie zosłem, no może jeszcze z koniem.W młodości miał chyba konia.Czarnego.Ali próbował przypomniećsobie, jak koń się nazywał.Pamiętał, że była to klacz.Nie chciał pytać dziadka, bo musiałby cierpliwiewysłuchać całej opowieści.Ali miał w klasie koleżankę, która jezdziła konno.Miała na imię Camilla.Całą piątą i szóstą klasękochał się w niej nieszczęśliwie.Rzadko ze sobą rozmawiali, a teraz ona przeniosła się do innej szkoły inawet się nie widywali.Ali czasem o niej myślał.Kiedyś spytała go o coś, co miało związek ze szkołą, aon nie potrafił odpowiedzieć.Był tak zdziwiony, że się do niego zwróciła, że zaczął się jąkać.A onapatrzyła na niego chwilę, po czym odwróciła się i zaczęła się śmiać.A potem już nigdy więcej ze sobąnie rozmawiali.Miała konia i kiedyś na lekcji opowiadała o koniach i o tym, jak należy o nie dbać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl