[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.8Obaj mężczyzni, którzy schwytali AucjÄ™ w szopie na siano, byli dobrymiludzmi.PrzewodniczÄ…cy, byÅ‚y parobek, poczciwiec, ojciec szeÅ›ciorga dzieci,przypominaÅ‚ starych wiejskich badaczy Pisma ZwiÄ™tego.Milicjant byÅ‚ to naiwny,dobroduszny grubas z sumiastym wÄ…sem.%7Å‚aden z nich muchy by nieskrzywdziÅ‚.A jednak po raz pierwszy zrobiÅ‚o mi siÄ™ dziwnie ciężko na duszy, kiedyusÅ‚yszaÅ‚em o schwytaniu Aucji.Do dzisiaj serce mi siÄ™ Å›ciska, kiedy wyobrażamsobie kierownika i przewodniczÄ…cego, jak grzebiÄ… w jej walizce, jak biorÄ… do rÄ…kwszystkie te osobiste przedmioty, wstydliwÄ… tajemnicÄ™ jej brudnej bielizny, jakzaglÄ…dajÄ… tam, gdzie nikomu zaglÄ…dać nie wolno.I to samo uczucie przygnÄ™bienia ogarnia mnie dzisiaj, ilekroć wyobrażęsobie norkÄ™ w sianie, z której nie ma ucieczki i gdzie jedyne drzwi tarasujedwóch barczystych chÅ‚opów.Kiedy potem dowiedziaÅ‚em siÄ™ wiÄ™cej o Aucji, ze zdziwieniem uÅ›wiadomiÅ‚emsobie, że w obu tych przykrych sytuacjach objawiÅ‚a mi siÄ™ od razu samakwintesencja jej losu.Obie te sytuacje byÅ‚y obrazem gwaÅ‚tu.9Tej nocy Aucja nie spaÅ‚a już w szopie, ale na żelaznym łóżku w sklepiku,który milicja przerobiÅ‚a na komisariat.NastÄ™pnego dnia przesÅ‚uchiwano jÄ… wRadzie Narodowej.Dowiedzieli siÄ™, że dotychczas pracowaÅ‚a i mieszkaÅ‚a wOstrawie.%7Å‚e uciekÅ‚a stamtÄ…d, bo nie mogÅ‚a tam już wytrzymać.Kiedy chcielidowiedzieć siÄ™ od niej czegoÅ› bardziej konkretnego, napotkali na upartemilczenie.Dlaczego uciekÅ‚a tutaj, do Zachodnich Czech? PowiedziaÅ‚a, że jej rodzicemieszkajÄ… w Chebie.Dlaczego nie pojechaÅ‚a do nich? WysiadÅ‚a z pociÄ…gu dalekoprzed Chebem, bo po drodze zaczęła siÄ™ bać.Ojciec przez caÅ‚e życie tylko jÄ… biÅ‚.PrzewodniczÄ…cy Rady Narodowej oznajmiÅ‚ Aucji, że zostanie odesÅ‚ana zpowrotem do Ostrawy, skÄ…d odeszÅ‚a bez obowiÄ…zujÄ…cego wypowiedzenia.AucjaodparÅ‚a, że na pierwszej stacji ucieknie z pociÄ…gu.JakiÅ› czas na niÄ… krzyczeli, ale potem doszli do wniosku, że nic przez to nie osiÄ…gnÄ….Zapytali wiÄ™c, czy majÄ… jÄ…odesÅ‚ać do domu, do Chebu.Z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ciÄ… pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ….Jeszcze przezchwilÄ™ rozmawiali z niÄ… surowo, ale potem w przewodniczÄ…cym wzięło górÄ™ jegomiÄ™kkie serce. No wiÄ™c czego chcesz?SpytaÅ‚a, czy mogÅ‚aby zostać tutaj i pracować.Wzruszyli ramionami ipowiedzieli, że zapytajÄ… w tutejszym pegeerze.Kierownik ciÄ…gle walczyÅ‚ z niedoborem siÅ‚ roboczych.PropozycjÄ™ Rady Narodowej przyjÄ…Å‚ bez wahania.Potem oznajmiÅ‚ mi, żedostanÄ™ do inspektów pracownicÄ™, o co od dawna prosiÅ‚em.Tego samego jeszczednia przewodniczÄ…cy Rady Narodowej przyszedÅ‚ przedstawić mi AucjÄ™.PamiÄ™tam dobrze ten dzieÅ„.ByÅ‚a druga poÅ‚owa listopada i sÅ‚oneczna dotÄ…djesieÅ„ po raz pierwszy ukazaÅ‚a swoje wietrzne i chmurne oblicze.MżyÅ‚ deszcz.StaÅ‚a w brÄ…zowym pÅ‚aszczu, z walizkÄ…, z pochylonÄ… gÅ‚owÄ… i obojÄ™tnymspojrzeniem obok wysokiego przewodniczÄ…cego.TrzymaÅ‚ w rÄ™ku niebieskidzbanek i przemawiaÅ‚ z patosem: JeÅ›liÅ› zle postÄ™powaÅ‚a, myÅ›my ci wybaczyli i ufamy ci.MogliÅ›my odesÅ‚aćciÄ™ z powrotem do Ostrawy, ale zostawiliÅ›my ciÄ™ tutaj.Klasa robotnicza wszÄ™dziepotrzebuje porzÄ…dnych ludzi.Nie spraw jej zawodu.Potem poszedÅ‚ do kancelarii oddać dzbanek naszego pastucha, a ja za-prowadziÅ‚em AucjÄ™ do cieplarni, przedstawiÅ‚em jÄ… dwóm zatrudnionym tamdziewczÄ™tom i wytÅ‚umaczyÅ‚em, na czym bÄ™dzie polegaÅ‚a jej praca.10Osoba Aucji przesÅ‚ania wspomnienie wszystkiego, co wtedy dziaÅ‚o siÄ™ wmoim życiu.Mimo to w jej cieniu postać przewodniczÄ…cego Rady Narodowejrysuje mi siÄ™ bardzo wyraznie.Kiedy wczoraj siedziaÅ‚ pan w fotelu naprzeciwmnie, Ludwiku, nie chciaÅ‚em pana urazić.Powiem to wiÄ™c panu przynajmniejteraz, kiedy jest pan znowu moim przeciwnikiem, tym czÅ‚owiekiem, któregoznaÅ‚em najlepiej, czymÅ› w rodzaju wytworu mojej wyobrazni, czymÅ› w rodzajucienia: byÅ‚y parobek, który chciaÅ‚ stworzyć raj dla swoich cierpiÄ…cych bliznich,ten peÅ‚en zapaÅ‚u poczciwiec i entuzjasta, wygÅ‚aszajÄ…cy naiwne, podniosÅ‚e sÅ‚owa oprzebaczeniu, zaufaniu i klasie robotniczej, byÅ‚ memu sercu i moim przekonaniom o wiele bliższy niż pan, chociaż nie wyÅ›wiadczyÅ‚ mi nigdy żadnejosobistej przysÅ‚ugi.TwierdziÅ‚ pan kiedyÅ›, że socjalizm wyrósÅ‚ na pniu europejskiego racjo-nalizmu i sceptycyzmu, na pniu areligijnym i antyreligijnym, i że inaczej jest niedo pomyÅ›lenia.Ale czy nadal chce pan na serio twierdzić, że bez wiary w fakt, iżmateria byÅ‚a wczeÅ›niejsza niż duch, nie można zbudować spoÅ‚eczeÅ„stwasocjalistycznego? Doprawdy uważa pan, że ludzie wierzÄ…cy w Boga nie mogÄ…upaÅ„stwowić fabryk?Jestem zupeÅ‚nie pewny, że ta linia ducha europejskiego, która bierze po-czÄ…tek w misji Chrystusowej, prowadzi do równoÅ›ci spoÅ‚ecznej i do socjalizmu wsposób o wiele bardziej logiczny.A kiedy przypominam sobie najbardziejzagorzaÅ‚ych komunistów z pierwszych lat socjalizmu w naszym kraju, choćbywÅ‚aÅ›nie tego przewodniczÄ…cego, który w moje rÄ™ce oddaÅ‚ AucjÄ™, wydajÄ… mi siÄ™ onidużo bardziej podobni do fanatyków religijnych niż do wolteriaÅ„skich sceptyków.Ów okres rewolucyjny od roku 1948 do 1956 niewiele miaÅ‚ wspólnego zesceptycyzmem i racjonalizmem.ByÅ‚ to okres wielkiej zbiorowej wiary.CzÅ‚owiek,który szedÅ‚ krok w krok z tÄ… epokÄ…, doznawaÅ‚ uczuć przypominajÄ…cych uczuciareligijne: wyrzekaÅ‚ siÄ™ swego ja, swojej osobowoÅ›ci, swego życia prywatnego narzecz czegoÅ› wiÄ™kszego, czegoÅ› ponadosobowego.Nauki Marksa byÅ‚y wprawdziepochodzenia caÅ‚kowicie Å›wieckiego, ale znaczenie, jakie im przypisywano,przypominaÅ‚o znaczenie Ewangelii i przykazaÅ„ biblijnych.WytworzyÅ‚ siÄ™ pewienkrÄ…g pojęć, które byÅ‚y nietykalne, a zatem używajÄ…c naszej terminologii  Å›wiÄ™te.Okrutna to byÅ‚a religia.Nie zaszeregowaÅ‚a nas miÄ™dzy swych kapÅ‚anów iobydwu nam chyba wyrzÄ…dziÅ‚a krzywdÄ™.Ale mimo to ów okres, który już minÄ…Å‚,byÅ‚ mi sto razy bliższy niż czasy, które teraz, jak siÄ™ wydaje, nadchodzÄ…, czasyzjadliwej drwiny i sceptycyzmu, nÄ™dzne czasy, gdzie na proscenium wystÄ™pujeironiczny intelektualista, podczas gdy w gÅ‚Ä™bi sceny ciÅ›nie siÄ™ tÅ‚um mÅ‚odzieży,wulgarnej, cynicznej i zÅ‚ej, wyzutej z entuzjazmu i ideałów, gotowej od pierwszegospotkania spółkować i zabijać siÄ™ nawzajem.Ten przemijajÄ…cy czy miniony okres miaÅ‚ w sobie przynajmniej coÅ› z duchawielkich ruchów religijnych.Szkoda, że nie potrafiÅ‚ dojść aż do koÅ„ca w swoimreligijnym samopoznaniu.MiaÅ‚ religijne gesty i uczucia, ale wewnÄ…trz pozostawaÅ‚pusty, bez Boga [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl