[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko Gjertrud raz ukryła twarz w dłoniach i wybuchnęła płaczem, gdy nie była już wstanie spokojnie znieść znaku danego jej przez Marię.Ale i ona szybko się opanowała, pisarz nie lubił takich kobiecych szlochów w sądowejsali.I nie miało najmniejszego znaczenia, że sala jest właściwie pomieszczeniem na siano,teraz sama bogini prawa uświęcała prymitywne wnętrze.Randar pomógł Marii opuścić dom, ledwie się ukłoniła łaskawym panom za ciężkimstołem w podzięce.Wybaczyli jej z pewnością, że nie pochyliła się głębiej, widzieli jej stan izdawali sobie sprawę, że to również miało na nich wpływ.W progu stał jakiś mężczyzna, który nie usunął się na bok, gdy Maria i Randar gomijali.Maria spojrzała ze zdziwieniem w bladą, pomarszczoną twarz, zielone oczynieznajomego coś jej przypominały.Czyżby spotkała go już kiedyś przedtem?Nie mogła sobie jednak przypomnieć, nie była zresztą w stanie zastanawiać nad tymdłużej.Nie teraz, nie w tej dziwnej chwili.Nie teraz, kiedy wszechogarniająca ulga poczęła wypełniać jej ciało.Tamten człowiek jednak nie spuszczał z niej wzroku, dopóki nie zniknęła pozaobejściem.Dziwiło go, że ta piękna, dobra kobieta wzbudza tyle nienawiści u proboszcza ijego małżonki.Poczuł niemal wyrzuty sumienia, że sprzedaje swoje informacje panu Revelinowi.Niewiedział, co pastor planuje, domyślał się jednak, że to nic przyjemnego.Uff, żeby się tylkonie wplątać w jakieś głupstwa.A ta Maria ma z pewnością i tak z czym walczyć, jeśli dobrze pojął całą jej historię.Napięcie wielu miesięcy rozpłynęło się tak mało dramatycznie, że Maria ledwo mogław to uwierzyć.Eyliff musi mieć więcej władzy, niż sądziła.A może to inna władza okazała jej swoją łaskę?Mrużyła oczy oślepiona ciepłym, przyjaznym wiosennym słońcem.Zwieżo pachniałourodzajną ziemią.Mewy krzyczały nad brzegiem, starały się odpędzać dzieci wybierające imjaja z gniazd.Ale dla Marii walka była skończona.Ostateczny cel został osiągnięty.Teraz nadchodzi czas odpoczynku, czas spokojnychwieczorów i rozmów o przyszłości.W końcu będzie mogła pogrążyć się w przypominającymdrzemkę stanie, w jaki często popadają kobiety pod koniec ciąży.Oczekiwała dziecka nie wcześniej niż za trzy miesiące, jeśli jej obliczenia okażą sięsłuszne.Dobrze pamiętała uczucia z nocy poślubnej, była pewna, że ją nie zawiodły, że towłaśnie to życie zostało wtedy poczęte.Randar sam odkrył tajemnicę, Maria zrozumiała to w tej samej sekundzie, gdy odłożyłtopór u stóp sędziego.Chciał uwolnić swego nie narodzonego syna od strasznego ciężaru.Chciał ofiarować szczęście rodziców i dać dziecku jasną przyszłość.Maria dziękowała Bogu, że nie przyjął ofiary.Będą teraz mogli żyć razem w spokoju.Wszystko, co złe, zostanie za nimi.Może za kilka lat ludzie zapomną ponurą historię Meisterplassen?Kiedy jej wnuki dorosną, może już ta katowska przeszłość nie będzie obciążać rodu.Akiedyś, w dalekiej przyszłości, może mieszkańcy złej strony fiordu staną się równymi innymchłopami i rzemieślnikami, mieszkańcami tej pięknej okolicy.Może również inni osiądą po tej, zimą tak ubogiej w słońce, stronie fiordu.A Meisterplassen będzie jedynie nazwą bez treści.Maria złożyła ręce pod peleryną, czuła obejmujące ją bezpiecznie ramię Randara,czuła na plecach ludzkie spojrzenia.Jak dobrze będzie wrócić do domu.Ole, ów wierny przyjaciel, zdążył już odwiązać cumy swojej lodzi i tylko czekał,gotów odbić od lądu.Sunniva tańczyła, inne dziewczęta klaskały w dłonie i śpiewały otaczając ją kołem.Nagle melodia zmieniła się, dziewczynka włączyła się w krąg roześmianych koleżanek i stałasię jedną z klaszczących, podczas gdy inna zawirowała w tańcu.Wszystkie były służącymi gospodarza Stedje, jego bogactwo powstało dzięki pracyich rodziców.Były córkami komorników, dworskiej służby i dzierżawców.Biedne, lecz nie należały do najnędzniejszych.Znały głód jako nieszczęście grożące wlatach szczególnego nieurodzaju i od zawsze wiedziały, że główną częścią życia jest ciężkapraca.Były jednak ubrane i miały tę pracę, każdy dzień przynosił im swoje radości.Natomiast sobotni wieczór to najlepsza chwila tygodnia.Nie były jeszcze na tyle dorosłe, bychodzić do zagajnika w pobliżu smołami, gdzie panny i kawalerowie z całej okolicy zbieralisię w letnie noce na tańce i śpiewy.Były jednak na tyle dojrzale, by marzyć, na tyle duże, byzakradać się na palcach pod drzewa i podglądać ukradkiem, co się dzieje na polanie.Dziewczęta przychodziły tam po dwie, roześmiane, w najpiękniejszych ubraniach.Miałykwiaty wpięte we włosy, powiewające cieniutkie szale, czerwone policzki i usta oraz ślicznewarkocze na młodych, szczupłych plecach.Pachniało latem i ciepłą leśną ściółką,młodzieńczymi uczuciami i zamkniętym w sercach pożądaniem.Sunniva wiedziała, że wkrótce będzie jedną z nich, gotowana przyjęcieprzyzywającego ją podniecającego dorosłego życia, gotową na przyjęcie kochania.I miłości.Tej wielkiej siły pomiędzy mężczyzną i kobietą, którą obserwowała od wielu lat.Bjornara.Chłopiec o silnym ciele i anielskich lokach.Serce ścisnęło się w piersi, zrobiło jej się sucho w ustach, oblała ją fala gorąca nasamo jego wspomnienie.Czuła pulsowanie w ciele, tęsknotę, która ją przerażała i oszałamiała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Benzoni Juliette Fiora 04 Fiora i król Francji
- Stasheff, Christopher Rogue Wizard 04 A Wizard in Peace
- W ramionach kawalerów 04 Hoffmann Kate Wieczny Kawaler
- Ellen Datlow (ed) Omni 04 The 4th Omni Book of Science Fi
- § Preston Douglas, Child Lincoln Perdergast 04 Martwa natura z krukami
- Pedersen Bente Roza znad Fiordów 04 Cień czarownicy
- Christopher Nicole [Hilton 04 Black Dawn (v1.5) (epub)
- John D MacDonald Travis McGee 04 The Quick Red Fox
- ANETA JADOWSKA DORA WILK 04.Wszystko zostaje w rodzinie
- hi2oteza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.xlx.pl