[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ona ma świetną pamięć i szybko się uczy, ale nic więcej niema.Po mojemu ten Rosjanin wciąż jeszcze może umrzeć.Mattias westchnął.Chciał, żeby kolega już sobie poszedł.Obrażeniarwały i szarpały, czuł się słabo, miał mdłości.Prawdę powiedziawszy, bałsię, że w rany wda się zakażenie.Również on nie uważał Rozy zaczarownicę, a choroba była w tej chwili czymś, czego najmniej po-trzebował. - Jeśli on umrze, będę musiał się zgłosić - ciągnął Magnus.- Wtedy typokierujesz brygadą, Mattias.- Nie bardzo będzie czym kierować - stwierdził Mattias.- Idz już.I dobrzezabezpiecz pochwę od noża.Zakorkuj jak butelkę i zapomnij, że w ogólemasz nóż!Mattias z wysiłkiem odwrócił się do ściany.Nie było to ani trochę proste,lecz przynajmniej dał Magnusowi do zrozumienia, że naprawdę powinienodejść.Niezbyt długo pozwolono mu zostać samemu.Pojął, że zawiasy w tejczęści domu dobrze naoliwiono, bo usłyszał zaledwie leciutki trzaskzamka, kiedy zamknęły się drzwi.Poza tym wejściu Diny nie towarzyszyłżaden inny odgłos.Usiadła na brzegu łóżka.- Poszedł - powiedziała z lekkim westchnieniem.-Mógł go zabić, gdybyśty nie przybiegł.Obaj mogliby się pozabijać.Bardzo ci dziękuję!-Nie mnie dziękuj - mruknął Mattias.- Tylko Liisie.To jej należą siępodziękowania.To ona miała dość rozumu, by sprowadzić pomoc.Chłodna ręka dotknęła jego czoła, odgarnęła do tyłu mokre od potuwłosy.Mattias zdawał sobie sprawę, że są za długie, ale nosił je takie jakchciał.Sam był sobie panem.Nikt mu nie będzie mówił, jak ma żyć, a jużna pewno jaką powinien nosić fryzurę.Dina miała smukłe, długie palce.Wąskie dłonie.Twarz też miałaszczupłą, może odrobinę zbyt pociągłą, lecz w piwnych oczach widaćbyło wiele ciepła.Usta może nieco zbyt małe, drobne zęby jak perełki nasznurku, gdy się uśmiechała.Ale patrzyło się na nią bez przykrości.- A co z tym Rosjaninem? - spytał, gdy nie przestawała gładzić go poczole.Nie wiedział, czy ma poprosić, żeby przestała.Nie wiedział, czychce, żeby przestała.Ten jej dotyk budził w nim mieszane uczucia.Byłzbyt zmęczony, by stwierdzić, które dominuje, które odbija się w nimnajgłośniejszym echem. - Z Aleksandrem? - westchnęła Dina.- Leży w gorączce, zlany potem.Imówi coś po rosyjsku, ale rana nie krwawi.Cieknie z niej coś żółtego,rzadkiego jak woda.On krzyczy.Mattias go słyszał.- Ale nie kaszle krwią - ciągnęła Dina.- Nie wypluwa krwi, być możewięc nie jest aż tak zle, jak wyglądało.Byłam przekonana, że wyzionieducha.Od ciosu nożem w brzuch się umiera.Myślałam już, że i ty nieżyjesz.Wyobrażałam już sobie wszystko, co będę musiała wyjaśniaćAnglikom, kiedy wrócą świętować Boże Narodzenie.Krew wkorytarzach i wynoszone stąd trupy.Równie dobrze mogłabym samapopłynąć do Anglii pierwszym lepszym statkiem.Do Anglii albo doRosji, w zależności od tego, dokąd zmierzałby ten pierwszy.- Jeszcze nie umarliśmy - szepnął Mattias i otworzył oczy.- %7ładen z nas!- Roza Samuelsdatter to piekielna kobieta! - stwierdziła Dina, w jej głosiesłychać było wyraznie podziw.- Ręka nawet jej nie drgnęła, jak wasszyła.Nigdy w życiu nie widziałam, żeby ktoś tak obchodził się z igłą.Aprzecież służę angielskim paniom, które tak pięknie haftują.Nigdy jednaknie widziałam, żeby ktokolwiek z taką pewnością zajmował się robótkąjak Roza dziś wieczorem przy tym marnym świetle w korytarzu -zażartowała gorzko.Mattias musiał się uśmiechnąć, widząc oczyma wyobrazni obrazy, któreDina przed nim malowała.Cieszył się, że Dina tak pięknie mówi o Rozie.Przecież ludzie rzadko miewali dla niej dobre słowo.A jeszcze rzadziejpadały z ust kobiety.%7łałował, że Roza sama nie może tego usłyszeć.- I taka jest zazdrosna - dodała Dina z niemal identycznym żarem wgłosie.- Nigdy nie widziałam tyle lodu w zaledwie jednym spojrzeniu.Sama bym nie umiała tak spojrzeć, i to żebym nie wiem jak się starała.- Zazdrosna? - powtórzył Mattias przekonany, że na chwilę stracił przytomność albo że się przesłyszał.Przecież wydawałomu się, że Dina twierdzi, iż Roza jest zazdrosna.- Tak, zazdrosna - zaśmiała się Dina wesoło.- Miałam wrażenie, jakgdyby nagle ściana się przewróciła, a do środka wtargnął nocny mróz,gdy przed wyjściem omiotła mnie spojrzeniem.- Westchnęła iprzyciągnęła ręce do siebie.- Ale i z ciebie też prawdziwy mężczyzna,Mattia-sie Mattiassenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl