[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła się tak, jakby chodziła po chmurach.Dobiegła do końca stołu, gdy do środka wszedł on.Brian! Był tutaj, wdomu jej rodziców! Rzuciła mu się na szyję, nie zwalniając kroku.Złapałją pewnie, tak jak się spodziewała, i otoczył ciasno i opiekuńczoramionami, jakby miał jej już nigdy z nich nie wypuścić.Jedną rękęzanurzył w jej włosach, zacisnął ją w pięść i przytulił jej głowę do swojejpiersi.Chciała się roześmiać, bo wyglądał tak samo jak wtedy, gdy po razpierwszy weszła do jego studia i rozpaczała, przekonana, że wybiera siępotem na randkę.Był okryty od stóp do głów, nie miał kolczyków wwidocznych miejscach.Ale wiedziała, że jej ulubiony kolczyk nadal tamjest, ukryty.Ta myśl sprawiła, że na jej policzki wypłynął rumieniec.Nie otworzyła oczu, dopóki nie upewniła się, że zapanowała nademocjami, które próbowały się z niej wylewać.Rodzice usiedli przy stole.- Możecie wyjść i porozmawiać, jeśli chcecie.Dołączycie do naspózniej - oświadczyła Sylvia.- Dziękuję - powiedziała Candace, nie wypuszczając Briana z objęć.-Dziękuję wam bardzo.Mama machnęła na nich niedbale, jakby się obawiała, że zaraz samaulegnie emocjom, Candace chwyciła więc Briana za rękę i pociągnęła goza sobą do tylnych drzwi.Za domem znajdowała się mała sadzawka z pomostem do łowieniaryb i altaną, wieczór był ciepły, piękny, w powietrzu unosiły się odgłosywczesnego lata.Księżyc dopiero wschodził, jego światło odbijało się wdelikatnie marszczącej się wodzie.Brian się roześmiał, gdy ciągnęła go ku sadzawce,splatając mocno ich palce.- Zwolnij, kochanie, bo zaraz wystrzelisz w kosmos.- Owszem! Jak to możliwe, do diabła?!Ich kroki odbiły się echem od drewnianego pomostu, zaczekał zodpowiedzią, aż usiedli w altance tuż nad wodą.Zajęła jedną z ławek iprzyciągnęła go do siebie, otoczył ich szmer wody i muzyka świerszczy.- Parę dni temu spotkałem się z nimi.Z nimi i z twoim bratem.- Jestem.zdumiona.i taka szczęśliwa, ale.czyś ty zwariował?W jego oczach odbijały się żywe kolory zmierzchu.- Na twoim punkcie? Całkowicie.- Wziął ją za ręce.-Czy to ciodpowiada? Nie chciałem cię naciskać.- To niewiarygodne, Brian.To.cud.Ulga, która wypłynęła na jego twarz, poruszyła czułą strunę w jejsercu.Zapewne martwił się, że ten krok ją zniechęci.- To dobrze.Na początku tak na mnie spojrzałaś.Nie wiedziałem,czy to szczęście czy może raczej  Uwaga, wariat!"- Fakt, że rzuciłam ci się na szyję, nie stanowił żadnej podpowiedzi?- Wszystko toczyło się w zwolnionym tempie.Niemal rok do mniebiegłaś, nie czułaś tego?- Jak, na litość boską, udało ci się ich przekonać? Uniósł brew.- Sugerujesz, że nie potrafię być czarujący, kiedy chcę?- Nikomu, do kogo się uprzedzili, nie udało się tego dokonać.- Wątpię, by ktokolwiek, do kogo się uprzedzili wcześniej, mógłposłać ich syna do więzienia, ale tego nie zrobił z dobroci serca.Zapragnęła znów go uścisnąć.- Wyjaśniliście sobie wszystko z Jamesonem? - Nie zrozum mnie zle, on nadal mnie nienawidzi.Ale pogadaliśmy,przyznał się.Jakoś się to ułożyło i wszyscy są szczęśliwi.- Uśmiechnąłsię.- I wolni od zarzutów.- Moi rodzice po prostu się ucieszyli, że nie złożyłeś oskarżenia.?Pogłaskał ją po włosach.- Byli trudnymi przeciwnikami, przekonałem ich jednak, że bardzo ciękocham.Nie było to trudne.Ilekroć zaczynam o tobie mówić, łamie misię głos.- Zanurzył palce w jej włosach, drugą dłonią delikatnie dotknąłjej twarzy.- Powiedziałem im, że jest mi przykro, iż w ogóle doszło dotego incydentu z Jamesonem, ale nie jest mi przykro, że to zrobiłem, bozawsze będę cię chronił.Zadrżała, nie mogąc oderwać od niego oczu, nie chcąc patrzeć gdzieindziej.- A poza tym - dodał - chyba byli pod wrażeniem tego, jak ciężkopracowaliśmy przed ponownym otwarciem.Pokazałem w końcuwszystkim, że wcale nie jestem obibokiem.- Nikt nie myślał.- Owszem, myśleli.Reputacja ciągnie się za mną od czasów liceum.Candace, tym razem będziemy działać powoli, dobrze? %7łebyś się znównie przestraszyła.Nie ma pośpiechu.Chyba że tego chcesz.Tydecydujesz.Chcę tylko mieć pewność, że przynajmniej raz dzienniezobaczę twoją twarz.To mój jedyny warunek.Potrzebuję mojego słońca.- Chyba damy radę.- Pogłaskała znacząco jego brew bez kolczyków.-Powiedz mi, że to nie na stałe.- Jasne, że nie.%7łartujesz? Pomyślałem, że warto ci pokazać, iżspróbuję dopasować się do twojego świata.Ty doskonale dopasowałaś siędo mojego.- To dobrze.Bo twoje kolczyki - pochyliła się i przysunęła wargi dojego ucha, tak by jej oddech go połaskotał - mnie podniecają. - Do diabła - jęknął.- Rób tak dalej, to przekłuję sobie usta.- Tego nie rób.Podobasz mi się taki, jaki jesteś.Musnął wargami jejczoło.- Tak?- Och, tak.A jeśli mnie zaraz nie pocałujesz.- Mmm.Co zrobisz?- Nie mam pojęcia, ale nic grzecznego.- Wszystko w tobie jest grzeczne.- Jego delikatne jak wietrzyk wargimusnęły jej nos i wylądowały na wargach.Kciukami pieścił jej policzki,by się na niego otworzyła.%7łałowała, że muszą tam wracać, że nie mogąjechać do jego mieszkania, by mogła się z nim kochać całą noc.Mielijednak na co czekać.Gdy wracali do domu, trzymając się za ręce, Brian westchnął.- Mam nadzieję, że to nie zamieni się w Poznaj moich rodzicównasterydach.- Candace wybuchnęła śmiechem.-Twoi rodzice nie mają urnyze szczątkami w jadalni, prawda? Powinienem zapytać twojego tatę, czymogę go wydoić?- Brian! - Uderzyła go, śmiejąc się coraz bardziej.- Może wymknę się na dach na papierosa i spróbuję spalić dom.- Chyba nie zacząłeś znowu palić?- Cóż, przez ciebie przeszedłem piekło w ostatnich tygodniach.Chybanie masz pretensji? Nadal mnie kochasz?- Będę cię kochać bez względu na wszystko - oświadczyła uroczyście.Pocałował ją w czubek głowy.- %7łartuję, ani razu się nie zaciągnąłem i muszę powiedzieć, że jeśliprzetrwałem to wszystko bez papierosa, to chyba dam sobie radę.Hej! Awczoraj niańczyłem dziecko. Był taki podekscytowany i dumny, że miała ochotę go zjeść.- Serio?- Tak.Mojego bratanka.Zwymiotował na mnie, obsiusiał mnie iobślinił, ale dużo się przy tym śmiał.To było super.Chyba mnie lubi.- Och, to słodkie.Powinniśmy wziąć go kiedyś do siebie na noc, żebyEvan i Kelsey mogli pójść na randkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl