[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczynasię od tego, że wcale nie chciał wystawiać się na tę licytację, a zgodził sięwyłącznie z powodu Blair.Angie, wynajęta pielęgniarka doktora T., miała tej nocy czuwać przy nimw domu, ale Oz wątpił, by pozwolił mu zasnąć niepokój, jak przebiegniepierwsza noc Teda po powrocie ze szpitala i czy doktor wytrzyma podczaszbiórki pieniędzy.Obaj, onkolog i lekarz pierwszego kontaktu, nie mieli nicprzeciwko tej wyprawie, ale on obawiał się, że jest za wcześnie na takieeskapady.- Synu.- odezwał się doktor T.- Chcesz porozmawiać o tym, co zaszłomiędzy tobą i Blair?RL - Chyba nie.- Westchnął.Nie zwierzał się doktorowi.Blair też na pewnoz nim o tym nie rozmawiała.Ale ich wspólny przyjaciel nie był naiwny.- Jestna mnie zła.- Zauważyłem, ty też? - Doktor T.przyciskiem podniósł łóżko tak, byznalezć się w pozycji siedzącej.- Nasuwa się pytanie, co zrobiłeś i co robisz, żeby to naprawić?- Obraziła się o to, że zabrałem Addy na jacht.- Inne wydarzenia, które Blair ma mu za złe, przemilczy.Ona ma rację.Powinien dać jej spokój.Nie jest dla niej, a ona nie ma do niego zaufania.Więc dlaczego nie może przestać o niej myśleć? - Od kiedy wylądowałeś wszpitalu, dwa razy próbowałem z nią porozmawiać, ale ona nie chce.- Tylko dwa? - Doktor T.był rozczarowany.- Tak słabo znasz kobiety, żenie wiesz, że dla nich ukorzyć się dwa razy to za mało, jeśli popełniło się po-ważny błąd?- Zabranie Addy na jacht nie było błędem.- Może rzeczywiście powinienpoprosić Blair o pozwolenie, ale ona powinna mu zaufać.- Nie?- Nie powinna przelewać swoich lęków na Addy.To niezdrowe.Doktor T.uniósł brwi.- Opowiedziała ci o Chrisie? Jak zginął? Oz przytaknął, a doktor głębokosię zamyślił.- Ona cię kocha - odezwał się po chwili.- To o to chodzi.- Ona mnie nie kocha.- Tak mu się wydawało, ale teraz zmądrzał.Gdybytak było, to by tak szybko go nie odtrąciła.Nie skopałaby go tak, gdy cierpiałtak samo jak ona.Powinni byli się wspierać, ale ona pokazała mu plecy.RL Najbardziej ubodły go jej słowa.Gdy kazała mu iść do diabla, przypo-mniały mu się kłótnie rodziców oraz to, że nie ma prawa nawet pomyśleć ozwiązaniu się z nią.Przecież wywodzi się z męskiej linii Manningów, a to chyba lepsze niżpozwalać Blair, by nim pomiatała.- Bzdura.Spojrzał na doktora.- Durny jesteś, jak tak myślisz.I jesteś durny, jak myślisz, że nie wiem,co się dzieje w moim domu.Może umieram, ale jeszcze nie umarłem.Oz skurczył się w sobie.Jego przyjaciel nie ma w zwyczaju niczego owi-jać w bawełnę.- Boisz się jej.I robisz to, co wychodzi ci najlepiej.Odgrywasz rolę, którątwoim zdaniem powinieneś odgrywać.Oz usadowił się wygodnie w fotelu, opierając stopy na prętach łóżka dok-tora.- Nie boję się Blair.- Tak uważasz? To dlaczego o nią nie zawalczysz? Walczyć o nią?- Ona mi nie ufa.- A ty jej ufasz?Teraz Oz patrzył doktorowi w oczy.- To nie ja podniosłem raban dlatego, że zabrałem Addy na jacht.- Jeżeli jej ufasz, to dlaczego jej nie powiedziałeś, co czujesz? - Doktor T.zmrużył powieki i, jak to miał w zwyczaju, od razu przeszedł do sedna spra-wy.- Co naprawdę do niej czujesz?Rzeczywiście, dlaczego jej tego nie powiedział?RL Po południu Blair i Addy pomagały Stephanie na dmuchiwać balony orazrozwiesić powitalny transparent w salonie.Stephanie, zawsze świetnie zorga-nizowana, zdążyła nawet zamówić tort.- Witaj w domu! - zawołały chórem na powitanie doktora, który przyje-chał z Ozem.- Znowu na niego patrzysz - szepnęła Reesee.Stojąc w drzwiach, Blairwestchnęła.Wcale nie.- Patrzyłam na Addy.- Która siedzi na jego kolanach.Prawda.Ku rozpaczy Blair Addy przylgnęła do niego, ledwie wszedł dodomu.Od razu oznajmiła, że bardzo stęskniła się za nim, po czym zaczęłaczynić mu wyrzuty, że jeszcze nie zabrał jej na jacht.- Zgadzam się z Addy.Ciacho.- Przestań - żachnęła się Blair.- Może ciacho, a może nie, ale na pewnołajdak.- Aajdak, który niańczy doktora T., uwielbia Addy, i z tego, co widzę,,pożera cię wzrokiem.- Reesee wzruszyła ramionami.- Blair, odpuść mu to,czym cię tak wkurzył.%7łycie jest za krótkie, żeby czepiać się drobiazgów.- Drobiazgów? Chyba nie wiesz, co mówisz.- To powiedz mi, o co poszło.Albo lepiej, powiedz jemu.- Nie chcę rozmawiać o nim ani z nim.- Nawet nie chciała o nim myśleć,ale jej umysł był innego zdania i stale jej o nim przypominał.- Pójdę zrobićherbatę.Nim Reesee zdążyła zareagować, zniknęła w kuchni.Wszystko, byleuwolnić się od siostry, byle nie patrzeć na Addy na kolanach Oza.Poza tymRL doktor Talbot bardzo lubi napić się herbaty.Przygotuje mu cały dzbanek, apotem pojedzie do domu.Już niedługo.Nie może patrzeć na Oza, ale Reesee ma rację.Oz rozbiera ją wzrokiem.Dlaczego?Ma ochotę na więcej  łatwego seksu"?Niedoczekanie.Może uczy się powoli, ale w końcu i ona odczytała tensygnał.Drugi raz nie da wykorzystać się facetowi.Wyjęła dzbanek z szafki,napełniła go wodą i postawiła na kuchni.Włączyła gaz i oparła się o blat [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl