[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Witaj wśród rodziny, kochanie.Izzy zachichotała, Sonia wywróciła oczami, a Shane spokojnie mocniej przytulił Kaileei pogłaskał ją po włosach, odpowiadając jej też do ucha, co nie znaczyło, że ukryje to przedinnymi.- Jeśli ją skrzywdzę, to zrób każdą najpodlejszą rzecz, jaka tylko przyjdzie ci do głowy,bo na pewno na to zasłużę.Kailee odsunęła się od niego i uśmiechnęła się.- Doskonała odpowiedz.Miło cię zobaczyd, Shane.- Ciebie też, Maleoka  uśmiechnął się do niej, ponownie biorąc Sonię za rękę.- No dobra, skooczmy te powitania i rozkrędmy imprezkę!  powiedziała Sonia imachnęła na kogoś ręką. Rusz dupę, Buster.Przywitaj moją dziewczynę w domu.Croft i Izzy odsunęli się, żeby zrobid miejsce dla przedostatniego z braci.Kaileeprzechyliła lekko głowę, patrząc jak potężny Whitmore odbija się od lady baru i niespieszniekroczy w jej stronę, z miną bynajmniej nie zachęcającą.Taki właśnie był Buster.Wielki izastraszający.Wysoki jak Croft, ale najpotężniej zbudowany ze wszystkich, co już byłowyczynem.Jego bicepsy były pewnie wielkości jej głowy, klatka piersiowa była tak szeroka,że mógłby skutecznie schowad przy niej co najmniej dwie kobiety.Miał krótkie, ciemnewłosy, surowe rysy i aurę typowego mordercy.Przerażał każdego, kto go spotykał, bo poprostu taki był.Na szyi nosił torques z dwoma głowami wilków zwróconymi w swoją stronę,znak rozpoznawczy Gwardii Zmiennych - najpotężniejszego zgromadzenia zmiennych zewszystkich gatunków, którzy poświęcali życie na zabijanie wampirów.Zmiertelneniebezpieczeostwo wymalowane w jego okrutnie przystojnej twarzy i gotyckie, wytatuowanenapisy na wewnętrznych częściach przedramion dopełniały mrocznego obrazu.Gdyby go nie znała, to pewnie zadrżałaby z przerażenia.Na szczęście, praktycznie sięprzy nim wychowała.Surowy i bezkompromisowy, ale sprawiedliwy i lojalny.Oto jakinaprawdę był Buster Whitmore.148 - Bus  powiedziała miękko, gdy się przed nią zatrzymał i dośd bezczelnie przesunąłwzrokiem po całej jej sylwetce, okrytej elegancką sukienką.W jego gardle zabrzmiałzwierzęcy pomruk aprobaty, od którego mogłaby się bardziej zaróżowid, niż nawet odłobuzerskich komplementów Rusty ego i Troy a. Ciebie też miło zobaczyd!Buster uśmiechnął się, albo zrobił grymas uśmiechopodobny, najwyrazniejzadowolony, że nie jest tchórzliwą łanią, która przed nim truchleje.Zapewne większośdtruchlało i nawet bardzo im się nie dziwiła.Te, które szły z nim do łóżka, to pewnie tylkoamatorki mocnych wrażeo.- Duża z ciebie dziewczynka  powiedział Buster swoim zardzewiałym, małoprzyjemnym głosem, wyciągając do niej rękę na powitanie.- Z ciebie też nie jest mały chłopczyk  odparła, razno potrząsając jego dłonią. Rany,Buster, mieścisz się w jakimkolwiek samochodzie?- Różnie bywa  odparł, na co szerzej się uśmiechnęła.Buster Whitmore nie był tak dokooca pozbawiony poczucia humoru.Zawsze to wiedziała.Objęłaby go, ale najwyrazniej wolał uniknąd większego kontaktu fizycznego, dlategopo prostu jeszcze raz potrząsnęła jego ogromną dłonią i go puściła.Sonia natychmiastowinęła ją ramionami i jeszcze raz do niej przylgnęła.- Nie mogę uwierzyd, że tu jesteś! Co za piękny dzieo!Kailee odwzajemniła uścisk i uśmiechnęła się nad jej ramieniem do Izzy, po czymwyciągnęła do niej wolne ramię.- Jestem pewna, że skoro wytrzymujesz z Sonią, to my też się zaprzyjaznimy.Sonia prychnęła, a Isabelle szeroko się uśmiechnęła, wyswobodziła się od Crofta idołączyła do uścisku.To było miłe.Kailee wiedziała, że te dwie bardzo się zaprzyjazniły i niechciałaby, że teraz Izzy czuła się odsunięta, bo naprawdę dobrze opiekowała się Sonią, z tegoco ta druga jej mówiła.Szczęśliwa Sonia znowu zaczęła popiskiwad i podskakiwad jak piłka, więc siłą rzeczy,wszystkie trzy musiały zrobid to samo.I jeśli nawet Kailee nie była pewna, czy Wulfridge jest jej domem, to były nim napewno ramiona Sonii Whitmore.Zupełnie tak jak wcześniej jej matki i ojca.- Boże, będzie jak za dawnych lat!  emocjonowała się Sonia. A nawet lepiej, bo jestjeszcze Izzy! Jestem taka szczęśliwa! Pokochacie się wy dwie.Zobaczycie!149 Kailee znowu się uśmiechnęła i wreszcie pozwoliła sobie obejrzed bar.Był świetny.Zestołami do gry w bilard, podium dla zespołów na żywo i dużym, wzorowo zaopatrzonymbarem, na koocu którego nadal stała ta sławna trumna braci Whitmore, którą straszyliwszystkich potencjalnych adoratorów Sonii.Kailee szeroko uśmiechnęła się do Crofta.- To miejsce jest obłędne.Odwaliłeś kawał świetnej roboty! Pamiętam jak stała turozwalająca się szopa, która groziła zawaleniem.Jestem pod wrażeniem.Croft podziękował uśmiechem i prawdopodobnie urósł o dodatkowe trzy cale.Kailee, nadal uwięziona w szalonym uścisku jednej wilczycy i jednej czarownicy,przesunęła wzrokiem po zabójczo atrakcyjnych samcach, którzy dominowali całą przestrzeo.Nic się nie zmieniło, gdy bracia Whitmorowie pojawiali się gdzieś wszyscy razem, po prostuoślepiali [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl