[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc wyobraz sobie, że tego nie widać!Chwila ciszy.Czytają tą ulotkę, śmieją się z obrazków.- Ach, ale bo to chciałoby się tak raz wreszcie nażreć tym facetem do woli.- Tym się kochana nie najesz - odpowiada Aptekarka filozoficznie.- Tego nie ubywa.Przecież go nie pożresz.(My:  Zdarzały się takie przypadki ).Dotykasz językiem i natykasz się na powierzchnię.Zlizgasz się po niej i nie przenikasz.Jakbyś po monitorze lizała.Zgadzają się.Ogólne ożywienie i hermeneutyka ciała.%7łe jak krajobraz, że nie ubywa,że się nie naje.%7łe złudzenie.Powierzchnia, płaska sieć, Deleuze i Guattari.- Optyczne - dodaje Emerytka 2 z głupia frant.Aptekarka wyciąga z torebki  Forum , oraz tabletki przyspieszające opalanie, którepopija wodą mineralną z Kudowy.- A wiecie, że w  Forum pisano, że ponad czterdzieści procent zarażeń w StanachZjednoczonych jest celowe? I w Europie Zachodniej.%7łe cioty tam tak już sięzdegenerowały, że same chcą się zarazić? Piszą w internecie takie ogłoszenia, że  pomóż miwyjść na plus (to znaczy - na seropozytywność), że taki to a taki szczep HIV już mam, innymam, a tego mi brakuje.Nie wierzymy.Ona pokazuje.Artykuł.%7łe chcą.- Ba, ale dlaczego chcą?- A dlaczego ten jeden Niemiec zjadł drugiego Niemca? Normalnie, jak policja weszłado domu w Hamburgu, to jeszcze resztę miał w zamrażarce.A co najciekawsze, na wideomiał nagrane, że ten się zgadza.No na to, że się zgadza być zjedzonym!Emerytki twardo stąpają po ziemi:- Nie, to jest wszystko nienormalne, ja tego nie przyjmuję do wiadomości, ja jestemstara baba, ja chcę być zdrowa i żyć długo, a jem.konfitury, co je na zimę robię, a nieżadnego Niemca.Stoimy, milczymy.Trala - la - la.Nagle któraś:- Słuchajcie, może ten Niemiec chciał się właśnie nażreć?!- %7łe co?- No to, co mówiłyście, że facetem to się człowiek nie naje, bo to nie ubywa, bo to po-wierzchnia, skóra.%7łe może właśnie chciał się z nim tak całkiem połączyć?Zgadzają się.Ale że to nie to.Tak zabić, pokroić i zjeść.To jakby kotlet.To jużrestauracja.Aptekarka się krzywi:- Okropne jesteście.Ona jest jednak dziewczyna z dobrego domu, wyjałowiona i czysta.Nawet w okula-rach przeciwsłonecznych ma filtry, bo rak oka.Jest blada, chuda, ruda.Angielska zmokłakura.Bardzo ją lubię.Więc ta Aptekara właściwie seksu już nie uprawia, choć bardzo by chciała, ale naczy-tała się tych ulotek.Za to popadła w uzależnienie od internetowych pogaduszek.Namawia mnie, abym sobie kupił kamerę, bo teraz wszystkie intercioty świntuszą na pełnej wizji i wkolorze, zarażają się wirtualnie wirtualnymi wirusami.Dziękuję bardzo za radę i zamykamoczy.Zpik bierze.&- Nie wiem jak wy, ale ja to chuja już jak żyję do ust nie wezmę.- No, no, zobaczymy do wieczora.&- Bardzo, bardzo rozjaśnia, nawilża.&- Mieszkania szukała, takiego, owego, ja mówię: a czego kurwie trzeba, byle na tenłeb nie ciekło.&.taka mewa, taka mewa, to by się cała rodzina najadła. Diankamiała sznyty na rękach, pochodziła z Bratysławy:- To godzina drogi do Wiedniczka!Nazywała się Milan.Prześliczny, szesnastoletni blondyn z błękitnymi oczami, długimirzęsami i w ogóle - paz z kreskówki dla grzecznych dzieci.Ale w środku, w tym paziu, kryłasię stara, tłusta baba.Dosyć opieszała.Dojeżdżała zarabiać w metrze, na stacji Karlsplatz -Oper.Tam była oszklona kawiarnia, zwana przez nas  akwarium , z której było widać kible.Wokół krążyło mnóstwo młodziutkich Polaków, Czechów, Rumunów, Rosjan, no ioczywiście starych Austriaków.Jacy piękni niektórzy, a inni znowu jak potwornie brzydcy!Zrednich w ogóle tam nie było.Dianka nigdy nie zapomni tego smrodu dezynfekcji o zapachu cytrynowym, jaki tamwszędzie panował i mieszał się w toalecie z odorem gówna! Nie lubiła stać przy pisuarach iczekać na klientów, więc zwykle tylko piwo piła w tej oszklonej podziemnej kawiarni iszklącym się okiem spoglądała na krążących wokół kibli staruchów.Ja do niej:- Do roboty, Dianka, arbajten! Choćby te pięćset szylingów - to ona:- Ja sem żena leniwa.A jak już raz dupę ruszyła, to też tylko z tym facetem piwo piła i mówiła do mnie nagłos, bo i tak nie rozumiał:- Jużem se sweho byha znalasla.Dianka nie nadawała się do tego zawodu.Więc szło jej coraz gorzej, miała corazmniej pieniędzy i nawet już była bezdomna, przez co wyglądała nieświeżo i robiło się błędnekoło: nie miała pieniędzy, więc zle wyglądała, ale żeby zarobić, musiałaby wypocząć,wykąpać się, przebrać w czyste łachy.Była sama jedna, w metrze, a na dodatek obtarły ją buty więc nie mogła już nawetwłóczyć się po Wiedniu.Dokuśtykała do Alfi's, do baru dla chłopców takich jak ona(stricherów), siadła w kącie i nic nie piła, nie paliła, nie jadła, tylko obserwowała i nuciła sepod nosem słowackie piosenki rockowe.To jest jak gra w ruletkę: jednego dnia zarobisz pięćset szylingów, ale żeby zarobićmusisz najpierw zainwestować.Bo przecież trzeba tu siedzieć nieraz po wiele godzin, zanimsię jakiegoś klienta wyrwie.Przez ten czas wypija się po pięć kaw, fant, piw, czegokolwiek,bo obsługa pilnuje, żeby stricherzy zamawiali przynajmniej jeden napój na godzinę.Więc cosię zarobi jednego dnia, to się przez pięć kolejnych tu wyda na siedzenie.Dianka z zazdrością patrzyła, jak ci, którym się powiodło, pożerają przy barze olbrzymie sznycle z frytkami isałatą, z sadzonym jajkiem pięknie przykrywającym kotleta.Z połówkami wspaniałychcytryn do wyciskania na to mięso, na frytki, na całe to cudowne żarło! Przełykała ślinkę ipaliła wyproszonego od kogoś papierosa, który nie smakował na czczo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl