[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było dnia, żeby na nie nie patrzała.przemawiałado niego czule, pieszcząc je spojrzeniem I w marzeniach widziała siebie ubranąw to futro i spacerującą w nim po ulicy.Teraz nagle w ciągu jednego dnia wszystkie te marzenia spełniły się.Lucymyślała dotychczas, że takie rzeczy zdarzają się jedynie w kinie.Ileż to razy wi-działa takie obrazy, gdzie ubogie nędznie ubrane dziewczątka, przemieniały sięod razu we wspaniale ubrane, szykowne damy.Ileż to razy z zapartym oddechempożerała nieledwie wzrokiem sceny, kiedy to z magazynów przynoszą stosy pu-deł, pełnych sukien, bielizny, kapeluszy, okryć.Odwieczna historia Kopciuszka.Lucy nieprzytomna ze szczęścia z powodutylu pięknych rzeczy, nie zapomniała jednak i o innym szczęściu, które spadło nanią tak niespodziewanie.Kopciuszek odnalazł przecież swojego królewicza.Dziś o piątej. myślała z radością, pełną niepokoju.Przyjdzie do niegoprzemieniona, ubrana w piękne, nowe rzeczy.Kazał jej przecież przyjść.Sampowiedział.Ale dlaczego patrzał przy tym tak ponuro, dlaczego odsuwał jej rękęi nie uśmiechnął się do niej ani razu? Czyżby jej nie lubił? Jakiś dziwny niepokójtargał nią bezustannie. Przemiana Franka Przybosza z oberwańca i łazika wwytwornego pana w futrze, z portfelem wypchanym setkami złotych, jego nagłezjawienie się w barze, jego dziwnie rozkazujący ton, gdy mówił, że musi być muposłuszna wszystko to budziło w niej chwilami jakieś dziwne podejrzenia.NieLRTmiała jednak wiele czasu na rozmyślania.Krzywe lusterko, stojące na komódceobok jej łóżka, odbijało jej szczupłą sylwetkę w wytwornej bieliznie, sukienki poniewielkich poprawkach leżały świetnie.Pantofle były wygodne, a co najważ-niejsze, miały mocne, nieprzemakające podeszwy.A futro? Futro to był poemat.Ciepłe, miękkie i lekkie.Zawinęła się w nie i stała przed lustrem długą chwilę wniemym zachwycie.Boże, jak jej było ładnie! Zadatkowała je tylko, bo nie star-czyło jej już więcej pieniędzy, ale Franek powiedział przecież, że jak jej zabrak-nie, da jej jeszcze.Punktualnie o piątej po południu pukała do hotelowego pokoju, który jejwskazał portier na dole.Usłyszawszy jego głos, otworzyła drzwi i weszła.Przybosz leżał na szerokimłóżku w jedwabnym szlafroku i czytał książkę.Na jej widok nie wstał, tylkoobejrzawszy ją dokładnie od stóp do głów, dał jej znak ręką, aby się do niegozbliżyła.Onieśmielona, wystraszona zbliżyła się niepewnie do łóżka. Jesteś dziś piękna, moja dziewczynko powiedział, przygarniają ją do sie-bie. Oboje zrobiliśmy się podobni do ludzi.Wciąż nie podnosząc się z łóżka, zdjął z niej futro i odrzucił daleko na krze-sło.Potem, bez słowa, zanim zdołała stawić jakikolwiek opór, ściągnął z niejsuknię.Nie wydała z siebie ani jednego dzwięku, tylko, znalazłszy się pod koł-drą, przytuliła się do niego mocno. No i cóż, dobrze nam razem? Przecież nie powiesz chyba, że ci zle ze mną,przecież mnie lubisz? Franuś najmilszy mówiła bezładnie, cała drżąca, dobrze mi.myślałamo tobie tyle.marzyłam o tobie.śniłeś mi się po nocach.tak chciałam cię od-nalezć.Ale teraz.teraz.wydajesz mi się taki dziwny.taki inny, nie dlatego,że jesteś elegancko ubrany i wymyty, nie dlatego, że masz teraz pieniądze.AleLRTpatrzysz na mnie tak jakoś dziwnie i taki jesteś ponury, zły.Czy ty się na mnienie gniewasz, powiedz, Franuś?.Zaśmiał się nieprzyjemnym, ochrypłym śmiechem.Potem przez długą chwilę milczał. Nie gniewam się na ciebie, dziecko powiedział po długiej chwili milcze-nia. Za co miałbym się na ciebie gniewać? Gniewam się na siebie.Ale to jużinna sprawa, nie będziemy o niej teraz mówili.Wysunął się spod kołdry i w szlafroku podszedł do małej szafki w rogu poko-ju.Potem wrócił znowu do łóżka i postawił butelkę z kieliszkami na nocnym sto-liku. Napijmy się, mała powiedział, podając jej kieliszek do ręki. Napijmy sięza powodzenie naszej przyjazni.Nie miała chęci pić, ale przymusiła się i wychyliła duszkiem kieliszek.Jakieś dziwne uczucie lęku sprawiało, że robiła wszystko, co jej kazał. No i cóż? pytał Przybosz, kupiłaś sobie wszystko, co ci było potrzeba,czy chcesz coś jeszcze?Odpowiedziała mu, że ma już wszystko, tylko futro musi spłacić do końca. Dostaniesz, ile będziesz chciała.Ale trzeba będzie zrobić jeszcze porządek ztwoją cerą i z włosami.Jesteś zbyt blada.Nie umiesz się robić na piękną.No, i tewłosy trzeba koniecznie inaczej uczesać.Spojrzała na niego ze zdziwieniem.Nie miała pojęcia, że znał się na takichsprawach, jak modne uczesanie, makijaż, odświeżanie cery. Ty się na tym znasz, Franuś? zapytała ze zdumieniem. Myślałam, że ty.że taki uczony, jak ty.Znowu roześmiał się tym swoim nieprzyjemnym śmiechem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kraszewski Józef Ignacy 1 Mogilna poszukiwacz złota i zawiedziona miłoœć2Pan Karol
- Karol May Cykl A pokój na Ziemi (1) U stóp sfinksa
- Darwin Karol O powstawaniu gatunków drogš doboru naturalnego
- Marks Karol Walki klasowe we Francji 1848 1850
- May Karol 04 W krainie srebrnego lwa
- Karol May Winnetou w Afryce [pl]
- Karol Marks Walki klasowe we Francji
- Karol May 02 W Lochach Babilonu
- 03 3a PL7 MICRO JUNIOR PRO INSTRUKCJA
- Maria Nurowska Wiek samotnoÂści
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conclusum.xlx.pl