[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Odczytywanie śladów jest wysoce interesujące,ale też nielada kunszt stanowi.Czy tą naukązajmują się w twojej ojczyźnie, w Frankistanie?- Nie.Poznałem ją gdzie indziej.- Sprawi ci na pewno przyjemność, jeśli siędowiesz, że znam dokładnie Frankistan.- Ach! Czy znasz go istotnie?- Bardzo dokładnie, jak rzekłem.Nazywa siętakże Frankonią.Czy mam rację?- Tak.- Leży między górą Trypolis a Australią.Wśrodku znajduje się wielkie morze Holandia, awzdłuż granic biegną rzeki Szwajcaria, Londyn,Mołdawia i Chiny.Na północy stoi góra Genua,a na połud-nie od niej góra Dania.Jak widziszemirze, znam bardzo dobrze twą 153 ojczyznę?- Tak, bardzo dokładnie - odparłem jaknajpoważniej.Dumny ze swego geograficznego triumfu, rzucił dokołasiebie pełne godności spojrzenie i ciągnął dalej:- Ta wiedza pochodzi stąd, że w chwilachwolnych od służby zajmowałem się chętniegeografią.Mieszkańcy Frankistanu są bardzoruchliwymi wędrowcami; mieszkają w zielonychlub niebieskich na-miotach, które przenosząwszędzie; posługują się wielbłądami, które, jaknasze, mają jeden, a często dwa garby.Ichdaktyle nie są tak smaczne, jak te, które myspożywamy, za to jednak kozy hodują się unich lepiej, niż u nas.Ich przywódcy płacąsułtanowi Stambułu roczną daninę, składającąsię z dywanów i pantofli haremowych, za cootrzy-mują pozwolenie nabywania wiedzyżyciowej w szkołach.Są wiernymi i żarliwymiwyznawcami proroka; spotyka się ich w każdejpielgrzym-ce z Koranem w ręku, zaś Mekka iMedyna są dla nich najświętszymi miastami naświecie.Przyznasz mi, emirze, że ten mój opiszgadza się z prawdą.Co miałem odpowiedzieć? Nie chciałem mu sprawiaćprzykrości, nie mogłem zaś potwierdziś głupstw, jakieprzytoczył.Wtem Halef wybawił mnie z kłopotu.Wszak niebył Tarkiem, lecz Beduinem i to urodzonym w ZachodniejSaharze, przy czym nie uważał za swój obowiązekczołobitności wobec władcy z Konstantynopola.Nato-miastz miłości dla mnie miał szczególną sympatię dla mojej ojczyzny.Jego wiadomości w tym zakresie były nie mniejwątpliwej natury, gdyż to, co opowiadałem mu o swoimkraju, zapominał bardzo szybko; również nie mógł sobiewyobrazić Zachodu w innej postaci, jak orientalnej, tak, żeto, co zdarzyło mu się czasami mówić o jakimś europejskimkraju czy narodzie, budziło najczęściej wesołość.Ale wkażdym razie był w tym względzie bieglejszy od kolagasiego.Osobli-wie rozdrażliła go wzmianka o daninie.Tobyło poniżeniem mojej nacji, obrazą, której on nie mógłścierpieć.Dlatego nie czekał na moją odpowiedź, leczodezwał się bardzo wzburzony:154-Jak to? Sądzisz, że dałeś prawdziwy opis?Muszę ci powiedzieć, że to twoje pojęcie jestponad wszelkie pojęcie niepojęte, i że nigdyjeszcze nie słyszałem prawdy, która w prawdziezawiera tyle niepra-wdy, co twoja!- Jak to? - zapytał stary zdziwiony.- Mówisz tomnie, ktbry jestem tak obeznany w geografii! Imówisz to w sposób; ktbry jest tak bardzodaleki od uprzejmości, należnej oficerompanującegQ!- To, co wygłosiłeś o Frankistanie, mówiłeś niejako oficer, ale jako geograf, a kiedy geografjest w błędzie, mój szacunek dla prawdy niepozwala mi przyznać mu racji jedynie zuprzejmości.Zresztą, ty sam byłeś o wielebardziej nieuprzejmy ode mnie.- Ja? Czym i wobec kogo?- Wobec mego emira Kara Ben Nemzi effendi.Przyjrzyj mu się dobrze! Czy wygląda natakiego, którego naród dywany i pantofledostarcza do waszych haremów? Powiadam ci,mieszkańcy Frankista-nu nie darują pantoflinawet swoim żonom, a tym mniej obcymkobietom! I jeżeli sądzisz, że posyłają wamdywany, to mylisz się znowu, gdyż wcale niemają dywanów.A największy twój błąd tkwi wdaninie, o której wspomniałeś.Lud Frankistanuskłada się z bohate-rów, z samychniepokonanych bohaterów, którzy nie boją siępiekła, ani diabła.Gdyby turecki sułtan odważyłsię wojować z nimi, byliby go po prostuzaładowali do swojej największej armaty iwystrzelili z powrotem do Stambułu.Istnieje unich nienaruszalne prawo surowo zabraniającepłacić daninę cudzoziemskim władcom.Odwrotnie, to cudzoziemscy władcy płacąpodatki ich sułtanowi.Wiem na przykład,bardzo dokładnie, że wielkorządcy Maroka,Suezu, Gibraltaru i Eu-ropy są obowiązanipłacić mu haracz, gdyż zwyciężył ichwszystkich, a w ostatniej wojnie pokonał nawetnarody Brazylii, Syberi i Prus.Jest więc obraządla mego effendi, gdy się twierdzi, jakoby jegonaród płacił daninę, podczas gdy, przeciwnie,otrzymuje daninę od innych.Równie fałszywejest to, co opowiadasz o pielgrzymkach doMekki i Medyny.Nie spotkasz tam nigdymieszkaficbw Frankistanu, bo nie są 155żadnymi muzułmanami, lecz chrześcijanami.Wielbłądy mają tam nie tylko jeden lub dwagarby, ale trzy i nawet cztery, a daktyle są takwielkie i ciężkie, jak u was dynie.W ich rzekachżyją ryby, zwane rekinami, które nie widząwłasnego ogona, bo od niego aż do głowytrzeba jechać galopem pół dnia.LndyFrankistanu podrbżują z miasta do miasta nażelaznych ulicach, wwagonach ciągnionychprzez konie, ziejące ogniem, posiadającestalowe członki i karmione płoną-cym węglem!Kol agasi siedział z rozdziawionymi w zdumieniu ustami ipatrzył niemo na mówiącego.Był w stanie kompletnegooszołomienia.To samo działo się z jego ludźmi.- No i co powiesz teraz? - ciągnął Halef.- Wtwojej geografi nie ma nic o tym, że Frankowieposiadają takie ogniste konie i że nie sąmuzułmanami?- Czy.czy.kofi, którego.którego emir maze sobą, jest też karmiony węglem? - zapytałpodoficer, ledwo odzyskując mowę.- Nie, tego kor:ia możesz się nie obawiać.- I.I czy doprawdy nie jest wyznawcą proroka, lecz chrześcija-nimem?- Jest chrześcijaninem, a więc bardzo zacnymczłowiekiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl